Praca nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu
Jerzy Mellibruda
Czasopismo: Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia
Numer: 4
Pomagając w uznawaniu bezsilności, w rozstawaniu sie z nieprawdziwym, iluzorycznym marzeniem, że będzie można kontolować rzeczy, których nie można kontrolować, staramy sie pomagać pacjentom, żeby te wewnetrzne źródła mocy i oparcia rozwijali, by uczyli się czerpać z różnych źródeł mocy w służbie życia.
Problematyka uznawania bezsilności wobec alkoholu zrobiła ogromną "karierę" w polskim lecznictwie odwykowym w ostatnim dziesięcioleciu. Praca nad tym problemem znalazła się w prawie każdym programie terapii odwykowej, w którym próbuje się pomagać pacjentom bardziej systematycznie i z uwzględnieniem specyfiki uzależnienia. Zaczęły się również tworzyć pewne schematy i stereotypy na ten temat, które nadmiernie upraszczają to złożone zjawisko i pracę nad nim sprowadzają do uproszczonych i czasem dość prymitywnych zabiegów. Niektórzy terapeuci koncentrują się prawie wyłącznie na tej sprawie i ulegają złudzeniu, że uznawanie bezsilności wobec alkoholu i przyznanie, że jest się alkoholikiem, jest samoistnym czynnikiem uzdrawiającym i celem samym w sobie.
* * *
Historycznym i nadal inspirującym źródłem, z którego korzystamy pracując w procesie terapii nad uznawaniem bezsilności, jest Program Dwunastu Kroków wspólnoty Anonimowych Alkoholików. Program ten stanowi całość, ale niektóre kroki są trochę bliższe sobie i istnieją między nimi bardziej bezpośrednie powiązania. Przykładem tego jest związek Kroków Czwartego i Dziesiątego, które mówią o robieniu najpierw obrachunku moralnego (moral inventory), a później obrachunku osobistego (personal inventory) i które wprowadzają do Programu Dwunastu Kroków wątek samopoznania i autoanalizy.
Istnieje też powiązanie tematyczne trzech pierwszych Kroków, których osią jest uznawanie bezsilności wobec alkoholu.
Przypomnę treść tych pierwszych Kroków:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że nie jesteśmy w stanie kierować naszym życiem.
2. Uwierzyliśmy, że Siła większa od naszej własnej może nam przywrócić równowagę ducha i umysłu.
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek go pojmujemy.
W Pierwszym Kroku zawarte jest uznanie podstawowych faktów występujących w życiu osoby uzależnionej - bezsilności i utraty zdolności do kierowania własnym życiem. Krok Drugi poszerza to i mówi, że wprawdzie uznaliśmy własną bezsilność, ale siła jest wokół nas, i może być z nami, tylko trzeba po nią sięgnąć. Krok Trzeci jest bardziej zaawansowany - wyraźnie mówi, że ważne jest nie tylko uznanie własnego uzależnienia i własnej niemocy, i nie tylko uwierzenie, że blisko nas jest moc, która może uzdrowić, ale zdobycie się na wysiłek, żeby powierzyć się, oddać opiece Boga. Zdaniem wielu osób praca nad Trzecim Krokiem bez osobowego wyobrażenia Boga jest dość abstrakcyjna, chociaż dla unikania sporu z osobami niewierzącymi lub wątpiącymi na ogół o tym się nie mówi.
Warto pamiętać o źródle, z którego wyłoniło się rozpoznanie znaczenia problemu uznawania bezsilności oraz o współpracy ze środowiskiem, w którym Program Dwunastu Kroków jest fundamentem walki o trzeźwość. Jednak w profesjonalnej psychoterapii uzależnienia, w której strategia pracy nad uznawaniem bezsilności wobec alkoholu jest czymś niezwykle ważnym, praca nad tym problemem to nie jest po prostu "przerabianie" Pierwszego Kroku.
