Wśród moich pacjentów
Małgorzata Matusik-Belik
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 2
Przemoc to jeden z problemów, który pacjenci przynoszą ze sobą do poradni w koszyku swoich bolesnych doświadczeń, jednak rzadko mówią o niej w pierwszej rozmowie. W czasie spotkań z pacjentami zaobserwowałam kilka typowych sytuacji.
W pierwszym kontakcie problem doznawanej przemocy częściej ujawniają kobiety: żony, partnerki, matki nadużywających alkoholu (posługują się określeniem "nadużywający", ponieważ w pierwszym kontakcie nie zajmuję się rozpoznawaniem choroby alkoholowej). Pewnie dlatego częściej, że po prostu w porównaniu z mężczyznami więcej kobiet doświadcza przemocy. Oczywiście nie znaczy to, że tak jest zawsze. Pamiętam rozmowę z żoną, która przyszła do poradni z powodu picia męża. Kiedy opowiedziała mi smutną historię swojego małżeństwa, zapytałam ją, co w tym wszystkim jest dla niej najtrudniejsze i czego obawia się najbardziej. Odpowiedź brzmiała: "Proszę pani, ja się boję, że za którymś razem niechcący go zabiję".
Tak więc zwykle na początku o przemocy mówią głównie kobiety - jej ofiary. Natomiast w kontaktach z osobami uzależnionymi temat przemocy wyrządzanej najbliższym ujawnia się później: typowym momentem jest praca terapeutyczna pacjenta dotycząca wpływu picia alkoholu na przebieg życia rodzinnego. Teraz już wiem, że kiedy pacjent rozpoczyna - mówiąc żargonem odwykowym - "pracę nad destrukcją", czyli szkodami, jakie alkohol spowodował w jego życiu, muszę być bardziej uważna, ponieważ zaczyna się dla niego najtrudniejszy fragment terapii. Musi się zmierzyć między innymi z uświadamianiem sobie, jakie krzywdy wyrządził swojej rodzinie. Bywa to tak trudne dla pacjenta, że właśnie wtedy częściej zdarza się przerwanie terapii, nieobecności, przeziębienia i inne dolegliwości, nieoczekiwane zdarzenia.
Czy pracuję nad problemami przemocy w pierwszym etapie terapii uzależnienia? I tak, i nie:
tak - ponieważ staram się być uważna na wszystko, o czym pacjent mówi, aby nie pominąć spraw ważnych dla niego. Poświęcam im tyle uwagi, ile potrzeba, aby pacjent z jednej strony poczuł się "zaopiekowany", z drugiej zaś - aby sam lub z moją pomocą nabrał lepszej orientacji w tym, jakim problemem trzeba się zająć;
nie - gdyż stosuję zasadę, że jeśli przyczyną przemocy jest picie, to należy zająć się źródłem problemu, a wówczas jego objaw zniknie. Wyjątkiem są tutaj oczywiście sytuacje, w których przemoc jest problemem niezależnym od picia alkoholu i wówczas - w myśl wyżej wymienionej zasady - należy zająć się przemocą.
W jaki sposób odróżniam jedną sytuację od drugiej? Podstawą jest tutaj dobry wywiad, który może taki być dopiero wtedy, kiedy mam dobry kontakt z osobą, z którą rozmawiam (nie mogę tu, niestety, podzielić się swoim rozumieniem dobrego wywiadu i dobrego kontaktu - wykracza to poza ramy tematu).
Charakterystycznych wskazówek dostarcza nastrój pacjenta i jego zachowanie w czasie rozmowy. Niedawno rozmawiałam z kobietą, której mąż wprawdzie nie pije od dwóch lat, jednak moja rozmówczyni była - jak sama o sobie mówiła - "strzępem nerwów". Atmosfera ciągłego napięcia panująca w domu, niemożność porozmawiania z mężem z powodu jego gwałtownych reakcji doprowadziła ją do stanu wyczerpania nerwowego. Jak powiedziała, nie potrafi się cieszyć faktem, że mąż nie pije, a zachowanie w trakcie naszej rozmowy potwierdzało jej słowa: była przygnębiona i niespokojna. Powiedziała, że coraz częściej nie ma ochoty wracać do domu.
