Z perspektywy historycznej
Wojciech Kołodziej
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 6
Na tworzenie i utrzymywanie się stereotypów nie bez wpływu pozostaje historia: dawny układ społeczny, warunki ekonomiczne, prawo i polityka władz mogą pozostawić ślad w powszechnie podzielanych przekonaniach. Nie inaczej dzieje się ze stereotypami wobec alkoholu.
Ze zjawiskiem obrotu alkoholem na ziemiach polskich
wiąże się problem tzw. propinacji - wyłącznego prawa pana do produkcji i sprzedaży trunków chłopom zamieszkującym w obrębie jego dóbr oraz obowiązek kupowania przez chłopów określonych z góry, a zazwyczaj nadmiernych ilości alkoholu w pańskiej karczmie.
W XVI wieku i następnych stuleciach feudalny przymus propinacji rozwinął się w całej pełni. W wielu dobrach za jedno z cięższych przestępstw uważane było korzystanie z "cudzej karczmy". Chłop, który z "uszczerbkiem pańskiej intraty" korzystał z usług karczmy nienależącej do jego pana, otrzymywał porcję plag lub był osadzony w dybach lub gąsiorze.
Dworskie browary zaczęły zyskiwać większe znaczenie w XVI wieku. Jednocześnie szlachta zaczęła ograniczać sprzedaż piwa miejskiego. Dworskie piwo i gorzałka były zwykle gorszego gatunku i dlatego w wielu dobrach utrwalił się zwyczaj zezwalania poddanym na nabywanie dobrego alkoholu z okazji wesel, chrzcin, pogrzebów lub choroby. Chłopi, którzy nie przestrzegali tych zasad, podlegali surowym karom cielesnym i pieniężnym. Bywało, że właściciele dóbr określali ilości napojów alkoholowych, które każdy poddany musiał nabyć w dworskiej karczmie (tzw. prawo narzutu).
W XIX wieku stopniowo ograniczano i znoszono propinację. Oficjalnie zniesiono ją w zaborze pruskim w 1845 roku, w Galicji w 1889 roku, w zaborze rosyjskim w 1898 roku. W praktyce na niektórych terenach propinacja zachowała się do początków XX wieku, zwłaszcza w Galicji.
Zainteresowanie problematyką alkoholową i skutkami alkoholizmu już w XIX wieku zaowocowało ukazaniem się kilku publikacji lekarskich, z których na pierwszy plan wysuwa się wydane w 1818 roku w Wilnie "Dzieło o pijaństwie przez Jakóba Szymkiewicza Nauk Wyzwolonych Filozofii, Medycyny i Chirurgii Doktora, Nadwornego Konsyliarza Jego Imperatorskiey Mości". Warte przypomnienia jest też dzieło "O pijaństwie i jego szkodliwych skutkach i o środkach zapobiegania onym" z 1844 roku autorstwa lekarza Fryderyka B. Hechela, profesora Akademii Medycznej w Krakowie, filantropa i organizatora działalności trzeźwościowej. Propagował on przeciwstawianie się zjawisku alkoholizmu jako drogę do "uobywatelniania chłopów jako pełnoprawnych i pełnowartościowych członków narodu".
W 1836 roku czynnych było w Galicji 4981 gorzelni, produkcja przekroczyła 600 tysięcy hektolitrów spirytusu stuprocentowego i wynosiła ponad 50% produkcji w całym państwie austro-węgierskim. W Królestwie Polskim w 1844 roku czynnych było 2094 gorzelnie, których produkcja wynosiła 460 tysięcy hektolitrów. Na jednego mieszkańca przypadało zatem 12 litrów czystego spirytusu rocznie.
Nową sytuację gospodarczą w obrocie spirytusu stworzyło wprowadzenie specjalnego opodatkowania produkcji wódki, tzw. akcyzy. W efekcie doprowadziło to do upadku mniejszych i słabszych finansowo gorzelni i ograniczyło możliwość powstawania nowych. W zaborze pruskim akcyzę wprowadzono w 1819 roku, w Galicji od 1836 roku (w niewielkiej wysokości i przy zastosowaniu ulg dla małych gorzelni). Natomiast produkcja spirytusu w Królestwie Polskim nadal rosła. Dopiero w latach 1862-1876 doszło i tam do zmniejszenia liczby gorzelni w związku z cofnięciem ulg dla małych gorzelni i stałym wzrostem akcyzy w ramach represji politycznych po powstaniu 1863 roku.
