Wychowawca "dobry" i "zły". Z pamiętników wychowanków Domów Dziecka
Monika Sajkowska
Czasopismo: Niebieska Linia
Numer: 4
Praca z dziećmi nie zawsze jest rezultatem autentycznego wyboru, czasami bywa życiową koniecznością. Z dziećmi pracują różni wychowawcy, i ci dobrzy, i ci źli. Jedni i drudzy decydują o jakości dzieciństwa kilkunastu tysięcy dzieci w naszym kraju.
Konkurs pamiętnikarski dla wychowanków domów dziecka, którego patronem była Maria Łopatkowa, rozpisany został przez Polskie Radio. Autorzy pamiętników przebywali w domach dziecka w latach 70. i 80. Dzisiaj są już dorosłymi ludźmi, jednak doświadczenia dzieciństwa nadal wpływają na ich życie. Przedstawiamy fragmenty nagrodzonych prac, opisujące doświadczenia z personelem tych placówek.
Dystans czasowy pomiędzy opisywanymi wydarzeniami a czasem sporządzenia relacji sprawił, iż emocje i oceny autorów relacji rzadko lokują się w "stanach średnich". Najbardziej obecne we wspomnieniach wychowanków są te osoby spośród personelu placówki, które były - w negatywny lub pozytywny sposób - znaczące dla ówczesnej fazy ich życia.
Poszukując podstawowych kryteriów oceny personelu domu dziecka, przeanalizowałam te fragmenty relacji, w których narratorzy jednoznacznie, źle lub dobrze, go oceniają, np.: Moje najlepsze wspomnienia wiążą się z panią M; Skończyły się dobre czasy; To byli moi najlepsi wychowawcy; Nasz ukochany kierownik, człowiek pełen miłości i ciepła albo: Żaden wychowawca, niewłaściwy człowiek. Przyjrzyjmy się bliżej analizowanym treściom, które układają się w obrazy wychowawcy dobrego i obraz wychowawcy złego.
Dobry wychowawca
Charakterystyka dobrego wychowawcy pokazuje trzy aspekty działań ludzi pełniących te role. Pierwszy aspekt to emocjonalny stosunek do wychowanków. Pozytywne emocje - miłość, czułość, ciepło, życzliwość wobec dzieci, z którymi pracują - są rzadko pomijaną cechą dobrego wychowawcy. Zachowania wychowawców, będące wyrazem ich emocjonalnego stosunku do dzieci, to:
sposób zwracania się do wychowanków: Powiedział do nas "moje dzieci", nie żadni tam "wychowankowie"; Mówiła do nas "moje cukiereczki";
gesty powszechnie uznawane za wyraz serdeczności i ciepła: Czule mnie przygarniała; Uniosła mnie jak w matczynych ramionach i ucałowała; Bez słowa przytuliła mnie do siebie; Wziął moją siostrę na kolana.
Emocjonalny stosunek do dzieci przedstawiany jest jako działanie charakteryzujące całokształt zachowań dobrych wychowanków: Był nam ojcem i matką w jednej osobie i kochał wszystkie dzieci jednakowo - i te, które sprawiały duże kłopoty wychowawcze, i te spokojne i ciche; To małżeństwo wprowadziło w dom dziecka ciepło rodzinne, ład i porządek. Byli to ludzie mądrzy nie z racji formalnych kwalifikacji, lecz z serca. Kochali nas.
Dobry wychowawca dba o rozwój wychowanków. Dbałość ta wyraża się przede wszystkim w zainteresowaniu szkolnymi osiągnięciami dzieci i mobilizowaniu ich do nauki: Bardzo pilnowali nas w nauce. Ale nie bili, tylko jak ktoś się źle uczył, to starali się pomagać. Chodzili do szkoły i rozmawiali z nauczycielami. Tłumaczyli, że my nie jesteśmy zwykłymi szczęśliwymi dziećmi (...), że trzeba z nami cierpliwiej, inaczej.
