Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Motywacja uzależnionych pacjentek w zakładach karnych i na wolności

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 5

Kierownik Oddziału Odwykowego "Atlantis" w ZK

 Zaskakujący dla mnie jest minimalny wpływ rodziny na motywację pacjentek.
- Rzeczywiście, pomiędzy motywacją przystąpienia do leczenia a wpływem rodziny nie zachodzi praktycznie żaden związek. One nawet często ukrywają przed rodziną, że są na leczeniu. Z drugiej strony te rodziny bardzo często są tak dysfunkcyjne, że namawianie do leczenia nie mieści się w ich kategoriach: po prostu u nich taki jest styl bycia, życia i picia.
Pacjenci poradni odwykowej trzeźwiejąc uczą się, ale potem trenują te umiejętności w naturalnych warunkach. Nasze pacjentki wchłaniają wiedzę jak gąbka, natomiast nie mają okazji trenować i mówią, że trzeźwienie i ćwiczenie tego, czego je uczymy, będzie dopiero na wolności. Niektóre z nich mają bardzo odległy koniec kary, na przykład za 15 lat, i trudno od nich wymagać, żeby planowały życie na wolności.

 Na pytanie: "Czy gdybyś nie znalazła się w zakładzie karnym, to poszłabyś na terapię odwykową?" na 21 zbadanych osób 18 odpowiedziało, że nie.
- Często pacjentki mówią mi - po pewnym czasie, gdy przełamią nieufność do terapii i terapeutów, którzy w końcu są funkcjonariuszami - że kryminał uratował im życie. W ZK są osoby, które same się zgłaszają, przerażone tym, co zrobiły. Na przykład kobieta, która zabiła męża lub konkubenta, a bardzo go kochała. Zrobiła to pod wpływem alkoholu i potem "O mój Boże, co się stało?!", nie może sobie tego darować, płacze, przeżywa, że go nie ma. Te mówią wprost: "W moim życiu alkohol narobił tyle szkód, że dłużej już tak nie chcę". Ale mimo wszystko zdecydowana większość jest zgłaszana na terapię przez wychowawcę. Mówi on: "Z opinii sądowo-psychiatrycznej, z informacji, z historii pani życia wynika, że jest pani chora. Będzie rozmowa z kierownikiem oddziału odwykowego" i po rozmowie ze mną większość kobiet zgadza się na leczenie. Naprawdę sporadyczne są przypadki, że się upierają i trzeba kierować sprawę do sądu.

 Czy silną motywacją jest pragnienie rozpoczęcia nowego życia?
- Są to raczej marzenia. W indywidualnych programach terapii często zadawane są prace na temat "Zaplanuj swoje życie po odbyciu kary". Większość z nich jest podobna: "Chcę mieć dom, chcę mieć rodzinę, chcę mieć inne życie". Ale trudno to potem sprowadzić do konkretnych zadań: "Jeżeli chcesz mieć dom, to musisz zrobić to, to i to. A to jeszcze wcale nie znaczy, że ten dom będziesz miała...". Zwłaszcza recydywistki są tak przyzwyczajone: "Tym razem to już na pewno ostatni raz", jednak same nie bardzo wiedzą, na czym to nowe życie miałoby polegać.

