Wygrać starość
Hanna Dąbrowiecka
Czasopismo: Niebieska Linia
Numer: 5
Życie zaczyna się po sześćdziesiątce, siedemdziesiątce... - mówią optymiści. Starość się Panu Bogu nie udała - kontrują pesymiści. A realiści?
W Polsce według danych "Rocznika statystycznego 2002" żyje 5.742 tys. osób w wieku poprodukcyjnym, co stanowi prawie 15% ogółu ludności. Demografowie przewidują, że po 2010 roku liczba osób, które ukończą 60. rok życia, przekroczy 20%.
Mity i stereotypy
Media zazwyczaj pokazują ludzi starych jako osoby wymagające stałej pomocy (bo są zniedołężniałe), nie posiadające wystarczających środków na utrzymanie, izolujące się od otoczenia, często z zaburzeniami psychicznymi. Są ciężarem, który muszą dźwigać ludzie w wieku produkcyjnym. Do tego stereotypu należy dodać niczym nieuzasadnione przekonania, że w podeszłym wieku człowiek traci zdolność do podejmowania trafnych decyzji i rozwiązywania problemów, że ludzie trzeciego wieku nie są w stanie przyswajać sobie nowych rzeczy, są "sztywni" umysłowo, co wyklucza ich rozwój intelektualny; tracą pamięć, nie akceptują żadnych zmian.
Według brytyjskiego gerontologa Denisa B. Bromley’a osoby starzejące się przyjmują wobec życia jedną z postaw:
- postawa konstruktywna - przejawiają ją osoby, które swój bilans życiowy oceniają jako dodatni, akceptują własną starość, optymistyczne patrzą w przyszłość, mają satysfakcjonujące kontakty z innymi ludźmi;
- postawa zależności - przyjmują ją osoby bierne i uległe, polegają na środowisku rodzinnym, co umożliwia im utrzymanie harmonii wewnętrznej, bez wrogości i lęków.
- postawa obronna - cechuje ludzi o poglądach konwencjonalnych, sztywnych w nawykach i przyzwyczajeniach. Tacy ludzie boją się śmierci i zniedołężnienia. Własne lęki maskują wzmożoną aktywnością i stałym zaabsorbowaniem zewnętrznymi czynnościami;
- postawa wrogości - taką postawę przejawiają osoby pełne pretensji do świata, agresywne, podejrzliwe; za wszelkie swoje niepowodzenia obwiniają innych ludzi, instytucje lub układy społeczne. Buntują się przeciwko starości, bojąc się równocześnie śmierci;
- postawa wrogości do samego siebie - manifestowana jest przez osoby o ujemnym bilansie życiowym, które biernie przyjmują swój los. Czują się osamotnione, zbędne, często chorują na depresję. Śmierć jest dla nich wyzwoleniem od cierpienia.
Według polskich naukowców, Adama Zycha i Rolanda Bartela, można wyróżnić cztery zasadnicze typy postaw wobec starości:
- postawę lęku i buntu przeciw starzeniu się;
- postawę rezygnacji i izolacji emocjonalnej i społecznej;
- postawę akceptacji procesu starzenia się zarówno od strony poznawczej, jak i emocjonalnej;
- postawę refleksji nad przebytą drogą życiową.
Lęki i obawy
A co na to wszystko sami zainteresowani? Przedstawione poniżej stwierdzenia pokazują, jak widzą swoją sytuację ludzie starzy, jakie towarzyszą im lęki i niepokoje. Przytoczone dane pochodzą z badania, które zostało przeprowadzone przez GUS w 1989 roku na próbie reprezentatywnej 9701 osób.
"Sytuacja życiowa ludzi starych w ich rodzinie".
Brak pieniędzy na poważniejsze wydatki - deklarowało 68% respondentów;
Brak pewności jutra i poczucia bezpieczeństwa - 52%;
Brak możliwości dobrego odpoczynku - 38%;
Brak pieniędzy na codzienne wydatki - 20%;
Brak miłości i serdeczności najbliższych - 18%;
Brak bliskiego kontaktu z dziećmi - 18%;
Brak zaspokojenia potrzeb psychicznych - 16%;
Brak towarzystwa - 14%;
18,4% badanych osób uznało, że niczego ważnego im nie brakuje.
Ludzie starzy potrafią dostrzec także i zalety swojego położenia. Według Grażyny Wikło-Łąckiej (badanie z 1995 roku) do zalet starości osoby badane zaliczyły: dużo wolnego czasu, odpoczynek, możliwość zastanowienia się nad swoim życiem, a także silniejszy niż w młodości kontakt z Bogiem. Za wady uznano: pojawiające się dolegliwości zdrowotne, obniżającą się sprawność fizyczną oraz samotność i osamotnienie.
Presja czy przemoc?
Przekonanie o bezsilności i bezwolności ludzi starych ma silne podstawy. To prawda, że osoby starsze bywają nieufne, nie wierzą w skuteczność jakiejkolwiek pomocy, nie potrafią poradzić sobie w gąszczu przepisów, niekiedy z codziennymi czynnościami, a przede wszystkim z poczuciem własnej bezwartościowości. Kiedyś radziły sobie w życiu, teraz są bezradne. Ten opis przypomina zachowanie ofiar przemocy. Żeby uniknąć dyskusji o terminologii, proponuję przyjąć, że wszyscy zostajemy poddani presji, albowiem "trzeba za wszelką cenę odsunąć starość, świat (a przede wszystkim praca) jest dla młodych, a jeśli już się zestarzałaś, odsuń się, przestań obciążać społeczeństwo zobowiązaniami i kosztami, a przede wszystkim nie przypominaj, że starość nieuchronnie prowadzi do śmierci".
