Moja praca z dzieckiem uwikłanym w przemoc domową
Katarzyna Fenik
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 5
Najważniejszą postacią w mojej pracy jest dziecko - ono jest moim klientem. Chodzi mi o jego przyszłość i stan emocjonalny. W przypadku osoby dorosłej często mawiamy, że - skoro przemoc jest odebraniem mocy w decydowaniu o sobie czy o swoim bezpieczeństwie - to wychodzenie z przemocy musi nastąpić poprzez starania tej osoby o odzyskanie własnej mocy. Ten pierwszy sukces będzie dowodem na to, że jest ona w stanie odnaleźć siłę do ochrony samej siebie. A jak jest w przypadku dziecka?
Pracuję z dziećmi, które są ofiarami przemocy w rodzinie i za trafne uważam określenie, że dziecko jest uwikłane w tę przemoc. Ma ona adresata i nadawcę - może być skierowana również na dziecko. Trudno jednak uznać, że "jest ono po którejś stronie". Jeśli ma zerwaną więź z jednym z rodziców, można mówić raczej o zamrożeniu uczuć niż o braku więzi. Rodzina jest więc ważna nie tylko z punktu widzenia mojej diagnozy oraz przy określaniu potrzeb dziecka, ale też przy poszukiwaniu czynników wyzwalających z przemocy i planowaniu zmian.
W tej szczególnej sytuacji, jaką jest przemoc w rodzinie, zazwyczaj szukam osoby dorosłej, która będzie wspierała dziecko. Jego bliscy są mi niezbędni w pracy terapeutycznej nawet wtedy, gdy okazują się kolejnymi osobami krzywdzącymi dziecko albo je zaniedbującymi.
Często zdarza się, że matka, która wraz z dzieckiem uciekła z domu pełnego przemocy, w procesie diagnozowania okazuje się także sprawcą jego cierpień - nawet wiele lat po tym, jak przemoc ustała. Na wstępne spotkanie zapraszam przynajmniej jednego z dorosłych opiekunów dziecka. Wartość opowiedzianej historii nadużyć jest istotna dla diagnozy rozmiarów przemocy stosowanej wobec dziecka, a także daje mi opis zdarzeń, których dziecko było świadkiem. Istotną sprawą, której nie pomijam, jest obszar zaniedbania jego potrzeb emocjonalnych. Tak więc do diagnozy zranień przydaje się chociaż jedno z rodziców. Jednak zawsze próbuję określić, na jakich płaszczyznach mogę współpracować z obydwojgiem rodziców. Wyjątkiem jest sytuacja, w której dziecko wyraźnie nie chce kontaktu z rodzicem - sprawcą przemocy. Ale zdarza się, że ani matka, ani ojciec nie są osobami, na których można oprzeć oddziaływania terapeutyczne. Zazwyczaj szukam wtedy innych osób bliskich dziecku, które będą służyły jako pozytywny układ odniesienia.
Rola bliskich jest ważna nie tylko w procesie diagnozowania zranień: bywają oni także przyczyną braku zmian, chociażby z powodu przekazywania fałszywego obrazu rzeczywistości, na przykład po orzeczeniu przez sąd ograniczenia praw rodzicielskich: "Twój tata już nie będzie twoim tatą".
Przy planowaniu zaspokajania potrzeb dziecka potrzebuję opinii mojego młodego klienta - co on lub ona chce, żeby się zmieniło. Zazwyczaj podczas wstępnego wywiadu z jednym z rodziców pytam o ich oczekiwania wobec terapii dziecka, zwłaszcza po to, żeby zweryfikować błędne wyobrażenia o mojej roli w tej pracy. Czasami rodzic oczekuje, że stanę się "stroną w postępowaniu sądowym" i wejdę w przymierze przeciwko sprawcy cierpień dziecka. Szczególnie trudna sytuacja powstaje, kiedy sąd wzywa mnie na świadka jako terapeutę dziecka; dzieje się tak nie tylko w sprawach karnych z art. 207 kk (znęcanie się). Zdarzyło się kiedyś, że kilka dni po rozprawie zostałam zaskoczona oczekiwaniem, żebym wraz z matką dziecka cieszyła się, że sprawcy odebrali prawa rodzicielskie.
