Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Koedukacja może przeszkadzać

Halina Ginowicz

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 10



Większość placówek lecznictwa odwykowego przyjmuje zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Mają swoje oddzielne łazienki, tworzy się dla nich najczęściej osobne segmenty sypialniane. Są takie placówki, gdzie dąży się do tego, żeby terapeuta prowadzący był tej samej płci, co pacjent. Natomiast kobiety i mężczyźni spotykają się na zajęciach grupowych, podczas relaksacji, przy posiłkach, wspólnie gotują herbatę w wolnym czasie, razem są w palarni i na zajęciach integracyjnych. Ich wiek i poziom wzajemnej atrakcyjności jest różny - tak jak w życiu.
Wiadomo jednak, że część problemów, naszych pacjentów i pacjentek, dotyka ich intymności i seksualności. Tworzone są więc grupy wyłącznie kobiece, żeby stworzyć bezpieczniejsze warunki, sprzyjające otwartości mówienia o wpływie picia na funkcjonowanie w roli kobiety, matki i żony, w roli seksualnej. Nie słyszałam, żeby istniały analogiczne grupy dla mężczyzn-alkoholików. A może szkoda. Oni są w większości w każdej placówce i milcząco zakłada się, że skoro tak, to nie ma potrzeby tworzenia dla nich specjalnych warunków. Problem komplikuje fakt, że większość psychologów i specjalistów psychoterapii uzależnień to kobiety. Czy więc miałyby prowadzić grupę dla mężczyzn o specyficznie męskich sprawach? To już chyba byłoby nieporozumienie.
Skąd więc moje wątpliwości co do wspólnej terapii? Problem jest dość złożony. Wszak człowiek długo pijący ma zaburzone funkcjonowanie w najważniejszych sferach swego życia: jest mu źle w domu, w miłości, w seksie, ważnych związkach osobistych, źle się dzieje z jego poczuciem własnej wartości. Często czuje się samotny, nierozumiany, nie ma jasności, czy zrujnowane życie uczuciowe da się odbudować. W jego życiu jest wiele niewiadomych, a on chciałby szybko i już - chciałby natychmiastowej gratyfikacji za swoją terapię i próbę trzeźwienia. Nie chce i nie potrafi czekać, już tyle czasu zmarnował. Zżyma się, gdy ktoś wypomina mu przeszłość, złości się, kiedy nie dowierzają w domu, a przecież on teraz naprawdę chce i zacznie żyć inaczej niż dotychczas. Tylko koledzy na terapii go rozumieją, bo przechodzili przez to samo - lubi z nimi rozmawiać, od nich słyszy dobre słowa i czuje się akceptowany.
Robi się ciekawiej, kiedy dziewczyna zajrzy do palarni albo kiedy zatańczą na wieczorku integracyjnym. Zwierzają się sobie. Pojawia się porozumienie - nie to, co z małżonkiem. Czują wzajemną sympatię, coraz częściej szukają okazji do miłych wspólnych rozmów i nie wiadomo kiedy, całkiem niepostrzeżenie w grupie zaczynają nieco minimalizować swoją przeszłość. Nie żeby to było zupełnie świadome i zaplanowane, ale jakoś tak wychodzi. Prace przygotowywane w Osobistym Planie Terapii są coraz krótsze i coraz bardziej ogólnikowe. Planowane są wspólne wyjścia na mitingi, później na przepustki. Po jakimś czasie zajęcia terapeutyczne zaczynają przeszkadzać w rozwoju zdarzeń.
Oczywiście robi się wszystko, żeby to ukryć przed wścibskim wzrokiem terapeutów. Wiadomo, że nie wolno i mogliby wyrzucić za flirtowanie. Zresztą po co tak wszystko mówić w grupie? Oni zwierzają się sobie. I dzięki temu ten odwyk nie jest taki straszny, a przyszłość nie jawi się już w tak czarnych barwach. Właściwie to nieważna jest już cała terapia, bo to, co ważne, dostaję przecież od niej czy od niego. W grupie powstają pozorne plany dalszego zdrowienia po terapii, aktywność podczas zajęć jest minimalna, najważniejsze są przerwy między zajęciami i czas wolny.
Jakże to częsty scenariusz! I jak trudno pomóc takim osobom. Ich głód uczuć jest ogromny, nie chcą tracić okazji do przeżycia miłości, może tym razem tej prawdziwej. Nie słyszą, co mówią do nich terapeuci, i wierzą, że skoro mają siebie, to nie zapiją i wszystko będzie dobrze - będą wyjątkiem od tych prawidłowości, o których uprzedzał terapeuta.