Dbałość o osiągnięcia w nauce wiąże się z pomocą w indywidualnym, niezależnym od polityki edukacyjnej wobec wychowanków, wyborze szkoły średniej. Dobry wychowawca dba nie tylko o naukę swoich podopiecznych, ale i o poszerzanie ich zainteresowań.
Niektórzy ze złych wychowawców również postrzegani są jako dobrzy organizatorzy dbający o pilność i rozwój zainteresowań wychowanków. Tym, co różni te pozornie podobne zachowania, są stosowane metody i przypisywane ich działaniom motywy. W przypadku dobrych wychowawców jest to autentyczna troska o wychowanka i jego przyszłość, w przypadku złych - wywiązywanie się z zadań stawianych przed placówką opiekuńczą.
Szczególnie podkreślaną cechą dobrego wychowawcy jest indywidualne traktowanie wychowanków. Gdy sprawnie organizuje zajęcia i motywuje do nauki, nie jest to jedynie oferta dla grupy wychowanków, nad którymi sprawuje opiekę. To oferta dla każdego z nich z osobna. Wychowankowie podkreślają wyjątkowość takiej postawy na tle swych wcześniejszych i późniejszych doświadczeń: Pierwszy raz ktoś zainteresował się moim życiem; Rozumiał nasze tęsknoty i problemy; Przejrzała mnie na wylot; Znalazł drogę do mojej zdruzgotanej duszy.
Zły wychowawca
Z pamiętnikarskich relacji wyłaniają się dwa przepisy roli złego wychowawcy. Pierwszym wspólnym wymiarem przedstawiania złych wychowawców jest, podobnie jak w przypadku tych ocenianych pozytywnie, emocjonalny stosunek do wychowanków. Emocje przypisywane złym wychowawcom charakteryzował, jak łatwo przewidzieć, ujemny znak. Sytuowały się one na przeciwnym niż te przypisywane dobremu wychowawcy krańcu kontinuum miłość-nienawiść bądź, w najlepszym przypadku, miłość-obojętność. Przypisywane im określenia to: nieczułość, brak miłości i dobroci, oziębłość, obojętność.
Kolejnym wymiarem charakteryzowania złych wychowawców jest stosowanie przez nich szerokiego repertuaru kar i agresywne zachowania wobec wychowanków. Karano za złe zachowanie, złą naukę czy za najdrobniejsze przewinienia. W grupach wychowanków, którymi opiekował się zły wychowawca, bądź w placówce zarządzanej przez złego dyrektora kary stanowiły, według relacji byłych wychowanków, główną metodę wychowawczą. Czasami, ze względu na nasilenie i częstość, przybierały postać psychicznego i fizycznego maltretowania.
Kategorią kar, której dotyczy największa liczba relacji, były kary fizyczne. W opisach opresji, w jakich znaleźli się autorzy pamiętników lub ich koledzy, wspominane są różne formy przemocy - bicie ręką bądź przedmiotami, najczęściej w twarz i ręce, ale również i inne części ciała: Co się działo, to trudno sobie wyobrazić. Czy duży, czy mały, dostał takie rznięcie, że nie mógł chodzić; Wtedy pani podleciała i pasem po gołym tyłku, bo akurat tak stałem;...bili gumą przez mokry ręcznik; Nowa wychowawczyni wybijała nam na łapach piórnikiem brak postępów; Kara była dla wszystkich. Bito nas mocno kablem. Jeszcze dziś boli na wspomnienie (kradzież owoców z sadu - przyp. M.S.); Podczas przesłuchania oberwałem w twarz od kierownika, mój kolega ostro oberwał od kierowcy; Czego tam nie było, bicie linijką po rękach, po twarzy...
Kolejną, ze względu na liczbę relacji, kategorią kar była agresja werbalna - używanie przekleństw i wyzwisk, krzyk. Towarzyszyła ona wymierzaniu kar fizycznych, stanowiła samoistną karę bądź, co pojawia się w wielu relacjach, nie wiązała się z przewinieniami wychowanków, tylko stanowiła codzienny, uznany za normalny sposób komunikowania się z dziećmi: Często z byle powodu obrzucała nas takimi wyzwiskami, jak debil, imbecyl i innymi nie mniej bolesnymi; Jeśli ktoś próbował coś krytykować, to spotykał się z taka odzywką - matka kurwa, ojciec alkoholik, a wam się coś nie podoba?
