Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Konkretyzacja czy konfrontacja? O podważaniu fałszywych niszczących przekonań

Anna Dodziuk

Rok: 2004
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 6

Sadzę, że znaczną część psychoterapii - w tym również psychoterapii uzależnień - można postrzegać jako wykrywanie i podważanie fałszywych przekonań, które utrudniają lub wręcz niszczą człowiekowi życie. Niektóre z nich są tak wyraźnie widoczne, że wystarczy wskazać je palcem, do innych trudno się dostać i wymagają specjalnych zabiegów, żeby doszło do ich ujawnienia. Różnią się trwałością i odpornością na zmianę, co zapewne wiąże się z tym, jak dawno, jak długo, jakimi sposobami, a przede wszystkim przez jak ważne osoby lub grupy zostały "zainstalowane" w psychice.
Z różnorodnej problematyki destrukcyjnych przekonań w psychoterapii zdecydowałam się wybrać część najbardziej praktyczną: jak pracować z fałszywymi, niszczącymi przekonaniami? Mogę tu raczej zasygnalizować niektóre kierunki pracy, niż wyczerpująco przedstawić tę kwestię.

Proste i nieco bardziej skomplikowane sposoby docierania do stereotypowych przekonań tkwiących w umyśle osoby, z którą pracujemy. Bodaj najczęściej posługujemy się ich "wykrywaniem" biernym: słuchamy wypowiedzi klienta, podsumowujemy je i po prostu dzielimy się z nim naszą sugestią, dzięki czemu może on zauważyć swoje fałszywe przekonanie i zgodzić się z naszym poglądem. Na przykład w pierwszym kontakcie terapeuci nieraz mówią: "Widzę, że picie alkoholu zaczęło już panu (pani) przeszkadzać".
Niemal równie proste jest wnioskowanie z niedopowiedzeń: zauważamy wówczas, że klient coś konsekwentnie pomija, nie mówi o jakiejś sprawie, chociaż aż prosiłoby się, żeby ją poruszyć. Najprostszym przykładem może być powiedzenie we wstępnej rozmowie komuś, kto przyszedł do poradni odwykowej - czy to osoba uzależniona, czy członek rodziny - że piwo również jest alkoholem i trzeba je brać pod uwagę, przyglądając się, w jaki sposób i ile człowiek pije.
Jednym z naszych głównych narzędzi wykrywania stereotypowego myślenia jest zadawanie pytań. Kiedy pracowałam w poradni rodzinnej, często pytałam osoby niezadowolone ze swojego związku: "A co pani (pan) myśli o małżeństwie w ogóle?" i w odpowiedzi nieraz słyszałam co najmniej kilka przekonań o charakterze samospełniającego się proroctwa: "To ciężki krzyż" (kobiety), "Nikomu nie uda się zadowolić żony" (mężczyźni), "Mężczyzna i kobieta są z innej gliny, nigdy nie będą mogli się porozumieć" i mnóstwo innych.
Używam także - raczej w pracy grupowej - innej prostej techniki, którą poznałam na warsztacie amerykańskiej terapeutki Sondry Ray. Otóż na kartce czystego papieru piszemy u góry "Co najgorszego sądzisz o...?" - tu wpisuje się to, nad czym aktualnie pracujemy, na przykład seks, kontakty z dziećmi, swoje szanse na sukces w życiu, pieniądze; ale najczęściej pracuję ze zdaniem "Najgorsze, co myślę o sobie, to...". Zwracam się z prośbą do grupy, żeby nie wprowadzać cenzury i pisać, co przyjdzie do głowy, nawet gdyby wydawało się to absurdalne albo dziecinne czy powtarzało się. Prawie u wszystkich uczestników obok mniej lub bardziej znanych przekonań, pojawiają się i takie, które nigdy wcześniej nie dochodziły do głosu, są jednak rozpoznawane jako własne.
Niekiedy chodzi o uzyskanie lepszego rozeznania, zwłaszcza gdy staramy się dotrzeć do przekonań na własny temat. Wówczas zamiast kartki przygotowuję tabelkę, która ujawnia także ich źródła i sposoby przekazywania oraz wpływ na dalsze życie. Zdumiewające jest, jak dużo uczestnicy grupy w ten prosty sposób dowiadują się o sobie - materiału do pracy mamy zwykle na kilkanaście godzin zajęć. Często słyszę też taki komentarz: "Teraz wszystko widać jak na dłoni", "Wydaje się to takie oczywiste, dlaczego nie wpadłem na to wcześniej?".
Tu chcę powiedzieć z pewnym wyprzedzeniem, że fałszywe przekonania, które udaje się ujawnić i które klient może usłyszeć z zewnątrz lub zobaczyć napisane na papierze, słabną i nikną, tracą władzę nad człowiekiem przez sam fakt, że wydobywa się je na światło dzienne i umożliwia obejrzenie z dystansu. Tak więc do pewnego stopnia ujawnianie jest też sposobem ich podważania i unieważniania.