Nie zawsze zresztą chodzi o miłość: często o zabawę, o to, żeby nie przeżywać tak mocno spraw, o których mówi się na zajęciach, ale też i o seks. Skupianie się na płci przeciwnej spełnia nierzadko cel ucieczkowy - tak jest przecież przyjemniej, mniej boli, jest weselej. Po co się tak smucić cały czas, życie jest przecież wystarczająco tragiczne. A zresztą czemu sobie kogoś nie poderwać? Tak przecież prawie każdy pacjent robił przez wiele lat, więc dlaczego teraz miałby z tego rezygnować? Wie, że niektóre z dziewczyn w grupie mają dzieciaki bez ojców, więc pewnie też lubią sobie poromansować. Bo inaczej po co by się tak stroiły, malowały, kręciły włosy?
Od kilku lat prowadzę zajęcia superwizyjne dla specjalistów i terapeutów uzależnień i nieodmiennie pojawia się tam problem, co z tym zrobić. Są ośrodki, które ograniczają, jak mogą, liczbę przyjmowanych kobiet, zbierają przez dłuższy czas kandydatki do takiej mieszanej grupy, ale i tak uważają, że turnus koedukacyjny pójdzie na zmarnowanie z powodu pozorowanego uczestniczenia w terapii, coraz częstszych kłamstw, coraz uboższych informacji zwrotnych, rozproszonej uwagi. Wzmaga się aktywność w czasie wolnym, mężczyźni szukają okazji do spotkań z kobietami, jest więcej przypadków przerwania abstynencji.
Może więc przyszedł czas, żeby zrewidować pogląd, że terapia odwykowa powinna odbywać się w grupach koedukacyjnych? Różne zabiegi terapeutów, regulaminy i kontrakty nie są w stanie zabezpieczyć przed problemami wynikającymi ze wspólnej terapii. Przecież dla jej pomyślnego przebiegu najważniejszy jest spokój, bo tylko wtedy może odbywać się ciężka praca nad dokonaniem uczciwego wglądu w swoje życie i budowaniem podwalin trzeźwości. Nie bez powodu wiele dobrych placówek nie zezwala na przepustki i nawet drastycznie ogranicza odwiedziny, nie ma mowy o telefonach komórkowych i dzwonieniu w każdej chwili - wszystko po to, żeby pacjent skoncentrował się na terapii i żył związanymi z nią problemami.
Uznaliśmy, że skupieniu się na terapii sprzyja pewna izolacja od spraw domowych, zawodowych, finansowych i wszelkich innych. Teraz najważniejsze jest zmierzyć się z tym, co było, nauczyć się konstruktywnego radzenia sobie z chęcią picia, uznać bezsilność wobec alkoholu. Ponieważ tylko to tworzy solidne podwaliny pod budowę trzeźwego życia. Wśród ważnych spraw w życiu są także flirty, miłość, przyjaźń, okazywanie sobie zrozumienia - jednak gdy uprawia się to zamiast realizacji celów, dla których pacjent podjął leczenie odwykowe, to można zastanawiać się, czy nie warto zrobić wszystkiego, aby zminimalizować te zjawiska.
Nie mam gotowych propozycji rozwiązania tego problemu, zaledwie parę pomysłów.
 Zasady kontaktów między kobietami i mężczyznami odbywającymi terapię powinny być jasno sprecyzowane w regulaminie i kontrakcie ośrodka terapeutycznego. Zespół terapeutyczny powinien w tej sprawie wykazywać konsekwencję i zgodność.
 Prowadzenie pracy terapeutycznej na etapie wstępnym i podstawowym powinno odbywać się w grupach jednolitych pod względem płci.
 Razem trzeba prowadzić spotkania społeczności, wykłady i mikroedukację, oddzielnie natomiast - pracę nad destrukcją.
 Na etapie pracy pogłębionej i zaawansowanej grupy terapeutyczne powinny być koedukacyjne. To służy sprawie.
Swoją wypowiedź uważam za głos w dyskusji. Na zakończenie chciałabym przytoczyć pewną opowiastkę zza oceanu - jeden ze znanych terapeutów opowiadał o swoich doświadczeniach na stażu w USA, gdzie mimo lata niedopuszczalne było chodzenie terapeutów i pacjentów w bawełnianej koszulce z krótkim rękawem. Podczas wykładów mężczyźni zajmowali jedną część sali, kobiety drugą, jak również jedli przy oddzielnych stołach. Pacjent już po pierwszej zauważonej próbie rozmawiania sam na sam z kimkolwiek przeciwnej płci był wzywany na rozmowę z terapeutą, który zwracał mu uwagę, że zbytnio koncentruje się na układzie w parze, co odwraca uwagę od terapii. Jeszcze jedna taka uwaga - powtarzano - i będzie musiał opuścić ośrodek.
Taką relację usłyszałam z grubsza dziesięć lat temu, gdy stawiałam pierwsze kroki w terapii. Wtedy wydawała się nam śmieszna. Dzisiaj jakby nieco mniej...

Halina Ginowicz
zastępca ordynatora Całodobowego Oddziału
Terapii Uzależnień od Alkoholu w Łukowie



logo-z-napisem-białe