Innymi karami stosowanymi wobec wychowanków, według ich relacji, były: dodatkowa praca, zaklejanie ust plastrem, chodzenie przez cały dzień w piżamach, obcinanie włosów, zakaz opuszczania domu dziecka, leżenie w łóżku cały dzień, utrata posiłku.
Wskazane wyżej dwa wymiary interpretowania i opisu zachowań złych wychowawców - emocjonalny stosunek do wychowanków oraz surowe kary i agresywne zachowania - wspólne są zdecydowanej większości ich charakterystyk. Dlaczego więc, mimo tej zgodności, trudno jest przypisać negatywnie ocenianym wychowawcom jedną, jednakowo przez wszystkich wychowanków charakteryzowaną rolę? Wynika to głównie z faktu, iż autorzy pamiętników, relacjonując cechy bądź zachowania wychowawców, przypisują im również odmienne motywy interpretujące dane zachowania i tym samym nadają tym zachowaniom różne znaczenia.
Analiza motywów przypisywanych działaniom złych wychowawców pozwoliła wyróżnić dwa modele roli wychowawcy negatywnie ocenianego przez wychowanków. Pierwszy z nich nazwę tu "pozorantem", drugi - "służbistą".
Dominującą cechą "pozoranta" jest brak zainteresowania pracą, którą przyszło mu wykonywać, bądź powszechnie dostrzegana nieudolność. Brak zaangażowania w pracę przejawia się zarówno brakiem troski o sprawne funkcjonowanie placówki, jak i brakiem zindywidualizowanego zainteresowania dziećmi. "Pozorant" to wychowawca, którego do pracy w placówce motywują, w opinii byłych wychowanków, głównie korzyści finansowe i możliwość minimalizacji własnych wysiłków. Nie wchodzi w bliskie kontakty ze swymi podopiecznymi, nie ma serca do ich problemów, nie prowadzi też żadnej pracy wychowawczej. Jedyną jego ambicją związaną z pracą zawodową jest to, żeby "jakoś szło", co jest warunkiem utrzymania posady. Stąd pojawiają się kary jako regulator zachowań wychowanków. Są one jednak rzadsze i mniej surowe niż w wydaniu "służbisty". Dla "pozoranta" praca w domu dziecka to praca jak każda inna, bez poczucia misji, emocjonalnego zaangażowania, rozumienia jej specyfiki. Dom dziecka jest dla niego jak fabryka, jak każdy inny zakład pracy:
Wychowawcy traktowali tę pracę jak ośmiogodzinny dzień pracy w fabryce. Mało było zainteresowania, miłości i dobroci. Ich praca zaczynała się i kończyła w pokoju wychowawczym. Najczęściej zajmowaliśmy się sobą sami.
Nie zaznaliśmy tam nigdy większej czułości i zainteresowania. Po prostu wtłoczono nas w szare, bezbarwne życie innych podobnych nam dzieci.(...) Wychowawcy pilnowali jedynie, żeby wszystko było zgodne z regulaminem.
Najczęściej wskazywanym przez wychowanków przejawem braku zaangażowania wychowawców w pracę był brak zindywidualizowanego zainteresowania dziećmi, odczuwany przez nie boleśnie:
W lipcu uległam wypadkowi drogowemu. (...) Nikt z pracowników domu dziecka nie odwiedził mnie w szpitalu, nie przyszedł zapytać, czy czegoś nie potrzebuję.
Nikt się mną nie interesował, jakbym nie była wychowanką, tylko powietrzem. (...) Dyrektor wiedział, że nie chodzę do szkoły, ale udawał, że go to nie interesuje.