 Komu jest łatwiej wytrwać w trzeźwości?
- Pacjenci z zakładu karnego mają dwa przełomy: moment, kiedy po terapii stykają się z więzienną rzeczywistością, i moment wyjścia na wolność - to taka sytuacja psychologiczna, która może doprowadzić do zapicia. Jednak w warunkach oddziału zamkniętego można już próbować nowych nawyków, nowych zasad. Przecież tak naprawdę sukces w trzeźwieniu polega na zmianie myślenia, odzyskaniu umiejętności panowania nad swoimi uczuciami, dokonywaniu wyborów, ćwiczeniu woli - i to można robić. Nasza terapia trwa pół roku, czyli dłużej niż terapia na wolności. Próbowano to skrócić, ale same warunki zakładu karnego są na tyle niekorzystne dla człowieka i wyzwalają tyle napięć, że dodatkowo intensywna terapia w krótkim czasie to byłaby "bomba zapalająca". Natomiast rozłożenie tego w czasie powoduje, że jest łatwiej zobaczyć i przyjąć czy "przełknąć" szereg rzeczy trudnych, zagrzebanych gdzieś w podświadomości czy niewiedzy.
Powtarzam moim pacjentkom, że trzeźwienia nie można sobie odłożyć na później, tylko trzeba je ćwiczyć od zaraz. Zaczyna się od porannego umycia zębów: to są właśnie "drobne kroczki", nowe nawyki - zmiana myślenia, umiejętność panowania nad emocjami czy zrozumienia drugiego człowieka. Sytuacja zakładu karnego powoduje wzajemną izolację: kobiety niby są razem, niby istnieje jakaś solidarność więzienna, ale tak naprawdę jedna drugiej nienawidzi. Chce zachować resztki odrębności, bycia lepszą, chociaż trochę lepszą alkoholiczką. Tymczasem trzeźwienie jest również związane z poprawą kontaktów interpersonalnych. Mogą więc ćwiczyć to, żeby nie było od razu awantury na cały oddział tylko dlatego, że jedna drugiej coś odburknęła. Jeśli spróbuje to zrozumieć: "A może ma zły humor?", jeżeli nie wybuchnie kłótnia - to już jest sukces.

Terapeutka I z oddziału odwykowego zakładu karnego

 Czy to, że wasz oddział ma łagodniejsze warunki odbywania kary wpływa na decyzje przystępowania do terapii?
- To prawda, że oddział jest mały, ale żadnych super warunków tu nie ma. Jednak wiele kobiet boi się, że uczestnictwo w zajęciach będzie dla nich problemem i że sobie z tym nie poradzą. Im to wszystko kojarzy się ze szkołą, stąd lęk, że temu nie sprostają - wiedzą, że trzeba dużo pisać. Przekonuje je natomiast, że zwiększa to możliwość uzyskania warunkowego zwolnienia i że może mieć wpływ na otrzymanie przepustki - tę motywację często podtrzymuje komisja penitencjarna. Z kolei oddziaływanie bliskich jest znacznie słabsze. Gdy cenzurujemy korespondencję, można trafić na takie listy: "Dziecko! Gdzie oni Cię tam dali na ten oddział odwykowy?! Przecież Ty już od pięciu lat siedzisz, więc przez pięć lat nie pijesz". Oczywiście są też rodziny, które przyjeżdżają na organizowane u nas w oddziale spotkania, szukają informacji w poradni czy w klubie, chodzą na spotkania dla współuzależnionych, jednak jest ich bardzo mało.

 A co Pani zdaniem najsilniej motywuje do leczenia?
- Sytuacja, w jakiej się znalazły: zakład karny, w przypadku recydywistek kolejne trafienie tutaj mimo obietnic, że nigdy więcej, oraz to, że popełniły przestępstwo, którego nie dopuściłyby się na trzeźwo, jak zabójstwo czy znęcanie się nad własnym dzieckiem. Wszystko to po odpowiednim naświetleniu przez wychowawcę lub kogoś z administracji pozwala im uświadomić sobie, że picie przez nie alkoholu ma związek z pobytem w więzieniu.

Terapeutka II z oddziału odwykowego zakładu karnego

 Czy miejsce leczenia wpływa na motywację?
- Część osób uzależnionych myśli tak: "Skoro już jestem w zakładzie karnym, to jakoś ten czas wykorzystam", terapia jest też traktowana jako urozmaicenie. A więc nie zawsze jest to świadomy krok, przekonanie, że "chcę się leczyć". Pacjentki na pewno biorą pod uwagę możliwość łatwiejszego uzyskania warunkowego zwolnienia: podczas rozmowy wstępnej często szczerze o tym mówią.

 Czym różni się terapia w zakładzie karnym od terapii w poradni?
- Przede wszystkim intensywnością, ale też samą sytuacją, w jakiej pacjentki się znalazły, choćby przebywanie w izolacji. Rodzina wywiera na nie pewien wpływ poprzez widzenia czy korespondencję, ale to na pewno inna sytuacja, gdy się jest na wolności i mieszka razem z rodziną. Ponadto fakt, że pacjentka została skazana, bardzo silnie wpływa na jej psychikę. I jeśli dostrzega ona związek pomiędzy skazaniem a nadużywaniem alkoholu, wtedy łatwiej jej podjąć decyzję o podpisaniu kontraktu.

