Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Jakiej pomocy potrzebują alkoholicy o stabilnej abstynencji?

Rok: 2001
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 11

W wielu placówkach odwykowych brakuje stałej oferty, która obejmowałaby podstawową i pogłębioną terapię uzależnienia, a możliwość psychoterapii problemów osobistych to już prawdziwy rarytas. Najczęściej mamy do czynienia z dość przypadkowo dobranymi "procedurami pracy nad...", gdzie ciągle jeszcze głównym kryterium kwalifikacji do zajęć jest okres niepicia, a nie rzetelna diagnoza. Pacjenci, których terapia nie była wynikiem systematycznych i planowych działań, doświadczają - mimo że utrzymują abstynencję - rosnącego niezadowolenia z jakości "trzeźwego życia". Chodzi tu głównie o zaniechanie pracy nad schematami myślenia, przeżywania i zachowań, które wprawdzie nie dotyczą picia, ale mają nałogowy charakter.
Pacjenci pozostawieni sami sobie w okresie adaptacji do życia bez alkoholu utrwalają mało efektywne sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Ma to ogromne znaczenie dla budowania obrazu siebie i świata, rozumienia ról i relacji. Kłopotliwy to pacjent, gdyż przy głębokich i autentycznych deklaracjach o uznaniu swojej alkoholowej tożsamości prezentuje zachowania typowe dla pierwszych miesięcy abstynencji. Oferta odwykowa jest już dla tych osób niewystarczająca: obok pracy nad wadliwymi sposobami przystosowania i "nałogowoś-cią" konieczne jest zajęcie się głębokimi problemami osobistymi, które spełniają rolę "kotwicy" hamującej zmianę. Kłopot polega na tym, że konieczni są zarówno profesjonalnie przygotowani terapeuci, jak i rozwiązania formalne (na przykład w kasach chorych) umożliwiające finansowanie psychoterapii.
Wydaje się, że środowisko odwykowe stoi przed nowym problemem, od rozwiązania którego zależy jakość życia wielu naszych pacjentów. Zadbanie o istniejące i tworzenie nowych miejsc, gdzie można prowadzić psychoterapię osób uzależnionych z kilkuletnią abstynencją, to jedna z ważniejszych spraw na najbliższe lata.

Jacek Kasprzak
dyrektor Zakładu Lecznictwa
Odwykowego w Czarnym Borze

Terapia dla "dinozaurów" - taką ofertę składam od wielu lat swoim byłym pacjentom, zwłaszcza tym, którzy przez 5-6 lat abstynencji istotnie zmienili swoje życie. Niestety, niewiele osób korzysta z dalszej terapii: z jednej strony - niepokój, strach przed dotykaniem świeżych blizn, z drugiej - mała świadomość swoich potrzeb i mechanizmów funkcjonowania. Zewnętrzne przeszkody to bieda, szybkie tempo życia oraz po prostu brak miejsc, gdzie można rozwijać swoją osobowość. Gdzie mają podziać się trzeźwiejący alkoholicy, którzy po Programie Rozwoju Osobistego, Studium Terapii Uzależnień i superwizjach odkrywają nowe problemy? Nie wystarczą już doraźne przedsięwzięcia jak wakacyjne obozy terapeutyczne czy pojedyncze treningi, im potrzeba dłuższej, systematycznej psychoterapii. Sporą grupę stanowią też pacjenci, którzy po latach dość stabilnego życia zatrzymują się, nie mogąc znaleźć rozwiązania swoich problemów. Im zapewne wystarczyłby dobry system poradnictwa psychologicznego. Jednak korzystanie z porad psychologa jest mało popularne, jeżeli sytuacja nie jest tragiczna - nawet w tym środowisku, które miało już tyle kontaktów z terapią. Co gorsza poradnie odwykowe nie mają takiej oferty, a inne nie uwzględniają specyfiki naszych pacjentów.
Antoni Pawłowski
Ośrodek Terapii Uzależnienia
i Współuzależnienia, Szklarska Poręba