Niemal wszystkie przytaczane w pamiętnikach wykroczenia wychowawców - kradzieże, inne nieuczciwe zachowania, pijaństwo w pracy, seksualne wykorzystywanie wychowanków - przypisywane były właśnie "pozorantom". Zachowania takie, niejednokrotnie przestępcze, za każdym razem stanowiły element przypisywanych wychowawcom postaw - instrumentalnego traktowania pracy i zaniedbywania obowiązków:
Po tej zabawie kierownik i wychowawcy wychodzili z pełnymi torbami pomarańczy i słodyczy. To samo było, gdy przychodziły paczki z zagranicy. Co lepsze wybierały panie wychowawczynie, a dopiero potem reszta dla nas.
Nowy dyrektor poświęcał więcej czasu sobie niż powierzonym pod jego opiekę dzieciom. (...) Miłował kieliszek i biesiady z niektórymi wychowawcami, bo co porządniejsi się zwalniali.
Relacje dotyczące podobnych nadużyć nigdy nie pojawiały się jako element portretu "służbisty", stanowiącego, obok "pozoranta", drugi wariant roli "złego" wychowawcy. Głównym celem "służbisty" jest bowiem wzorowe funkcjonowanie placówki. Realizacja tego celu sprowadza się do przestrzegania regulaminów, które wyznaczają zadania wychowawców oraz obowiązki i prawa wychowanków. "Służbista" służy przede wszystkim instytucji, nie dzieciom. Dba o czystość i porządek w placówce, organizuje nakazane regulaminem zajęcia, nadzoruje naukę i czas wolny wychowanków. Wszystko to realizuje według jednolitych zasad, często za pomocą komisji, punktów, apeli oraz czytelnego i sztywnego systemu kar i nagród. Dziecko przestaje być traktowane wyłącznie jako członek grupy jedynie wtedy, gdy sprawia kłopoty. Wychowawca, nie koncentrując się na problemach wychowanków, stara się skutecznie przeciwdziałać problemom z wychowankami. Gwarantem dyscypliny wynikającej ze stosowania się do ustaleń regulaminu są sankcje za ich łamanie.
"Służbista" znacznie częściej i bardziej systematycznie niż "pozorant" stosuje kary. Celem jest tu bowiem nie tylko, jak w przypadku "pozoranta", utrzymanie sprawności funkcjonowania placówki na poziomie minimalnym, ale na najwyższym. Wymagania wobec wychowanków są więc często wygórowane. Zdarza się, że - obok oficjalnych - wprowadzane są wewnętrzne, pisane bądź niepisane, regulaminy. Dyscyplina w placówce przypomina wojskowy reżim:
Zrozumiałem, że w tym domu mówi się tylko raz, więcej nikt niczego nie powtarza. (...) Tutaj nikt się na nikogo nie ogląda, każdy robi swoje czynności jak zaprogramowany robot. (...) Ustawieni w pary, w zupełnej ciszy wykonywaliśmy polecenia wychowawcy.
Ponieważ dyrektor był mężczyzną, więc panował wojskowy rygor. Rano i wieczór apele. Wszędzie lśniło czystością.
Brak indywidualnego traktowania wychowanków jest wspólnym rysem "służbisty" i "pozoranta", o ile jednak u "pozoranta" wynika to przede wszystkim z małego zaangażowania w pracę w placówce, to "służbista", nie postrzegając wprawdzie wychowanków przez pryzmat ich indywidualnych problemów, traktuje ich poważnie jako przedmiot zabiegów wychowawczych. Nadzór nad nauką wychowanków, organizowanie zajęć w czasie wolnym to przecież oficjalne cele domu dziecka i jako takie ukierunkowujące aktywność wychowawców.
Obciążenia związane z pracą z dziećmi, nawet gdy jest ona wyborem, często prowadzą do wypalenia zawodowego i rutyny. Kontrolowanie pracy domów dziecka może prowadzić do redukowania liczby złych wychowawców. Najważniejsze jednak, by celem reformy systemu opieki nad dzieckiem było zastąpienie określenia "wychowawca" pojęciami "mama" i "tata".
M.S.