Od końca lat 70. XIX wieku nastąpił wyraźny postęp techniczny w gorzelnictwie. W latach 1862-1913 produkcja jednej gorzelni w Królestwie Polskim wzrosła ponad pięciokrotnie. Dominujące znaczenie miało nadal gorzelnictwo folwarczne, wiejskie. W zaborach pruskim i austriackim wytwarzało ono ponad 3/4 ogólnej produkcji spirytusu, a w Królestwie Polskim od 79 do 94%. W celu rozwoju tej gałęzi produkcji utworzono w 1905 roku Krajową Szkołę Gorzelnictwa i Stację Fermentacyjną w Dublanach. W zaborze pruskim na przełomie wieków wzrosła liczba gorzelni i produkcja, zahamowanie zaś rozwoju gospodarczego w całym zaborze nastąpiło dopiero przed wybuchem I wojny światowej. W Galicji spadek liczby gorzelni trwał do 1884 roku, po czym nastąpił stały wzrost. W 1910 roku ogółem na terenie odpowiadającym późniejszym obszarom II Rzeczypospolitej istniało 2500 gorzelni z produkcją 2600 tysięcy hektolitrów.
Na początku naszego stulecia odnotowano tendencję spadkową konsumpcji alkoholu: przeciętne spożycie w 1900 roku wynosiło na głowę 5.2 litra, a w 1901 - 4.7 litra. Niektórzy jednak wyrażali nieufność do ówczesnych statystyk. Podkreślano, że Polacy wypijali mnóstwo piwa dobrych marek oraz sporo gatunkowych wódek w zakładach gastronomicznych, a znaczna ilość alkoholu spożywana była w pokątnych melinach, gdzie kwitła jego sprzedaż przez całą drugą połowę XIX wieku. W dwudziestoleciu międzywojennym czynnych było 1486 gorzelni z łączną produkcją 860 tysięcy hektolitrów. Ten spadek zaznaczył się zwłaszcza w byłym zaborze austriackim (w Galicji), gdzie był aż pięciokrotny, ale i na terenie byłego zaboru pruskiego wytwarzano około połowy wcześniejszej produkcji. Właśnie w tym zaborze spożycie wódki było największe - 1.6 litra rocznie w przeliczeniu na 100% alkohol na jednego mieszkańca, najniższe zaś w Galicji - 0.6 litra. Średnio dla Polski spożycie wynosiło w 1937 roku 1.1 litra na mieszkańca. Trzeba dodać, że w latach 30. pojawiło się nielegalne gorzelnictwo ("pędzenie bimbru"): od roku 1931 do 1936 ujawniano co rok 3-5 tysiąca nielegalnych wytwórni wódki.
Jednocześnie w połowie XIX wieku rozwinął się na ziemiach polskich ruch trzeźwościowy związany z działalnością Kościoła rzymskokatolickiego. W 1844 roku w Piekarach Śląskich ksiądz A. Ficek i franciszkanin ojciec S. Brzozowski rozpoczęli działania, które w ciągu trzech lat ogarnęły od 300 do 500 tysięcy mieszkańców Górnego Śląska - uważa się, że zaangażowała się w ten ruch połowa Polaków mieszkających w tym regionie. W roku 1851 biskup wrocławski wyjednał dekret papieski nadający towarzystwom wstrzemięźliwości status bractw kościelnych.
Różnorodne aspekty alkoholizmu stanowiące w dużej mierze analizę i syntezę publikacji z przełomu XIX i XX wieku opisał Bronisław Duchowicz. Za najpewniejszy środek przeciwdziałania alkoholizmowi uznał on uświadamianie społeczeństwa, w kwestiach ekonomicznych stwierdził, że "dochód, jaki państwo czerpie z monopolu spirytusowego, jest bardzo problematyczny, chwilowy, w zasadzie zaś dochód ten z czasem zmienić się musi na poważny wydatek, który wielokrotnie przewyższy ów dochód".
Okres I wojny światowej przynosi wyraźny spadek spożycia alkoholu, co tłumaczy się z pewnością ciężkimi warunkami materialnymi ludności. Po wojnie jednak zaczyna się znowu powolny wzrost spożycia, widocznie na tyle niepokojący, że prowadzi do uchwalenia 23 kwietnia 1920 roku ustawy o ograniczeniach w spożyciu i sprzedaży napojów alkoholowych, zwanej "lex Moczydłowska" od nazwiska posłanki na sejm Marii Moczydłowskiej, działaczki ruchu kobiecego, spółdzielczego i przeciwalkoholowego. Ustawa ta została zresztą w 1931 roku tak znowelizowana, że później praktycznie nie była wiele warta.
W latach międzywojennych spożycie alkoholu w kraju utrzymało się mniej więcej na jednakowym poziomie: 1.3 - 1.8 litra stuprocentowego alkoholu na głowę mieszkańca rocznie, w tym około 90% spożywano w postaci stężonej (wódka i spirytus).