Alkoholizm to wprawdzie ułomność, ale nie inwalidztwo - sądzę, że z tej perspektywy należy rozpatrywać pytanie o pomoc dla alkoholików z długą abstynencją (z tym że moje rozważania są obciążone subiektywizmem, ponieważ jako alkoholik nieużywający alkoholu od kilkunastu lat jestem zarazem obiektem swoich przemyśleń). Odpowiedź nasuwa się sama: nie potrzebują, a nawet oferowanie im pomocy może być szkod-liwe (z wyjątkiem sytuacji, gdy niezależnie od alkoholizmu pacjent cierpi na inne zaburzenia emocjonalne, jak depresja czy schizofrenia). Uważam więc, że wszelkie programy pomocowe powinny dążyć do jak najszybszego uwolnienia pacjenta ze swoich struktur. Wieczne korzystanie z profesjonalnej pomocy to tylko zmiana środka uzależnienia.
Dramatem dla leczących się i leczonych jest to, że chorzy trafiają bardzo późno do instytucji, które umieją im kompetentnie pomóc nauczyć się żyć ze swoim ograniczeniem-ułomnością. Mają na to wpływ dwa nawzajem wzmacniające się zjawiska. Pierwsze to zaprzeczanie - osoba uzależniona neguje, że ma problem, a otoczenie poprzez usilną czy też "nasilną" gotowość udzielenia pomocy ułatwia tylko picie. W amerykańskim odwyku to drugie zjawisko nazywa się enebling (ułatwianie) i stanowi wręcz osobny dział wiedzy o uzależnieniach. Dotyczy ono nie tylko najbliższego otoczenia chorego, ale także profesjonalnych pomagaczy.
Moim zdaniem rdzeń uzależnień stanowi pragnienie wszechmocy, coś w rodzaju tęsknoty za czarodziejską różdżką lub kamieniem filozoficznym, "żeby wszystko w życiu działo się szybciej, łatwiej i przyjemniej". Czasem niebezpiecznie się o to ocieram, gdy przychodzi mi pracować z pacjentem, który zalicza kolejny odwyk, a programy poprzednich były podobne do naszego ośrodka i do siebie nawzajem. Pojawia się wtedy pokusa: "Co by tu z nim zrobić, żeby się zmienił?" Być może nadbudowuje się to na relację chory - zdrowy. Chory pacjent i zdrowy terapeuta: wszak po tylu latach praktyki niepijącego alkoholika i terapeuty, pełen wiedzy i doświadczenia - wiem i mogę więcej.
A jednocześnie obawiam się, że osobom uzależnionym jest dużo łatwiej niż nieuzależnionym oddawać swoje problemy do załatwienia innym. W Ośrodku Terapii Uzależnień, kierowanym przez dr. Bohdana Woronowicza, pacjenci "recydywiści" dostają czasem takie zadanie-ogłoszenie: "Żeby wytrzeźwieć, muszę tego chcieć bardziej niż moi bliscy i moi terapeuci". Podobnie rzecz ma się z pacjentem uskarżającym się na niewygodę wieloletniego niepicia. Chce być "normalny", a zarazem domaga się specjalnego traktowania. Proponując pacjentom kolejne programy leczenia po coraz dłuższym okresie od zakręcenia butelki, robilibyśmy tylko z nich inwalidów.
Skoro tak wiele robimy, aby inni niepełnosprawni nie czuli się "inni", to dlaczego mielibyśmy inaczej postępować z alkoholikami? Niemożność bezpiecznego spożywania alkoholu to betka w porównaniu z innymi niesprawnościami. A jeśli ktoś z wieloletnią abstynencją czuje się z nią źle, to znaczy, że nie przerobił programu podstawowego.