Niezwykle istotnym elementem problemu uznawania bezsilności jest sprawa rozpoznania klęski życiowej, osobistej porażki i zdania sobie sprawy z własnego upadku. Wyraźne i ważne są odniesienia religijne i musimy pamiętać, że z praktyk i doświadczeń religijnych wywiodło się całe AA. Twórca AA , Bill W., swoje zasadnicze inspiracje całego Programu uzyskał w ruchu odnowy i transformacji duchowej, religijnej czyli w Grupach Oxfordzkich. Były one bardzo ważnym i rozwijającym się w latach dwudziestych naszego wieku nurtem poszukiwań chrześcijańskich - protestanckich, w których wizja załamania i klęski życiowej była punktem startowym do głębokiej przemiany duchowej. W protestanckim chrześcijaństwie niezwykle ważnym momentem było wyznanie we wspólnocie religijnej swojej winy i grzechu, spotkanie się ze swym upadkiem i rozpoczęcie gruntownej przemiany własnego życia.
Odniesienia religijne są tu bardzo istotne, bo w oparciu o nie zbudowany jest podstawowy mechanizm przemiany, która jest przemianą wewnętrzną, duchową. Stanowi ona odpowiednik nawrócenia czyli konwersji religijnej tzn. głębokiej przemiany człowieka, który na swojej drodze stracił kontakt z Bogiem, ale którego udziałem może stać się nadzieja, jeżeli zobaczy dno swego upadku i zrozumie, że nie ma dalszej drogi, że czas zawrócić i ponownie zwrócić się ku Bogu.
Takie są korzenie i istota sprawy uznawania bezsilności na gruncie doświadczeń wspólnoty wzajemnej pomocy w uzyskiwaniu trzeźwości. Jest to bardzo poważne wyzwanie dla ludzi realizujących Program Dwunastu Kroków, bo chodzi o coś więcej niż żeby tylko nie pić.
* * *
AA miało na początku problemy z wątkiem sięgania dna, bo w pierwotnej wersji upadek musiał być bardzo jednoznaczny, spektakularny. Oczywiście, w przypadku wielu alkoholików to, co zrobili ze swoim życiem pasowało do tego wzoru; wypełniało wszystkie warunki: upadku, nędzy, klęski. Nie dotyczy to jednak wszystkich. Dopiero później udało się w ideologii AA odsunąć na bezpieczną odległość od tego moralnego upadku i grzechu - pomogło w tym spotkanie z medycyną i pojęcie choroby. Jednak dyskusja na temat czy uzależnienia, nałogi to są choroby czy wady ludzkiego charakteru trwa do dzisiaj w różnych środowiskach.
Później pojawił się w AA nowy nurt: by pomagać tym, którzy nie spadli na samo dno. I wtedy zaczęły się wysiłki "podnoszenia" dna i trwają do dziś. Można oczywiście dyskutować czy bez potwierdzenia tego dna nie ma Pierwszego Kroku. Pojęcie klęski pozostało do dzisiaj, ale chyba złagodziło się jej definiowanie.
Co z tych korzeni, z tej genezy ideowej wynika dla profesjonalistów, którzy wiedzą, że praca nad uznaniem i zrozumieniem bezsilności jest bardzo cennym elementem programu psychoterapeutycznego? Czy mamy podążać dokładnie tropem metodyki Programu Dwunastu Kroków, wywierać wpływ na pacjentów, żeby zobaczyli upadek swego człowieczeństwa, co bez moralnego spojrzenia na swe życie nie jest chyba możliwe?
Można spróbować to zawęzić i rozpatrywać z perspektywy biologiczno-medycznej, pokazywać np. zniszczenie, ale nie człowieczeństwa, godności, moralności, ale organizmu. W niektórych podejściach przyjmuje się coś takiego, ale nie wszyscy alkoholicy trafiają do terapii z totalnie zrujnowanym zdrowiem. Te problemy pojawiają się w Polsce - do placówek odwykowych coraz częściej zaczynają przychodzić pacjenci, których sprawa totalnej destrukcji wszystkiego w życiu jeszcze nie dotyczy. Problem uznawania absolutnej klęski nie jest taki prosty.