Problematyka alkoholizmu w okresie międzywojennym stała się nie tylko sprawą państwową, lecz również domeną zainteresowań samorządów społecznych i miejskich. Przykładem jest tu praca Edwarda Rosseta, naczelnika Wydziału Statystycznego Magistratu Miasta Łodzi wydana w 1927 roku nakładem Sekcji do Walki z Alkoholizmem przy Magistracie Miasta Łodzi. Książka ta zawiera dane "z różnych stron kraju o szerzącej się klęsce alkoholizmu". Powstała ona dzięki opracowaniu kwestionariuszy rozesłanych do 58 magistratów miast polskich. Odnośnie danych z Łodzi ujawniono, że: w soboty i niedziele panoszy się pijaństwo w domach prywatnych; tajny wyszynk uprawiany jest na wielką skalę - wódka sprzedawana jest w piwiarniach, a nawet w sklepach; wśród pijaków spotyka się często funkcjonariuszy służby publicznej, zwłaszcza kolejarzy; pijaństwo sroży się w dni targowe; na terenie IX Komisariatu w dzielnicy Widzew w okresie od stycznia do maja 1923 roku wyciągnięto 22 pijaków z rynsztoka i wykryto 14 potajemnych wyszynków; w fabrykach wydawana jest robotnikom wódka; w ogródkach podmiejskich odbywają się latem pijatyki, publiczność przynosi wódkę ze sobą i pije w krzakach, upijają się m.in. żołnierze.
Blisko sześcioletnia okupacja kraju przez hitlerowców na pewno w niemałej mierze przyczyniła się do rozpowszechnienia picia. Wiadomo, że w ramach planowanej eksterminacji narodu polskiego w czasie II wojny światowej Niemcy prowadzili politykę rozpijania go, tak jak innych podbitych narodów.
Do stosowanych przez okupanta środków - tyleż perfidnych, co skutecznych - należało wypłacanie należności za odstawiane przez ludność wiejską kontyngenty żywnościowe spirytusem bądź wódką. Okupacja przyczyniła się także do rozwinięcia zakonspirowanego tajnego gorzelnictwa (samogon) nie tylko na wsi, ale i w mieście. Wyraźna była tolerancja dla przypadków pijaństwa: podobno w czasie łapanek usuwano pijanych, a niekiedy udających pijanych.
Politykę rozpijania najbardziej wprost wyraził SS Jurgen Stroop w rozmowie z Kazimierzem Moczarskim: "Dlaczego Ukraińcom nie dać wódki, jeżeli jej tak pożądają [...]. Jeżeli wódka, mocna wódka, byłaby tania i wszędzie do nabycia, to Ukraińcy byliby wam wdzięczni [...]. Należałoby otworzyć specjalne sklepy monopolowe, gdzie sprzedawano by o każdej porze i po niskiej cenie mocne alkohole, ale tylko za dostarczaną makulaturę książkową i gazetową".
Polskie Państwo Podziemne podejmowało kroki zmierzające do przeciwdziałania polityce okupanta. Armia Krajowa przeprowadziła wiele akcji rozbijania gorzelni, niszczenia bimbrowni itp. Znamienny w tym względzie jest rozkaz dowódcy Okręgu Warszawskiego AK, generała Chruściela (Montera), w którym "zakazał wszelkiego użycia alkoholu przy pełnieniu funkcji organizacyjnych lub urzędowych. Osoba używająca alkoholu podczas służby powinna być zawieszona w pełnieniu funkcji, a w razie stwierdzenia stanu pijaństwa ma być usunięta z piastowanego stanowiska na stałe".
Czasy powojenne z typową dla nich "wędrówką ludu" - przemieszczeniem ogromnych mas ludzkich na tereny odzyskane, a później migracją ludności wiejskiej do miast w miarę odbudowy i pośpiesznej industrializacji - przyczyniły się też niewątpliwie do rozprzestrzenienia się pijaństwa. Urbanizacja Polski lat powojennych, nienadążająca za uprzemysłowieniem, sprawiała, że masy młodych ludzi, oderwanych od środowiska wiejskiego, z którego opinią jeszcze się liczyły, osamotnionych, stłoczonych nieraz ponad wszelką miarę w prowizorycznych barakach ówczesnych hoteli robotniczych, a zarabiających nieźle i nieposiadających wyrobionych potrzeb kulturalnych - w gromadnym piciu alkoholu znajdowały jedyną rozrywkę.
Zapewne niemałą rolę w kształtowaniu alkoholowych obyczajów odegrały błędne założenia polityki społecznej w początkach istnienia państwa o nowym ustroju. Automatycznie zakładano, że znikną przesłanki do powstawania takich zjawisk społecznej patologii, jak: prostytucja, pijaństwo, przestępczość itp. Okazało się jednak, że nie da się tego łatwo i szybko zmienić.