Marek Ignaczak
Ośrodek Terapeutyczny "Goplańska"
w Warszawie

Terapia odwykowa - oprócz swoich bezpośrednich efektów - uczy ludzi, że w rozwiązywaniu problemów osobistych pomaga terapeuta. Tą drogą buduje się przekonanie w bardziej rozwiniętych społeczeństwach znane praktycznie od dziecka.
Duża grupa pacjentów z ośrodka na Goplańskiej stara się zachować taki kontakt z miejscem i dawnymi psychoterapeutami, który pozwala na konsultowanie się w najrozmaitszych problemach życiowych, najczęściej wykraczających daleko poza wątki alkoholowe. Temu miało służyć powołanie naszej placówki - Zespołu Odwykowej Opieki Środowiskowej w Instytucie Psychiatrii i Neurologii - która powstała w tradycji pracy środowiskowej. W dobie panowania kas chorych z tej tradycji pozostał system wsparcia środowiska trzeźwiejącego na Goplańskiej. Są to grupy samopomocowe o względnie stałym składzie oraz klubowa otwartość ośrodka dla wszystkich potrzebujących. Oferta bliskości jest ważna dla osób, które program terapeutyczny ukończyły przed kilku laty. Jej istotnym elementem jest nasza dostępność i gotowość do konsultacji lub podjęcia krótkoterminowego kontraktu terapeutycznego w przypadkach zaburzeń adaptacyjnych.
Jest także druga grupa dawnych pacjentów: podczas mojej prawie dwudziestoletniej pracy w ośrodku powstała tradycja spotkań z ludźmi, których program życiowy i aktualne potrzeby to zdrowie i normalność. Znam kilkadziesiąt osób dojrzałych do tego, żeby już nie być niczyimi pacjentami. Cechą tej grupy jest jednak - zgodna przecież z doktryną - chęć utrzymywania kontaktów ze swoim środowiskiem z okresu początków trzeźwienia. Jestem świadkiem, ale i uczestnikiem ujmującego zjawiska kultywowania więzów przyjaźni w paru znanych mi kręgach długoletnich abstynentów. Ich zewnętrznym przejawem jest na przykład zwyczaj wydawania obiadów raz w roku w domu każdej osoby z takiego zaprzyjaźnionego grona (nie wyłączając dawnych terapeutów). Te spotkania na pewno nie mają cech terapii, ale wątki śladów alkoholowej przeszłości w dzisiejszym życiu bywają tropione w sposób naturalny. A przy okazji zaspokajana jest także moja potrzeba: w dzisiejszym zagonionym świecie znikła tradycja biesiady jako spotkania i rozmowy - tutaj bliskość i kontakt realizują się w całej rozciągłości, w postaci czystej, bo nieskażonej alkoholem.

Maria Berezowska,
kierowniczka Ośrodka Profilaktyki
i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Starogardzie Gdańskim