Praca nad uznawaniem bezsilności i ogólnie korzystanie z całego dorobku AA, jest bardzo ważne i potrzebne profesjonalistom. Jednak trzeba powiedzieć wyraźnie, że robienie terapii odwykowej, to nie jest "przerabianie" Programu Dwunastu Kroków, którego fundamentem jest wspólnota i ideologia samopomocy, w której nie ma miejsca dla działań profesjonalistów. Jak można od nieco innej strony zobaczyć to, co jest istotą zmagania się z bezsilnością, uznawania tego i wykorzystywania jako narzędzia pracy terapeutycznej?
Spotkanie z bezsilnością, praca nad bezsilnością, to jest przede wszystkim zwrócenie uwagi na rolę, jaką w życiu człowieka odgrywa przekonanie o własnej mocy, dostrzeganie błędów i słabości oraz poszukiwanie sposobu poradzenia sobie z własną ograniczonością.
Dostrzegamy bardzo istotny związek między tematyką uznawania bezsilności a "metodyką pracy osobistej" określoną w Modlitwie o Pogodę Ducha. Pomaga ona w zrozumieniu, że człowiek jest istotą ograniczoną, nie może mieć wszystkiego i że oswojenie życia z własną ograniczonością jest ważnym i trudnym zadaniem osobistym oraz wskazuje jak sobie z tym radzić.
Odwołując się do naszej wiedzy psychologicznej o mechanizmach uzależnienia możemy zobaczyć, że sprawa bezsilności, uznawania i bronienia się przed tym stanowi podstawy zrozumienia tych mechanizmów. Zdajemy sobie również sprawę z tego, że uznawanie bezsilności wobec alkoholu nie jest celem samym w sobie, ma tylko służyć osiąganiu innych celów, podstawowych dla całej terapii osoby uzależnionej.
* * *
Mechanizmy uzależnienia podtrzymują iluzje mocy i kontroli. Złudzenia na ten temat budują bardzo poważną barierę utrudniającą przemianę wewnętrzną. Człowiek jest zamknięty w kloszu własnych złudzeń sugerujących, że jest zdolny sprawować kontrolę nad własnym życiem, że bez zmiany sposobu życia może zapanować nad własnymi uczuciami, nad reakcjami otoczenia.
To jest związane z kilkoma zjawiskami. Przede wszystkim intensywne picie alkoholu zmienia coś bardzo istotnego w sferze emocjonalnej: następuje emocjonalna izolacja człowieka od rzeczywistości. Znaczące emocje nie są reakcjami na życie, tylko na picie. W związku z tym emocje, które w normalnych okolicznościach są pomostem ze światem, przestają spełniać taką funkcję. Człowiek jest odizolowany, ale ponieważ nie jest tego świadomy, ulega złudzeniom, że jeżeli może kontrolować swoje emocje, to będzie mógł kontrolować swoje życie. Tymczasem to nieprawda, bo ten związek został zerwany. Osoba uzależniona nasila próby kontrolowania własnych emocji przez picie, nie dostrzegając, że więź z życiem, z realiami została zerwana. To wynika z działania mechanizmu nałogowego regulowania uczuć.
Mechanizm iluzji i zaprzeczania tworzy tę całą otoczkę magiczno-życzeniowego myślenia, które podtrzymuje wiarę, że można zapanować nad światem; zaspokoić swoje wyolbrzymione, nierealistyczne pragnienia; żyć jak się żyło; pić jak się piło i nie mieć trudności ani szkód. Dołączają się do tego skutki funkcjonowania zdezintegrowanego i rozpraszającego się JA, które podtrzymuje poczucie pychy, samowystarczalności, gotowości do buntowania się wobec zewnętrznych ograniczeń.
Te trzy mechanizmy razem powodują, że całościowa orientacja życiowa osoby uzależnionej w jej świadomości ma taki kształt, jakby ten człowiek był wszechmocną istotą o nieograniczonych możliwościach. Największym paradoksem w uzależnieniu jest narastająca i trudna do zrozumienia przepaść między realiami, które pokazują słabość, upadki, porażki a rozpaczliwym podtrzymywaniem przekonania, że wszystko można ogarnąć i osiągnąć. Oczywiście ten stan nie trwa cały czas, są momenty załamywania się, przygnębienia, depresji, ale czasami widzimy, że paradoksalnie im głębiej w rozpaczy i beznadziejności psychologicznej zanurza się osoba uzależniona, tym bardziej w innych momentach próbuje się wspiąć na niebotyczny wierzchołek.