Presja i/lub przemoc zaczyna się dość wcześnie: już czterdziestolatki mają świadomość, że są za starzy do pracy, za zdrowi na rentę i za młodzi na emeryturę. Pracujące pięćdziesięciolatki zniosą z pokorą wszystko: bezsensowne polecenie służbowe, darmową pracę po godzinach, każdą zniewagę - wiadomo że, szczególnie dla kobiet, jest to ostatnia szansa dopracowania do emerytury, którą często traktuje się jako wyzwolenie, choć równie często jest czymś w rodzaju karnego zesłania w beznadzieję.
Przejście na emeryturę jest swoistą cezurą: wiele osób traci cel życia, poczucie bycia potrzebnym społeczeństwu, wreszcie bezpieczeństwo finansowe. W tym momencie najczęściej ludzie starzy zaczynają doznawać ukrytej przemocy instytucji, które zostały powołane po to, aby słabsi członkowie społeczeństwa otrzymywali - wypracowane przecież - świadczenia. Myślę o urzędnikach ZUS, pracownikach opieki społecznej czy publicznej służbie zdrowia. Stary człowiek jest bezbronny wobec głupoty i chamstwa.
I wreszcie zjawisko bardzo bolesne, trudne do uchwycenia: obojętność, niezrozumienie i wykorzystywanie przez najbliższych, którzy jakże często stosują swoisty szantaż emocjonalny. W obawie przed utratą uczuć czy choćby zainteresowania osoby starsze podejmują się zadań ponad ich siły, niezdolni do obrony swoich granic czasowych, emocjonalnych czy - bardzo często - finansowych.
Aktywność jako lekarstwo
Na szczęście ten ponury obraz nie dotyczy wszystkich osób starszych w naszym kraju. Nie wszystkie starsze panie i starsi panowie są bezsilni, chorzy i nie radzą sobie z codziennym życiem. Szacunkowo przyjmuje się, że ponad 30% osób starszych cierpi na rozmaite formy depresji. Ile osób potrzebuje profesjonalnej pomocy psychologicznej, a ile zwykłej życzliwości - nie wiadomo. Wiemy natomiast, że im większą aktywność przejawiają ludzie trzeciego wieku, tym lepszym zdrowiem fizycznym i psychicznym się cieszą, a tym samym nie tylko nie obciążają funduszów publicznych, lecz czynnie przyczyniają się do zmniejszenia deficytów, pracując jako wolontariusze w organizacjach pozarządowych, w których ceni się wiedzę, doświadczenie i zaangażowanie seniorów.
Opłaci się każde działanie na skalę lokalną, które wpłynie na wzrost aktywności społecznej ludzi starych. To zadania dla władz samorządowych i organizacji pozarządowych.
Dobrze byłoby zacząć od zbudowania sieci informacyjnej dla seniorów. Może wystarczyłoby rozbudować i rozpropagować istniejące już Biura Porad Obywatelskich. W Kanadzie i USA bardzo popularne są programy ułatwiające pracownikom zaakceptowanie siebie w roli emeryta dysponującego wolnym czasem. Najczęściej bywają to warsztaty prowadzone przez psychologów. Podczas zajęć kursanci uświadamiają sobie, że czas wolny można tak zaplanować, by przynosił im pożytek. Oczywiście, w ślad za takim kursem idą najróżniejsze oferty zajęć klubowych, edukacyjnych, wolontariatu.
Ponieważ dużej podaży tanich a interesujących propozycji spędzania wolnego czasu i edukacji permanentnej (uniwersytetów trzeciego wieku jest w naszym kraju stanowczo za mało) w najbliższych latach nie można się spodziewać, warto propagować i inicjować takie formy działań, jak: grupy zainteresowań, grupy wsparcia i samopomocy. Te formy działań niewiele, albo zgoła nic, nie kosztują, a przynoszą nadspodziewanie dobre rezultaty. Na przykład przy warszawskim domu kultury "Rakowiec" już trzeci rok działa "Klub kobiet", grupa wsparcia pań do 140 lat. Organizatorką i liderką grupy jest Maria Lehman ze Stowarzyszenia Ruch Samopomocy Kobiet. Nie dość, że panie przekonały się, że nic tak nie ułatwia życia jak optymizm i uśmiech, to jeszcze zorganizowały telefon zaufania "Po sześćdziesiątce" - początek działalności przewidziany jest na listopad br. Choć tego typu inicjatywy są coraz częstsze, jest to zaledwie ułamek tego, co trzeba i niewielka część tego, co można zrobić.
Marzę także o tym, aby ludzie trzeciego wieku zaktywizowali się na tyle, by urządzać raz w roku, najlepiej w maju, w wiosennym słońcu, STARYFĘ, na wzór feministycznej "manify". Dobrze byłoby pokazać społeczeństwu, że jesteśmy, że stać nas na wiele, a spełnienie naszych postulatów leży w interesie każdego obywatela. Wszak ze starością jeszcze nikt nie wygrał, lecz można wygrać starość - dla nas wszystkich.