Napływ ludności wiejskiej do dużych miast spowodował przenikanie się wiejskich i miejskich wzorów picia, które jeszcze niedawno różniły się znacznie. Wieś piła rzadziej, w ściśle określonych sytuacjach, wiele specyficznych dla wsi okazji wiązało się z rytmem produkcji rolnej. Pito prawie wyłącznie w kręgu sąsiadów, kuzynów, rodziny. Podawano duże ilości alkoholu, a nietrzeźwość i nawet ciężkie upicie w takich sytuacjach nie budziły dezaprobaty społecznej. W mieście w związku z innym rytmem pracy - wymagającym większej regularności i punktualności - pito z większą częstotliwością, przy czym jednorazowo spożywano mniejsze ilości alkoholu. Miasto dawało też więcej okazji do picia. Picie w dzień wypłaty jest obyczajem miejskim, chociaż może też być kontynuacją chłopskiego opijania sprzedaży produktów rolnych czy inwentarza. Spotkania towarzyskie z kolegami z pracy czy odwiedziny rodziny jako typowo miejskie sytuacje alkoholowe na wsi występowały zdecydowanie rzadziej lub nie występowały wcale.
Bezpośrednio po wojnie nie pisano i nie mówiono o pijaństwie i alkoholizmie z paru, jak się wydaje, przyczyn. Przede wszystkim ośrodki decyzyjne skreśliły problem z rejestru patologii, uważając, że alkoholizm stanowi relikt czasów minionych. Wierzono, że zmiana porządku społecznego spowoduje automatyczne podcięcie korzeni zła i wraz z nastaniem "ustroju sprawiedliwości społecznej" znikną wszystkie, pozostałe w spadku po przeszłości, negatywne zjawiska społeczne. A ponieważ sprawy odbudowy kraju z ruin pochłaniały niemal cały wysiłek i uwagę społeczeństwa - mimo ujemnych zjawisk, jakie przyniosła ze sobą wojna (bimbrownictwo, utrwalenie niekorzystnych wzorów picia) - nie było masowego pijaństwa.
Z czasem, gdy problem zaczął narastać, władze uznały, że ujawnienie stanu rzeczy może wpłynąć na pogorszenie wizerunku socjalistycznego państwa w świecie. Ograniczono więc do minimum sprawozdawczość GUS, nie ujawniano raportów o patologii społecznej, przygotowanych między innymi już w latach 70. w Komitecie Badań i Prognoz "Polska 2000" przy prezydium PAN czy raportu o problemach alkoholizmu, opracowanego przez zespół ekspertów Stałej Komisji Rady Ministrów do Walki z Alkoholizmem. Ostrzejsze uwagi i śmielsze propozycje nie były dopuszczane na łamy czasopism centralnych, a te opublikowane na łamach prasy przedstawiano w postaci okrojonej i złagodzonej. Głosy krytyczne traktowano nieufnie i podejrzewano o "krytykanctwo", "nieprawomyślność" czy "antyrządowość".
Przemilczano też i ukrywano przed ogółem obywateli to, jak olbrzymie dochody czerpie państwo z wytwarzania i sprzedaży napojów alkoholowych, i że produkcja spirytusu jest jedną z najbardziej rentownych gałęzi przemysłu. Największy dochód z monopolu spirytusowego miał miejsce w 1946 roku - 53% wpływów do budżetu, podczas gdy na przykład w 1976 roku odsetek ten stanowił około l4%, a w 1994 roku - 12%. W 1995 roku dochody państwa z tego tytułu wyniosły netto 2.5 miliarda złotych - tyle samo, ile z tytułu podatków. Warto zauważyć, że również dochody niektórych organizacji, fundusze celowe, budżety rad narodowych były faktycznie uzależnione od wpływów z dopłat do cen detalicznych za alkohol.
W latach 80. zaczęły ukazywać się publikacje, które zwracały uwagę na obyczaje, style i motywy spożywania alkoholu. Przyglądając się obyczajom związanym z piciem w Polsce, dostrzeżono, że znaczna część społeczeństwa postępuje zgodnie ze sloganami: "Załatw sprawy przez bufet", "Wyrażaj swoją wdzięczność za przysługę pełną butelką", "Alkohol uważaj za podstawę dobrych stosunków z innymi ludźmi". Zasady takie obowiązywały w całym okresie istnienia Polski Ludowej. Alkohol stał się - obok złotówki i waluty krajów zachodnich - trzecim środkiem płatniczym w Polsce. Szczególnie jaskrawe było to zjawisko w okresie reglamentacji alkoholu, czyli w tzw. okresie kartkowym.
Reasumując - społeczne uwarunkowania używania i nadużywania napojów alkoholowych są niesłychanie złożone. Na zjawisko masowego alkoholizowania się polskiego społeczeństwa w miastach i wsiach składają się w równej mierze elementy historyczne, sięgające co najmniej średniowiecza, jak też wymienione tu czynniki naszej najnowszej historii.