Jeżeli tak wygląda subiektywne doświadczanie wewnętrznego świata - wizje własnego życia obejmują naprzemiennie zapadanie w doliny, a potem wzloty - to rozpoznanie bezsilności ma zatrzymać tę beznadzieją "huśtawkę" i postawić tę osobę w jednoznacznej konfrontacji ze świadomością własnych niepowodzeń, niemożności.
Istotą sprawy jest jednak to, by osoba uzależniona stała się zdolna do dwóch rzeczy jednocześnie. Zatrzymać się ze świadomością porażek, destrukcji ważnych spraw w życiu osobistym i zobaczyć: "to jest miejsce, w którym się znajduję, ale to nie jest miejsce, w którym będę musiał spędzić resztę życia". Dlatego należy pomóc alkoholikowi w oswojeniu prawdy o jego życiu; by przygotować go do zmiany drogi, by mógł doświadczyć swojej sytuacji życiowej, jako takiej, w której trzeba zacząć pracę nad całkowitą zmianą swojej w świecie.
To jest przełomowe znaczenie uznawania bezsilności. Przeżycie tego stanu i przekształcenie go w początek nowej drogi jest niesłychanie wymagające. Ludzie bronią się przed tym. Nie mają na ogół dość siły, kompetencji, wsparcia, by w tym miejscu zatrzymać się na dłużej, by utrzymywać kontakt ze świadomością tego całego obszaru destrukcji, porażek, zawodów. W strategii naszego postępowania klinicznego musimy nie tylko podejmować różnego rodzaju kroki, żeby pacjent zobaczył i rozpoznał razem z nami te dowody i informacje, ale musimy też pilnować, aby nie uciekł z tego bolącego, przerażającego miejsca, i aby mógł się utrzymać w kontakcie z nim.
Pamiętamy, że nie jest to dla niego nowe miejsce, on tam już był, ale panicznie uciekał od niego w alkohol. Jak doprowadzić do tego, by nie uciekł? To już jest kwestia specyficznych procedur i umiejętności osobistych terapeutów. To ciężka praca.
Musimy także być świadomi, że od momentu, gdy uznawanie bezsilności zrobiło się popularne, gdy zaczęto o tym mówić na mityngach i grupach, pisać w gazetach, zwiększyło się prawdopodobieństwo deklaratywnego, powierzchownego uznawania bezsilności. Wiemy, że można się tego nauczyć tylko werbalnie. Wiemy również, że uznawanie bezsilności może być doświadczane w różny sposób.
* * *
Na początku terapii chodzi przede wszystkim o to, by pacjent zrozumiał istotę uzależnienia. Uczymy pacjentów tak rozumieć i definiować tę chorobę, by zaczęli systematycznie pracować nad sobą dopiero wtedy, gdy powiedzą: jestem bezsilny, uznaję, że jestem alkoholikiem. Uczymy ich wstępnych metod, czy technik kontrolowania abstynencji.
Trzeba to wyraźnie odróżniać - kontrolowanie picia, to nie jest kontrolowanie abstynencji. Z faktu, że ktoś jest bezsilny wobec alkoholu nie wynika, że jest bezsilny wobec kontrolowania abstynencji. Chodzi o to, by wszystkimi sposobami ją kontrolować; by trzymanie się z dala od alkoholu było czymś stałym, nieprzypadkowym. To jedna z bardziej istotnych przemian, żeby beznadziejne próby kontrolowania picia zostały przekształcone w próby kontrolowania abstynencji, by w człowieku rosło poczucie, że jest zdolny do tego, by nie pić. To jest pierwszy poziom: zrozumieć chorobę, istotne elementy procesu zdrowienia, nauczyć się kontrolować abstynencję.
Praca nad uznawaniem bezsilności bardzo często wykorzystywana jest do pracy na pierwszym, dość powierzchownym poziomie. Spora część programów terapeutycznych, w których pracuje się nad uznawaniem bezsilności, na tym głównie się koncentruje. Nie można tego etapu lekceważyć, bo przez jakiś czas chodzi głównie o to, by stabilizowała się abstynencja, ale musimy pamiętać, że jest drugi, głębszy poziom. Poziom, na którym może dokonać się głęboka osobista przemiana, obejmująca podstawy orientacji życiowej: kim jestem, jakie jest moje miejsce, jaki jest świat, jakie życie. Na ten poziom trudniej się dostać i trudniej na nim pracować niż na pierwszym poziomie.