Potrzeby alkoholików z długą abstynencją zależne są przede wszystkim od tego, czy przechodzili terapię i jak była prowadzona. Czy pacjent miał szansę przepracować problemy związane z okresem picia, na przykład ogromne poczucie winy lub wstyd z powodu choroby? Czy mógł zacząć odzyskiwać poczucie godności? Czy nauczył się w miarę świadomie przyglądać się sobie bez upiększeń i czy potrafi brać odpowiedzialność za swoje aktualne życie? Często zdarzało mi się widzieć pacjenta, który w wyniku nieprofesjonalnie prowadzonej psychoterapii zamiast żyć i trzeźwieć użalał się nad sobą albo prezentował roszczeniową postawę, lub - mimo różnych osiągnięć - nadal czuł się nikim.
Inny obszar, choć niewątpliwie związany z pracą psychoterapeutyczną, stanowią umiejętności niezbędne nie tylko do trzeźwego, ale do satysfakcjonującego życia. Czy w trakcie terapii pacjent zdołał wyrównać deficyty prostych z pozoru umiejętności, takich jak kontakt z drugim człowiekiem, kontakt z sobą, umiejętność redukowania stresu?
Kiedy 2.5 roku temu przejęłam placówkę, przez pierwsze pół roku zgłosiło się dużo pacjentów z dłuższą abstynencją. Kiedy jednak w odpowiedzi na ich potrzeby zorganizowaliśmy warsztaty, okazało się, że nie wszyscy potrafią z nich korzystać. Tym na przykład, którzy w trakcie terapii nie mieli możliwości w rzetelny sposób skonfrontować się z krzywdami, jakie wyrządzili, warsztaty nastawione na zdobywanie umiejętności nie przynosiły korzyści. Podobnie z potrzebami dotyczącymi relacji rodzinnych: żadne warsztaty poprawy komunikacji małżeńskiej niczego nie rozwiążą, jakiekolwiek uczenie umiejętności mija się z celem, jeżeli nie doszło do szczerego zadośćuczynienia krzywdom wyrządzonym bliskim w przeszłości.
Wiele potrzeb dotyczyło relacji z innymi ludźmi, bardzo dużą popularnością cieszyły się też warsztaty konstruktywnego radzenia sobie z przykrymi uczuciami oraz redukcji stresu. Spora część pacjentów chciała powtórzyć wiedzę i poprawić umiejętności radzenia sobie z nawrotami choroby, chociaż w programie leczenia było na to sporo czasu. Myślę, że takie zapotrzebowanie związane jest z innym postrzeganiem siebie w relacjach z otaczającym światem - poprzez pryzmat choroby rozumianej głębiej, z perspektywy paru lat abstynencji.
Profesjonalna pomoc jest potrzebna pacjentom także wtedy, kiedy znajdują się w kryzysie, czują się zagubieni, stoją na jakimś rozdrożu i poszukują drogowskazu. Brakuje im dobrego przewodnictwa i może w tym pomóc mądry sponsor, mądry ksiądz, mądry terapeuta - nie może być mowy o satysfakcjonującym życiu bez poczucia, że idzie się we właściwym kierunku. Dlatego już w trakcie terapii warto nastawiać klientów na to, że placówka odwykowa to nie tylko miejsce, gdzie mają się nauczyć, jak nie pić, ale też miejsce, gdzie mogą rozwiązywać swoje problemy, których z całą pewnością będzie im dostarczać życie.

Anna Dodziuk
Instytut Psychologii Zdrowia w Warszawie

Alkoholicy z długim stażem trzeźwienia to wciąż na tyle nowe zjawisko w naszym życiu i w naszym myśleniu, że nie mamy tu żadnych gotowych schematów, wzorców, nawyków. Do tego stopnia, że traktujemy ten dziwny byt, jakby w ogóle nie istniał. Rozmawiałam o tym z wieloma trzeźwiejącymi od dawna alkoholikami i okazało się, że zarówno oni, jak i terapeuci odruchowo wracają do początków trzeźwienia. A ponieważ w odniesieniu do jego dalszych etapów nie istnieje żaden ustalony kanon myślenia, to oczywiście nie ma też kanonu terapii. Są obozy terapeutyczne, zajęcia tematyczne zwane warsztatami, indywidualne konsultacje w placówce odwykowej; każdy też może korzystać z mitingów AA. Ale to nie jest systematyczna oferta, mało też jest namysłu nad specyfiką tej grupy. A ona ma swoje, często wyraźnie formułowane, dojmujące potrzeby. Ludzie próbują szukać dla siebie pomocy i nieraz zgłaszają się do osób czy ośrodków nieobeznanych z problematyką uzależnienia i współuzależnienia. Okazuje się jednak, że potrzebna jest szczególna wiedza i specjalne podejście wobec wzajemnego uwikłania problemów psychologicznych i mechanizmów uzależnienia, a także skutków życia w alkoholowej rodzinie w dzieciństwie i w dorosłym życiu.

Sławomir Grab
kierownik Wojewódzkiego Ośrodka
Terapii Uzależnienia i Współuzależnienia
w Stalowej Woli



logo-z-napisem-białe