Kierowniczka poradni odwykowej

 Czy są różnice w motywacji osób leczących się w poradni i w więzieniu?
- Wydaje mi się, że pacjenci w zakładzie karnym mają większą motywację do trzeźwienia. Jeśli coś się zawali w życiu alkoholika, kiedy się go skonfrontuje z rzeczywistością, zamknie do więzienia, nałoży się taką grzywnę, że mu pójdzie w pięty - w tym momencie opada mu bielmo z oczu i widzi wszystko bardzo klarownie. Tak więc ostro skonfrontowało nasze pacjentki z rzeczywistością samo to, że są w więzieniu, już coś straciły i nie siedzą "za niewinność". Moi pacjenci przychodzą tutaj i ciągle konfabulują, ciągle żyją w świecie iluzji, ponieważ nic im się takiego nie stało: nikt im nie zabrał prawa jazdy, nikt nie wywalił z roboty, nic tak naprawdę mocno nie skonfrontowało z rzeczywistością.
W zakładzie karnym jeden podstawowy czynnik weryfikuje tę motywację: pacjentki nie mogą pracować w czasie leczenia na oddziale odwykowym. A kiedy nie pracują, nie mają pieniędzy, czyli na czas całego tego pobytu każda musi uzbierać tyle, żeby jej wystarczyło na papierosy, na słodycze, na kawę, na podpaski itd.

 Czy uważa Pani, że miejsce leczenia ma wpływ na przebieg terapii?
- Zdecydowanie tak, w zakładzie karnym leczenie jest naprawdę intensywne. Dwa razy w tygodniu po półtorej godziny - to może być uważane za intensywne z punktu widzenia pracownika, żony czy dziewczyny, ale z punktu widzenia terapii odwykowej to przecież bardzo mało. To minus poradni, że terapia tak się wydłuża w czasie, zaś intensywność ma wpływ na rezultaty leczenia, na szybkość przebiegu pewnych procesów myślowych, na identyfikację z problemem alkoholowym. Ale to samo dotyczy oddziałów stacjonarnych na wolności.

Terapeuta poradni odwykowej

 Czy są jakieś różnice miedzy waszymi pacjentkami, leczącymi się w poradni, a pacjentkami oddziału odwykowego w zakładzie karnym?
- Po pierwsze, pacjentki w zakładzie karnym przebywają w zamknięciu; po drugie, zajmują się tylko sobą; po trzecie, nie mają kontaktu z rodziną; po czwarte, nie wychodzą na ulicę, gdzie czeka na nie towarzystwo, z którym piły, reklamy alkoholu, neony. Mają mniejszą możliwość kontaktu z alkoholem i z towarzystwem od picia. Natomiast ci, którzy tu, "na wolności" próbują trzeźwieć, mają trudniejszą sytuację: są uwikłani w układy różnych ról społecznych w rodzinie, w pracy, z krewnymi, z przyjaciółmi itd. Na moje pacjentki czekają obowiązki, których nie mają kobiety przebywające zakładzie karnym: trzeba uprać, ugotować dzieciom, iść do pracy albo do szkoły. Jest im o wiele ciężej.
W zakładzie karnym można się zająć wyłącznie sobą, tam są wręcz laboratoryjne warunki, podobnie zresztą jak w stacjonarnych placówkach odwykowych. Różnica polega na dostępności alkoholu: w więzieniu ta możliwość jest prawie zerowa, a po tej naszej stronie muru, gdy ktoś nie daje sobie rady z własnymi emocjami i własnymi problemami, to wspiera się w znajomy sobie sposób - pijąc alkohol.

 Czy miejsce leczenia ma wpływ na terapię?
- O efektach można mówić dopiero po wyjściu z więzienia: jak te osoby radzą sobie na wolności? Chociaż niewątpliwie coś zza muru do nich dociera: jeżeli rodzina się rozpada; jeżeli dzieci nie chcą widzieć matki; jeżeli pojawiają się problemy w związku z odbywaną karą pozbawienia wolności; jeżeli przestępstw było więcej i są kolejne rozprawy sądowe, jeżeli jest rozwód itd. Pacjentki wszystko to niewątpliwie przeżywają, niemniej w takim laboratoryjnym, bardziej intensywnym wydaniu więcej można zdziałać.



logo-z-napisem-białe