Wiemy z doświadczenia, że są ludzie utrzymujący wzorową abstynencję, którzy nie zmienili się w istotny sposób. Widać po nich, że są pełni arogancji, pychy, popadają w rozpacz, nie wszystko jest na ich zawołanie. Udaje im się na tym powierzchownym poziomie utrzymać abstynencję, ale wewnątrz niewiele się zmieniło.
Są też inne przypadki: widzimy człowieka, w kontakcie z którym czuje się wewnętrzny ład, pokorę bez samoponiżenia, łagodność dla siebie, spokojne przygotowywanie się do tego, co można zmienić, a czego nie. I mamy poczucie, że stało się coś więcej, że ten człowiek nie tylko przestał pić. To jest głębszy poziom, na którym chodzi o coś więcej niż wyuczone i deklaratywne uznanie bezsilności wobec alkoholu. Samo uznanie nie powoduje zmian, ale może być potężnym impulsem do głębokiego zrewidowania fundamentów swojej egzystencji, systemu wartości, oczekiwań w stosunku do świata.
* * *
Na drodze do głębszego uznania bezsilności często pojawia się sprzeciw. Sprzeciw wobec wyzwania, które tworzy uznanie bezsilności, jest naturalnym odruchem. Warto pomóc pacjentowi w zrozumieniu tego sprzeciwu, tego buntu. Powinien to poczuć, by wiedział, że coś się w nim zaczyna zmieniać.
Gdy pacjent przechodzi przez ten sprzeciw, to może pojawiać się w nim gotowość do podporządkowania, uległości, ale w tej fazie często jest to tylko powierzchowna akceptacja bezsilności. Terapeuci powinni być szczególnie uczuleni na rozpoznawanie tego zjawiska. Ludzie, a alkoholicy w szczególności, potrafią dla doraźnych celów schylić kark, pokłonić się, zacząć przepraszać. Z punktu widzenia celu terapeutycznego powierzchowna akceptacja i uległość może być bardziej niebezpieczna niż sprzeciw.
Dopiero po zrozumieniu i przepracowaniu tego sprzeciwu zaczyna rozwijać się zdolność do rzeczywistego poddania się i do autentycznej akceptacji faktów.
Pacjenci często próbują podporządkować się naszym oczekiwaniom w sposób fasadowy i powierzchowny. Gdy uważnie analizujemy pracę z pacjentami, możemy zobaczyć specyficzną pułapkę uległości i podporządkowania. Polega ona na zgadzaniu się i podążaniu w "słusznym" kierunku, ale tylko pod naciskiem okoliczności, sugestywnego oddziaływania terapeutów. Pacjent nie ma głębokiego przekonania, ale godzi się, by uzyskać profity, pokazać przed innymi, że jest bardziej zaawansowany w terapii albo dla tzw. "świętego spokoju". Ta pozorna uległość może być obroną przed głębszą, rzeczywistą zmianą.
U osoby uzależnionej, która pracuje nad uznaniem bezsilności wobec alkoholu, często pojawiają się mieszane uczucia, wewnętrzny spór między różnymi elementami własnego JA, które jest rozczłonkowane i rozdarte. Np. pacjent zaczyna rozpoznawać u siebie poczucie słabości i krzywdy, ale w jego JA kryje się również bunt wobec otoczenia, może pojawiać się poczucie winy.
Innym zjawiskiem, które może tworzyć pułapkę jest tzw. oczekiwanie na cud; "przyjdzie dzień, gdy coś się stanie, gdy ktoś mnie tylko dotknie i będę uzdrowiony". To oczekiwanie na cud jest bardzo mocno kształtowane przez mitologię trzeźwienia i zdrowienia podtrzymywaną w środowiskach samopomocowych i w publikowanych piciorysach. Alkoholicy często opowiadają o sobie: "któregoś dnia coś mnie tknęło i to była chwila, która zmieniła całe moje życie" albo: "doktor X powiedział: albo przestaniesz pić, albo umrzesz i wtedy przestałem". To częsty motyw obecny w retrospektywnych relacjach, który podtrzymuje złudzenie, że nie trzeba się tak strasznie napracować, tylko po prostu czekać i w końcu coś dobrego się zdarzy.