Sposoby podważania niszczących przekonań. Tu również mogę tylko wspomnieć o pewnych kierunkach pracy, jest to bowiem tematyka na tyle obszerna, że na przykład o zmianie negatywnych przekonań na własny temat, czyli pracy nad podniesieniem samooceny, napisane zostały całe biblioteki. Nie zawsze jednak w terapii świadomie używamy narzędzi, jakie mamy do dyspozycji, dlatego chciałabym o nich przypomnieć.
A więc znów zaczynając od najprostszego - stereotypowe myślenie naszych klientów podważa głośne wyrażanie innych przekonań przez terapeutę. Tak się dzieje, kiedy w opowieści żony alkoholika o fatalnym traktowaniu jej i dzieci od czasu do czasu pojawia się stwierdzenie, że właściwie rodzinie jego picie nie przeszkadza. Kilka słów terapeuty, choćby: "A ja myślę, że jednak przeszkadza, i to bardzo", potrafi zapoczątkować proces zmiany postrzegania sytuacji przez tę kobietę.
Jest pewien rodzaj destrukcyjnego myślenia, któremu - jak wskazują moje obserwacje z warsztatów szkoleniowych - terapeuci przeciwstawiają się rzadko, chociaż ich szczególna pozycja wyposaża w wielką moc nawet najprostsze słowa, pozornie niewiele znaczące. Mam tu na myśli sytuację, kiedy człowiek, z którym pracujemy, zaczyna mówić źle o sobie, dając wyraz przekonaniom ogólnym w rodzaju "Jestem do niczego", "Zawsze wszystko psuję", "Nikomu na mnie nie zależy", "Nie mam nic do ofiarowania innym" - daje wyraz myśleniu ze względu na swoją ogólność niewątpliwie fałszywemu. Moim zdaniem terapeuci, którzy coś takiego usłyszą, mają obowiązek wypowiedzieć swój pozytywny pogląd, chociaż niestety najczęściej tego nie robią.
Sprawa się komplikuje, gdy chodzi o podstawową fazę terapii uzależnienia. Znam osoby, które w obawie przed wspieraniem mechanizmu iluzji i zaprzeczania nie są w żadnej sytuacji gotowe do wspierania człowieka, zapominając o tym, że siedzi przed nimi osoba, która się boi, wstydzi i ma niezwykle niską samoocenę - nawet jeżeli prezentuje się jako arogancka, pewna siebie, zaczepna. Potrzeba więc w takiej sytuacji dodatkowej czujności, aby precyzyjnie odróżniać oddziaływania na rzecz adekwatnego postrzegania przez klienta swojego picia i jego konsekwencji od oczerniania i "dołowania".
Bodaj najbardziej użytecznym czy też skutecznym narzędziem podważania ogólnych sądów jest konkretyzowanie. Z tym sposobem postępowania w psychoterapii ogólnej i w psychoterapii uzależnień mamy do czynienia bardzo często. Kiedy na przykład kobieta w grupie mówi: "Jestem złą matką", zawsze odpowiadam na to jednym słowem: "Udowodnij". I zabieramy się do szczegółowej analizy, co robi dla dziecka lub dzieci, ile jej to zajmuje czasu, jakie są jej uczucia, jak wygląda jej "wkład" w porównaniu z innymi kobietami. Innym przykładem, zresztą bardzo rozbudowanej procedury, jest "litraż", czyli podliczenie wypitego w latach uzależnienia alkoholu wraz z przeliczeniem, ile pieniędzy "poszło na przelew" i co można byłoby za to kupić - jako konkretyzacja podważająca fałszywe przekonania: "Piję jak wszyscy" lub "Mnie alkohol jeszcze takiej szkody nie wyrządził".
Innym sposobem kwestionowania przekonań, ulubionym przez terapeutów uzależnień, jest konfrontowanie, które polega na zanegowaniu przez terapeutę sądów ogólnych za pomocą przedstawienia rzeczywistego obrazu sytuacji. Najwcześniejsza konfrontacja zachodzi już na początku pierwszego spotkania w placówce odwykowej, kiedy w odpowiedzi na stwierdzenie "Mam trudności w małżeństwie" albo "Uwzięli się na mnie w pracy" pada zdanie: "Ale przecież nieprzypadkowo jest pan (lub pani) w poradni odwykowej". Niestety, konfrontacja niejednokrotnie służy do przepychania się czy wręcz walki z pacjentem, do zapędzania go w kozi róg, tak jakby była celem sama w sobie, podczas gdy celem - o czym zdarza się zapominać w konfrontacyjnym ferworze - jest pomoc w wejściu na drogę zdrowienia i/lub w jego kontynuowaniu.
Powstaje pytanie: jak ma się do siebie konkretyzacja i konfrontacja? Często używa się ich obydwu, towarzyszą sobie często zwłaszcza w podstawowej terapii uzależnienia, z ich udziałem konstruuje się procedury i technologie, z których trzeba wymienić na pierwszym miejscu cykl przewodników "Alkohol i moje życie" autorstwa Jerzego Mellibrudy - pacjent wyszukuje konkretne przykłady, jak alkohol uszkodził jego kontakty z ludźmi, życie rodzinne, sprawy zawodowe, zdrowie itd. Albo inny przykład: aby nie polegać na ogólnych przekonaniach, musi on wypisać szczegółowo zyski i straty związane z piciem i trzeźwieniem.
Zdarza się jednak, że konkretyzowanie jest stosowane jako "pomocnicza broń" w konfrontowaniu i wywołuje u atakowanego potrzebę bronienia się, zamiast służyć temu, żeby człowiek zobaczył niezgodność swoich przekonań z realnością poszczególnych zdarzeń w jego życiu i uznał ich fałszywość. To trochę tak, jak gdyby terapeuta pokazywał klienta palcem i pokrzykiwał: "A ja ci udowodnię, draniu, że jesteś alkoholikiem", zamiast przekonywać: "Spójrz na fakty, jeżeli one są prawdziwe, a przecież są, to picie alkoholu jest dla ciebie problemem i powinniś-my się nim razem zająć".
Jest jeszcze wiele innych sposobów, jednym z najpotężniejszych w pracy grupowej są informacje zwrotne - konfrontującej mocy grupy bardzo trudno się oprzeć.
Nie będę zajmować się tutaj sposobami zmiany przekonań pacjentów, z którymi podejmujemy głęboką pracę nad ich problemami emocjonalnymi, gdyż do tego potrzebny byłby inny typ opisu. Mnie zależało raczej na tym, żeby pokazać, jak wiele możliwości stwarza podejście bezpośrednio od strony przekonań.