A więc jak zajmuję się problemem przemocy u moich pacjentów? Zasadniczo moje oddziaływanie sprowadza się do tego, że zawsze wysłuchuję skarg i bolesnych opowieści, jeśli tylko wysyłane są sygnały świadczące o przemocy. Oto niektóre z nich:
- "lepiej zostawić go w spokoju";
- "on jest bardzo nerwowy;
- "nie można z nim normalnie porozmawiać". Tak czasami kobiety mówią o swoich mężach, konkubentach, synach, a kiedy proszę o wyjaśnienie lub przykład, prawie zawsze opisują jakąś sytuację przemocy słownej lub fizycznej.
A w jaki sposób mówią o swojej przemocy uzależnieni pacjenci? Z moich doświadczeń wynika, że nie mówią prawie wcale. Czasem w pierwszym kontakcie słyszę: "Muszę przestać pić, bo źle się dzieje", "Nie wiem, co robię, kiedy wypiję" czy "Stracę rodzinę, jak nie zrobię czegoś ze swoim piciem". W takiej sytuacji - chociaż domyślam się, że może chodzić o przemoc - oczywiście nie drążę tematu, nie dopytuję się, co niedobrego się dzieje, lecz raczej zachęcam pacjenta do tego, aby przyjrzał się, na ile możliwa do zrealizowania jest zmiana, którą chce przeprowadzić, i na czym ta zmiana ma polegać. Mówiąc prościej, zadaję dwa pytania: "Jak Pan sądzi, co powinien Pan zrobić, aby w rodzinie zaczęło dziać się lepiej?" oraz "Jak Pan chce to osiągnąć?".
Jeżeli taki pacjent podejmuje terapię odwykową w poradni, mam na uwadze, aby za jakiś czas zapytać go o sprawy rodzinne. Czy utrzymywanie przez niego abstynencji ma pozytywny wpływ na jego zachowanie wobec bliskich i na atmosferę w domu?
Problem przemocy - jak już wspomniałam - może też ujawnić się później, podczas pracy terapeutycznej. Rozpoznaję go zwykle po tym, że pacjent w trakcie zajmowania się sprawami rodzinnymi zaczyna "gorzej się leczyć". Może się wtedy pacjentowi zdarzyć więcej nieobecności w poradni z różnych powodów, nasilają swoje działanie psychologiczne mechanizmy uzależnienia, mogą też pojawić się objawy głodu alkoholowego.
Co robię w takiej sytuacji? "Ścigam się z chorobą i próbuję ją przechytrzyć" - w taki sposób, że uprzedzam pacjenta (łagodnie, aby go nie wystraszyć), że temat, który będzie realizował, może być dla niego trudny, i przypominam mu o sposobach dbania o siebie i o swoją abstynencję. Jeśli zachodzi taka konieczność, umawiam się na częstsze spotkania, a jeśli nie jest to możliwe, nalegam, aby pacjent częściej uczestniczył w mitingach AA.
Zdaję sobie sprawę, że osoby zgłaszające się do poradni leczenia uzależnień przychodzą z bagażem wielu różnych problemów - oprócz uzależnienia - a przemoc jest jednym z nich. Jak każdy inny problem, ten również należy umieć rozpoznać i jednocześnie określić razem z pacjentem jego miejsce w hierarchii ważności. Niemniej jak powiedział Ojciec Martin, pastor, terapeuta i od wielu lat niepijący alkoholik na spotkaniu ze słuchaczami STU w 1993 roku: "Jeśli pacjent, który przychodzi do Ciebie, ma dziesięć problemów i jednym z nich jest alkoholizm, to jest to problem numer jeden".