Tym, co szczególnie utrudnia głębsze uznanie i zaakceptowanie bezsilności, jest lęk przed ostateczną utratą alkoholu i przed niedostępnością tych stanów emocjonalnych, które pojawiają się po wypiciu go.
Warto zwrócić uwagę na inne, bardzo ważne zjawisko. Wielu ludzi, nie tylko uzależnionych, odczuwa bardzo silny lęk przed oddaniem się i zawierzeniem, związany z obawą utraty osobistej kontroli nad własnym życiem. Dla wielu najtrudniejszą granicą jest lęk przed całkowitym poddaniem się, co jest postrzegane jako wyrzeczenie się swej woli - nawet gdy ze swej woli człowiek nie robi użytku.
Na czym polegałaby istota prawdziwego uznania bezsilności wobec alkoholu?
Po pierwsze musimy pamiętać, że nie można kogoś zmusić do prawdziwej akceptacji. Nie można więc myśleć, że sama presja załatwi sprawę. Musimy być tego świadomi, choć sami stwarzamy tę presję podając fakty i opinie, by działały one na osobę uzależnioną.
Kolejną istotną sprawą jest otwieranie się i rezygnowanie z oporu. Bardzo ważne jest doświadczenie otwierania się wewnętrznego. Oznacza to świadome doświadczenie osobistego aktu rezygnacji: "mogę się bronić, nadal mam potrzebę obrony przed tymi faktami, przed presją, ale teraz po prostu rezygnuję". Ta rezygnacja z oporu i otwieranie się różnie wygląda, czasami to krok po kroku, czasami odważny skok na głęboką wodę.
Strategia terapeutyczna sugeruje, by pacjent był tego świadomy. Od pewnego momentu można na ten temat rozmawiać z nim. Jeżeli uznamy, że ma prawo oporu i sprzeciwu, to będzie z nami współpracował. Warto czasem powiedzieć: "Uznawanie bezsilności to bardzo ważna rzecz, ale wiemy, że to nie pójdzie łatwo. Wiemy, że będziesz się bronić, i to jest w porządku. To jest ludzkie. Możemy ci w tym towarzyszyć, ale najważniejsze, abyś był uczciwy wobec siebie i świadomy trudności jakie spotykasz w tej sprawie". To pomaga w pracy nad tym, żeby się otwierać i nie rezygnować.
Kolejny etap procesu to pojawienie się stopniowego uspokojenia, rozluźnienia. Często są to wskaźniki głębokości uznania bezsilności. Czasem widzimy kogoś, kto deklaruje, że się poddał, akceptuje, uznaje swą bezsilność, a jest sztywny i spięty. Wtedy pojawiają się w nas wątpliwości, choć oczywiście nie oznacza to, że uznanie bezsilności wobec alkoholu to sposób na rozluźnienie i spokój wewnętrzny. Istnieje wiele powodów, dla których ludzie pracujący nad wewnętrzną przemianą bywają spięci i zmartwieni. Na ogół wysiłek, którego dokonali dopiero otwiera drogę do dalszej i trudnej pracy nad zmianą siebie i własnego życia. Gdy kończy się to podstawowe zmaganie wewnętrzne dotyczące rozpoznania i uznania destrukcyjnej roli alkoholu we własnym życiu, często pojawia się zdolność do koncentracji energii na dalszym procesie zdrowienia oraz gotowość i większa odwaga do szczerego spojrzenia na siebie.
Następnym zjawiskiem obserwowanym w tym procesie jest fakt, że akceptowanie bezsilności na ogół jest związane ze wzrostem autentycznej zdolności do przyjmowania pomocy. Pacjent staje się gotowy do szukania pomocy, bo zmniejszyła się ilość tej specyficznej dla alkoholików wewnętrznej dumy i oporu przed ujawnieniem słabości. W związku z tym pacjent nie odczuwa już pomocy jako poniżenia.