Co utrudnia zmianę destrukcyjnych przekonań? Chcę tu powiedzieć o trzech czynnikach, które powodują, że racjonalne podejście do stereotypowych przekonań jest często nieskuteczne. Pierwszym powodem jest to, że zwykle nie są one jednoznacznie niszczące: mają też swój pozytywny aspekt, dają jakąś korzyść psychologiczną, inaczej nikt by się ich tak długo nie trzymał. Temu m.in., że to miód pomieszany z dziegciem, a nie sam dziegieć, zawdzięczamy ich zdumiewającą trwałość.
Ale również - a może przede wszystkim - temu, że odstąpienie od stereotypowego myślenia potrafi być niezwykle bolesne. Najczęściej przytacza się tu przykład alkoholika, który brnie w coraz większą destrukcję, nie rozstając się z przekonaniem, że "pije normalnie" i że "swoim piciem nie robi nikomu nic złego" albo "żona go prowokuje" - to pozwala mu nie dopuszczać do siebie poczucia winy i cierpienia związanego ze świadomością krzywdy wyrządzonej najbliższym. Może też ułatwić opanowanie lęku: dopóki człowiek trwa w przekonaniu, że "jeszcze nie jest tak źle", dopóty nie musi nic zmieniać i nie musi bać się, że na przykład trzeźwienie okaże się trudne, wyczerpujące i bezradosne albo że bez alkoholu nie potrafi ułożyć sobie życia.
Trzecim czynnikiem podtrzymującym fałszywe przekonania jest ich związek z samooceną: realistyczna korekta często musiałaby spowodować jej dramatyczny spadek. Przykładem mogą być matki młodocianych narkomanów: dziwimy się, jak mogą być tak ślepe i tak długo - mimo ewidentnych sygnałów - nie dostrzegać uzależnienia swojego dziecka. Tymczasem dla większości z nich uznanie, że "moje dziecko jest narkomanem" jest równoznaczne z powiedzeniem sobie: "Jeśli do tego dopuściłam, to znaczy, że nie nadaję się na matkę".

Na zakończenie chcę jeszcze raz podkreślić, że praca nad zmianą fałszywych przekonań dotyczy właściwie nie tyle nowego obszaru, co innego sposobu podejścia do znanej problematyki. W wielu przypadkach bardzo proste techniki pracy terapeutycznej pozwalają dotrzeć do trudno dostępnych - chciałoby się powiedzieć zastrzeżonych - treści i zacząć je zmieniać, jeżeli człowiekowi nie służą.



logo-z-napisem-białe