Zawsze dbam o integralność emocjonalną dziecka, staram się nie tworzyć sytuacji, w której będę podejmować za nie decyzje dotyczące treści poruszanych w terapii. To ono decyduje, o czym możemy rozmawiać, a na jakie tematy jest jeszcze za wcześnie. Daję mu również możliwość pozostawienia informacji tylko dla mnie. Poszanowanie godności rozumiem w ten sposób, że daję mu prawo do tajemnic przed rodzicami. Jeżeli tajemnica ma treść, która mnie niepokoi, stanowi zagrożenie życia i zdrowia dziecka, wówczas rozmawiamy o formie jej ujawnienia albo zadbania o bezpieczeństwo.
Cały proces terapii opiera się na odkryciu wraz z dzieckiem istoty przemocy w jego rodzinie: znalezieniu osób odpowiedzialnych za przemoc i nazwaniu jej przemocą. Zosia Touzimska, która uczyła mnie pracy terapeutycznej z maltretowanymi dziećmi, na określenie tego procesu używała nazwy meaning-making (ang. nadawanie znaczenia czy sensu). Rozumiem ten termin właśnie jako zrozumienie przemocy, uświadomienie sobie tego, co zaszło w domu. To jakby zlikwidowanie płaszczyzny, na której mogłyby rozwinąć się zaburzenia osobowości, wykształcić odległe skutki przemocy, w tym stosowanie przemocy we własnych związkach.
W pracy terapeutycznej z dzieckiem - ofiarą przemocy w rodzinie pojawia się perspektywa współpracy z różnymi instytucjami i przedstawicielami różnych służb. Pierwszą ważną osobę, którą chciałabym wymienić, jest lekarz. Jeżeli wiem, że dziecko mieszka z rodziną, w której dochodzi do aktów przemocy, i jest narażone na utratę zdrowia lub życia, mogę - po uzgodnieniu z dzieckiem najskuteczniejszej strategii postępowania - przeprowadzić interwencję. Zawsze gdy wiem o uszkodzeniu ciała dziecka, staram się skontaktować z lekarzem, żeby je zbadał i opisał obrażenia.
Zdarza się, że u dzieci uwikłanych w przemoc domową występują poważne zaburzenia o podłożu psychicznym - stany depresyjne, dysocjacje, próby samobójcze, poważne myśli samobójczych i inne - do których jest mi potrzebna diagnoza psychiatry lub innego specjalisty, aby wykluczyć ciężkie zaburzenia psychiczne.
W działaniach prawnych na rzecz dziecka często uczestniczy kurator, który może być pomocny w ustaleniu sposobu kontaktowania się dziecka z terapeutą, kiedy zgłasza ono jakieś trudności w regularnym spotykaniu się, a przyczyną może być brak zgody ze strony rodziców. Myślę tu o sytuacjach, kiedy ten brak zgody nie ma uzasadnienia, a dziecko potrzebuje kontaktu. Czasem nasz pierwszy kontakt odbywa się właśnie poprzez kuratora.
Jeżeli chodzi o policję, specjalista ds. nieletnich to osoba, do której zwracam się z wątpliwościami i pytaniami o sytuację rodzinną dziecka. W razie zagrożenia jego życia i zdrowia mogę poprosić policję o interwencję u niego w domu.
Czasami jako terapeuta występuję z wnioskiem do prokuratury, na przykład o przesłuchanie dziecka w bezpiecznym miejscu lub bez osoby oskarżonej na sali sądowej. Przewiduję też możliwość złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa znęcania się nad dzieckiem, jeśli z jakichś powodów to zawiadomienie nie może być złożone przez dziecko lub jego opiekunów. Wiem, że mam społeczny obowiązek poinformowania prokuratury o posiadanych przez mnie informacjach, zawsze jednak robię to po uzgodnieniu z dzieckiem lub choćby po poinformowaniu go o moich zamiarach.
Sąd ma prawo wezwać mnie na świadka, a ja mam obowiązek się stawić i udzielić informacji dotyczących toczącego się postępowania. Łatwo pomylić swoją rolę z rolą biegłego - trudno wyplątać się z zadawanego przez sędziego pytania: "Czy jest pani pewna, że ojciec znęcał się nad dzieckiem?". Również pracownicy szkoły - pedagog, psycholog, dyrektor - zwracają się do mnie z prośbą o współpracę w pomaganiu dziecku wychowującemu się w rodzinie z przemocą.
Kontakty ze specjalistami z innych dziedzin są niezbędne, mogą jednak zaburzyć rytm pracy terapeutycznej. Myślę, że w pomaganiu krzywdzonym dzieciom terapeuta może być elastyczny i zgodnie ze swoim przekonaniem podejmować także inne działania na rzecz dzieci albo prosić inne osoby o pomoc.