Następny krok to rozstawanie się z fałszywymi przekonaniami, mitami na temat własnej mocy, własnego sprytu. Warto wskazać mity na temat mocy i sprytu. Zdarza się, że osoba uzależniona traci wizję, że jest mocna, potężna, ale zostaje jej wiara w spryt: coś można jeszcze zakombinować. Niełatwo z tego zrezygnować. Rozstanie z mitami to część procesu akceptacji i poddawania się. Rozstać się trzeba także z iluzją samokontroli nad alkoholem.
Co dalej? Dalej mamy już prawdziwe wyrzekanie się alkoholu i pogodzenie się z pełną abstynencją. To trudna sprawa. Za dużo było wobec tego napoju nadziei, pragnień, oczekiwań, żeby tak łatwo było się z nim rozstać. Częścią tego procesu uznania bezsilności (trzeba pamiętać, że głębokie uznanie własnej bezsilności jest bardzo mocnym argumentem przemawiającym za tym, by się z piciem rozstać) jest decyzja opatra nie tylko na zasadzie, że nie będę już grzeszył, ale dlatego, że mnie to już nie interesuje.
* * *
Ostatni etap to rozwijające się mocne pragnienie, żeby korzystać z zasobów trwałego, niepodważalnego źródła mocy. W tym miejscu procesu terapii rozwija się solidny pomost, który jest tworzeniem zdolności do tego, żeby swoje życie, egzystencję umieścić poza osobistym układem odniesienia wyższego porządku, dobra i mocy. Dla niektórych ludzi jest to spotkanie z obecnością Boga, dla innych to doświadczenie wartości w życiu. Oznacza to zaangażowanie się w to, co nazywamy rozwojem duchowym. W miejscu gdzie było szarpanie, zmaganie pojawia się spokój i poddanie wobec swoich ograniczeń. Czasami pojawia się pragnienie, by życie bardziej odnosić do świata wartości niż do świata swoich pragnień. Jeśli mówimy o znaczeniu pracy nad rozwojem duchowym w procesie terapii, to chodzi nam o to, żeby pomóc pacjentom przygotować się do tego, by ich orientacja życiowa była w większym stopniu zakorzeniona w wartościach jako źródle dobra i zła. To jest ostatni element przemiany, która pokazuje autentyczny i zdrowy proces uznawania swej bezsilności wobec alkoholu jako coś więcej niż rozpacz, że alkohol nie jest już dla mnie.
* * *
Kilka uwag na temat tego, co nazywamy paradoksalną zmianą. Uznawanie bezsilności wobec alkoholu jest jednym z klasycznych przykładów na tzw. paradoksalną koncepcję zmiany osobistej. Na czym polega ten paradoks? Uznanie bezsilności po to, by uzyskać moc. Paradoks to jest coś, co nie jest w zgodzie z logiką. Zgodnie z logiką jeżeli chcę mieć moc, to w żadnym wypadku nie mogę godzić się z bezsilnością. To jest nie tylko logika alkoholika. To bardzo powszechne przekonanie, którym kierujemy się w życiu. Praca nad uznaniem bezsilności to jeden z lepszych przykładów, że głębokie zmiany w człowieku mogą zachodzić wtedy, kiedy w jakiejś ważnej sprawie rozstajemy się w z taką racjonalną logiką. Spotykamy się z paradoksem: poddając się uzyskujemy moc.
Innym paradoksem, z którego często korzystają alkoholicy w procesie zdrowienia, jest odkrywanie, że na samym dnie zła można odkryć dobro. Podobnie jest w sposobie podejścia do grzechu w religii - tam też za cienką ścianką grzechu kryje się szansa na dobro i można przejść na drugą stronę.
Gdy analizujemy procesy zmian osobistych dostrzegamy dwie kategorie zmian. Z pierwszą mamy do czynienia, gdy zmiana w człowieku następuje w obrębie tego samego spójnego systemu przekonań, logiki, wyobrażeń, sądów na temat życia, świata, samego siebie. Wizja świata pozostaje taka sama, tylko coś jest ulepszone, udoskonalone. Większość zmian, nad którymi pracujemy jest na tym poziomie. Nie zmieniają się fundamenty - zostaje ten sam dom, tylko inaczej go meblujemy.
Istnieje jednak druga kategoria zmian osobistych. Taka, która polega na całkowitej zmianie lub rekonstrukcji fundamentów życia osobistego - przebudowuję cały dom lub zostawiam stary i wyprowadzam się do innego. Poddaję głębokiej rewizji cały swój światopogląd, wizję świata, filozofię, przekonania i siebie. W pewnych okolicznościach u części osób dokonuje się taka zmiana związana z uznawaniem bezsilności, ale nie jest to częste zjawisko.
W placówce terapeutycznej raczej nie możemy nastawiać się, że będziemy próbowali pracować ze wszystkimi pacjentami nad wprowadzaniem drugiej kategorii zmian, bo byłoby to zbyt ambitne i na ogół mało realistyczne. Czasem jednak się zdarza. Można przypuszczać, że także we wspólnocie Anonimowych Alkoholików tylko część uczestników przechodzi taką przemianę. Znaczna część zmian dokonuje się na tym pierwszym poziomie, co wcale nie oznacza, że nie mogą one być ważne i głębokie. Gdy zmienia się stosunek do tego podstawowego źródła mocy i człowiek doświadcza głębokiego poddania się Sile Wyższej, rezygnuje z utrzymywania tej mocy własnymi rękoma i trwale zwraca się w stronę zewnętrznego źródła mocy po wsparcie.
Wydaje się, że w profesjonalnej placówce nie mamy "pełnomocnictwa moralnego", żeby oferować taką przemianę. Nie zawieramy z pacjentami na to kontraktu. Nie próbujemy ludzi nawrócić, przekształcić ich całego życia. Musimy więc uzyskiwać solidne rezultaty w oparciu o coś innego niż obietnica fundamentalnej i dramatycznej przemiany. Nie pracujemy w oparciu o takie założenia, choć zdarza się, że nasza praca pomaga w osiągnięciu w przyszłości przez pacjenta zdolności do zaangażowania się w poszukiwanie głębokiej przemiany i reorientacji własnego życia.
Uczymy się więc strategii sięgającej w głąb, ale nie prowadzającej do konwersji religijno-duchowej. Wierzymy, że znaczące zmiany osobiste możemy osiągnąć nie tylko tą drogą. Oczywiście bardzo ważna jest sprawa źródła mocy, z którego osoba uzależniona, uznając swą bezsilność wobec alkoholu i choroby, będzie mogła korzystać. Jeśli prowadzimy pacjenta w tę stronę, to musimy czuć się odpowiedzialni i powinniśmy być przygotowani, by pomagać mu w sięganiu do różnych źródeł: tych, które zakorzenione są w świecie wartości, i tych, które wyłaniają się z pomocnej obecności innych ludzi i z życia rodzinnego oraz tych, które pacjent znajdzie oparcia w samym sobie. Możemy pomóc mu w nauce poprawiania poczucia własnej wartości, poczucia wewnętrznej integracji, rozstawania się z lękiem. Pomagając w uznawaniu bezsilności, w rozstawaniu się z nieprawdziwym, iluzorycznym marzeniem, że będzie można kontrolować rzeczy, których nie można kontrolować, staramy się pomagać pacjentom, żeby te wewnętrzne źródła mocy i oparcia rozwijali, by uczyli się czerpać z różnych źródeł mocy w służbie życia.
Bardzo ważnym aspektem psychologicznej przemiany pacjenta prowadzącej do zdrowienia, związanym z uznawaniem bezsilności wobec alkoholu, jest zmiana sposobu określania własnej tożsamości pacjenta związanej z alkoholem, zaczynająca się od uporczywego powtarzania "nie jestem alkoholikiem". O tym jak przebiega ten proces i w jaki sposób wspiera on proces uznawania własnej bezsilności wobec alkoholu -- w następnym numerze TUW.
Jerzy Mellibruda
Autor jest superwizorem PTP, twórcą koncepcji psychologicznych, dyrektorem Instytutu Psychologii Zdrowia, wykładowcą w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej.