Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

La Strada

Anna Staszewska

Rok: 2002
Czasopismo: Niebieska Linia
Numer: 5


Pozornie wygląda to na absurd - Jakie niewolnictwo? Jaki handel ludźmi? Teraz, w XXI wieku? A jednak - handel kobietami istniał, od kiedy istniała prostytucja, a ta była chyba zawsze.


Prostytucja nie jest w Polsce karalna, tylko czerpanie z niej korzyści to przestępstwo. Fundacja La Strada nie jest przeciwna prostytucji. Swoją działalność opiera na współczesnej koncepcji praw człowieka i pełnym poszanowaniu prawa wyboru. Jest organizacją pozarządową, zwalczającą międzynarodowy handel kobietami, niewolnictwo oraz eksploatację prostytucji i seksbiznesu.
To temat popularny - mówi Irena Dawid-Olczyk z Fundacji La Strada - bo jest i o seksie, i o przemocy. Nie ma tygodnia, w którym nie dzwoniłoby do nas przynajmniej kilku dziennikarzy. Wielu chce o tym pisać, a jeszcze gdyby tak pokazało im się krwawiącą ofiarę... My jednak chcemy, aby ludzie zwracali uwagę na ten problem w inny sposób.

Handel ludźmi w czasach demokracji

Przez wieki handel ludźmi traktowano jako coś naturalnego, nikogo nie gorszył i nie dziwił. Człowiek był towarem. Kobieta była pieniądzem już w prymitywnych plemionach. Dziś nigdzie na świecie niewolnictwo nie jest akceptowane. Międzynarodowe akty prawne - zarówno te ONZ-owskie, jak i regionalne - uznają, że zakaz niewolnictwa i pracy przymusowej jest prawem człowieka, które pod żadnym pozorem nie może być pogwałcone. A jednak handel ludźmi kwitnie. Trudno wprawdzie ocenić jego skalę, ale szacunkowe dane (dalekie z pewnością od rzeczywistych) mówią, że co roku około 10 tys. Polek jest wywożonych za granicę i zmuszanych do prostytucji. Są to dane International Organisation Migration- Organizacji ds. Migracji przy ONZ. Ile kobiet jest przywożonych w tym celu do Polski, nie wiadomo; mówi się o 20 tys. cudzoziemek rocznie.
Handel ludźmi, narkotykami i bronią

Można powiedzieć, że są to trzy "sektory" działalności, które zorganizowanym grupom przestępczym przynoszą wielkie zyski. Szczególnie handel ludźmi coraz bardziej się nasila. Jest nie mniej dochodowy niż pozostałe (według Robina Barnetta, zastępcy ambasadora Wielkiej Brytanii w Polsce, na całym świecie ten okrutny proceder przynosi około 13 miliardów dolarów zysku rocznie), ale dużo mniej ryzykowny i łagodniej karany.
Kiedy w 2001 roku sąd w Szczecinie skazał niejakiego Tomasza K. na cztery lata pozbawienia wolności za zorganizowanie przerzutu 15 kobiet z Polski do Niemiec i ich sprzedaż do tamtejszych domów publicznych, Irena Dawid-Olczyk powiedziała, że ten wyrok ją cieszy, bo dotychczas w podobnych procesach wyroki były jeszcze niższe. Przestępstwo, którego dopuścił się Tomasz K., było zagrożone karą nawet do 15 lat pozbawienia wolności. Warto też dodać, że do procesów tego typu dochodzi niezwykle rzadko i że osoby, które w końcu uda się postawić przed sądem, to zwykłe "płotki", detaliści, kurierzy. Cała struktura mafijna zostaje z reguły nietknięta. Narastająca prostytucja i przemyt kobiet wymykają się wszelkim kontrolom i szacunkom, a pokrzywdzone rzadko decydują się na ujawnienie sprawy, ponieważ boją się zemsty ze strony zorganizowanej grupy przestępczej.
Nie ma reguły

Obecny problem handlu ludźmi to rezultat otwarcia granic dawnych krajów komunistycznych. Wiąże się on z trudnościami ekonomicznymi, z bezrobociem. Ofiarami padają różne kobiety, nie ma tu reguły. Stereotyp niewykształconej, naiwnej dziewczyny z małego miasteczka, zmuszanej do prostytucji nie odpowiada rzeczywistości. Ofiarami padają też osoby wykształcone, po studiach, z miasta i ze wsi, zwykle z takich rejonów, gdzie istnieją tradycje migracji. Z Kielc wyjeżdżają do Włoch, z Mazur i Śląska do Niemiec, z Podlasia do Holandii, Grecji, Hiszpanii i Belgii. I w tych właśnie krajach przypadki zmuszania kobiet do uprawiania nierządu są najczęstsze. Sprawy trafiające do Fundacji La Strada to tylko wierzchołek góry lodowej.
Z obserwacji La Strady, ale też Fundacji Dzieci Niczyje wynika, że wiele spośród dziewczyn, które padły ofiarą handlu, to osoby pochodzące z rodzin dysfunkcyjnych i z doświadczeniem przemocy domowej.
Według badań OBOP, przeprowadzonych na zlecenie Fundacji w 1998 roku (1092-osobowa próba Polaków powyżej 15 roku życia), 93% respondentów słyszało o zjawisku handlu kobietami, czyli o werbowaniu kobiet do pracy w charakterze prostytutek za granicą, przy jednoczesnym wprowadzaniu ich w błąd co do rodzaju pracy i jej warunków. Jednocześnie co czwarty z ankietowanych podjąłby pracę za granicą na czarno. Wielu z nich nie zdaje sobie sprawy, że za anonsami o dobrze płatnej pracy za granicą kryje się prostytucja.
Werbunek

"Pracodawcy" proponują kobietom kontrakty kelnerek, barmanek, hostess. Fikcyjne agencje matrymonialne oferują im małżeństwa z cudzoziemcami. Po przekroczeniu granicy bossowie odbierają im paszporty i przemocą albo szantażem zmuszają do prostytucji. Mówią, że mają policję w kieszeni, więc nie ma sensu, żeby dziewczyna szukała pomocy, bo wróci do kraju w foliowym worku (część zresztą wraca, inne nigdy się nie odnajdują).
Część tych kobiet to w opinii La Strady rodzinne "Pretty Women", czyli takie, którym się wydaje, że wyskoczą za granicę na dwa, trzy lata, będą wprawdzie parały się seksbiznesem, ale w towarzystwie dżentelmenów. Potem wrócą do Polski, kupią sobie mieszkanie i zaczną studia. Na miejscu okazuje się jednak, że trzeba pracować w podłych warunkach, przez 30 dni w miesiącu i po 14 godzin na dobę, bez praw, godności i wynagrodzenia, z ryzykiem zakażenia HIV. Każdy sprzeciw ze strony dziewczyny kończy się z reguły biciem lub gwałtem zbiorowym. Często towarzyszy temu robienie zdjęć, które mogą - jak zapewniają sutenerzy - być ujawnione najbliższym, gdyby próbowała uciec lub ujawnić sprawę. Czasem musi brać narkotyki, nie wolno jej kontaktować się z rodziną i znajomymi.
Tirówki

Problem ten dotyczy też cudzoziemek zmuszanych do prostytucji w Polsce. Mało kto wie, że kobiety (najczęściej Bułgarki, Rumunki i te pochodzące z krajów byłego Związku Radzieckiego), które stoją przy naszych drogach, to również ofiary handlu kobietami. Kontakt z tymi dziewczynami jest bardzo trudny, bo sutenerzy mają je cały czas na oku. Moja znajoma, zresztą pani prokurator, opowiadała mi, jak niedawno próbowała podrzucić dziewczynom ulotki z numerem telefonu La Strady. Postanowiła umieścić kilka nalepek w toalecie, ale za każdym razem, kiedy stamtąd wychodziła, zjawiał się postawny facet, który wszystko zdzierał. W końcu wpadła na pomysł, żeby wykorzystać do tego swoją 12-letnią córkę, która na szczęście nie wzbudzała podejrzeń. Dzięki temu co jakiś czas udaje im się przemycić kilka ulotek do miejsc, gdzie potencjalnie mogą znaleźć się ofiary - na stacje benzynowe, do moteli i zajazdów. Ulotki, drukowane są w języku rosyjskim i bułgarskim, mają zawsze tę samą treść: "Jeśli pracujesz w sexbiznesie, jeśli zostałaś oszukana, jeśli pracodawca cię wykorzystuje, jeśli jesteś zmuszana do tej pracy - zadzwoń pod telefon zaufania Fundacji La Strada.
Syndrom ofiar

Dość często słyszy się zdanie, że to niemożliwe, by kobieta dała się tak oszukać i zniewolić, że jest naiwna i głupia. Tych, którzy czytują "Niebieską Linię", na pewno nie trzeba przekonywać, że to możliwe. Przecież podobnie mówi się o ofiarach przemocy domowej - że gdyby tylko chciały, to na to nie pozwoliły ale widocznie nie chcą, bo to lubią. Jednak i tu, i tu - oprócz bardzo wielu sytuacyjnych i psychologicznych uwarunkowań - mamy do czynienia z PTSD i z syndromem sztokholmskim.
W czerwcu 1998 roku na łamach "Gazety Wyborczej" ukazał się doskonały reportaż Wojciecha Tochmana "Czekam pod adresem: Berlin", w którym opisywał między innymi losy piętnastoletniej dziewczyny z Kłajpedy wywiezionej do Niemiec. Dziewczyna nie miała rodziców, domu, pracy, a do wyjazdu namówili ją koledzy z podwórka. Przez wiele miesięcy była zamknięta w obskurnym mieszkaniu, gdzieś na wysokim piętrze kamienicy, często bez jedzenia i bez kontaktu z ludźmi. Nie wiedziała nawet, gdzie jest. Parę razy spróbowała się zbuntować, ale została dotkliwie pobita i zgwałcona przez kilku mężczyzn w brutalny sposób. Jej opiekunem był niejaki Mesut, który ją kupił. Mimo okrutnego traktowania, po jakimś czasie, kiedy Mesut wracał do mieszkania, dziewczyna zaczynała patrzeć na niego jak na kogoś do pewnego stopnia przyjaznego. "Przyniósł jedzenie, kawę i słodycze. Jest miły. Nie chce seksu... Birute przygląda mu się: to całkiem sympatyczny facet. Musi i chce tak myśleć. Mesut bywa okrutny, ale tylko na niego Birute może liczyć, nie ma wyboru. Zresztą potrafi być dobry. Więc i ona postanawia się uśmiechać..."
Irena Dawid-Olczyk w artykule zamieszczonym w Internecie, komentuje: "To, co niektórzy nazywają naiwnością, często jest kwestią poziomu informacji o świecie. Zamiast czytać to, co normalnie czytamy, spróbujmy przez tydzień kupować tylko kolorowe kobiece pisemka, a w telewizji oglądać jedynie długie seriale o miłości. Zastanawiam się, co po siedmiu dniach będę wiedzieć o świecie. Z pewnością wszystko to, co powiedzą mi znajomi. A oni właśnie wrócili zza granicy, więc opowiadają, jak tam jest świetnie. Nie słyszę opowieści o klęsce. Nikt nie mówi, że tam było fatalnie, bo trzeba było spać w zapluskwionym łóżku... W telewizji nie widzę ani slumsów, ani trudnych warunków życia, bo takich programów nie oglądam. Z jednej strony więc mam obraz szczęśliwego życia, o którym marzę: z kolorowych pisemek, seriali o miłości.. A w rzeczywistości: nie mam pracy, moja matka też jest bezrobotna, a chłopak, który traktuje mnie całkiem poważnie, nie ma nawet pieniędzy na dentystę i wygląda mało interesująco. Pewnego dnia przyjeżdża przystojniak białym samochodem dobrej marki. (...) To jest jak wejście w ekran telewizora - inny, lepszy świat. Co dzieje się naprawdę, dziewczyna zaczyna rozumieć, gdy ten przystojniak zawozi ją do Berlina, daje w pysk i wysyła na ulicę".
Zachować ostrożność

La Strada działa w Polsce od 1995 roku. Powstała dzięki pomocy podobnych organizacji holenderskich, szczególnie zaś Fundacji Przeciwko Handlowi Kobietami STV, i współpracuje z tego typu organizacjami na całym świecie. Wtedy był to pierwszy program prewencji handlu kobietami w Europie Środkowej i Wschodniej. W tej chwili program realizowany jest jednocześnie w Polsce, Czechach, Bułgarii, Ukrainie i Holandii. W Fundacji pracuje obecnie 7 osób na etatach, i 5 wolontariuszek. Przeważnie są to pedagożki, prawniczki, studentki resocjalizacji, są też absolwenci Helsińskiej Szkoły Praw Człowieka. Szczególnie cenne są osoby znające język rosyjski, bułgarski i włoski.
Nie możemy za wiele powiedzieć na temat tego, jak konkretnie La Strada pomaga swoim klientkom. Przyczyna jest prosta - następnym razem mogłoby się już nie udać. Tutaj żartów nie ma, handel kobietami i sutenerstwo to przestępczość zorganizowana. Z tego samego powodu nigdzie nie znajdziemy adresu, pod którym Fundacja ma swoją siedzibę. Znajdziemy jedynie adres internetowy, adres skrytki pocztowej i numer telefonu. La Strada jest organizacją całkowicie niezależną, nie współpracuje nawet z policją i zapewnia całkowitą dyskrecję. Jeśli więc dzwoni kobieta i nie życzy sobie, aby informacje przez nią przekazywane trafiły do policji, może na to liczyć.
Pomoc ofiarom ma na celu ich wszechstronne wsparcie. La Strada pomaga kobietom wrócić do kraju, asystuje w trakcie zeznań, występuje na procesach sądowych w roli przedstawiciela społecznego. Pracownicy organizują też pomoc prawną, psychologiczną i pomoc w codziennych sprawach życiowych. Prowadzą również telefon zaufania - w środy w języku rosyjskim.
Konferencje, szkolenia, kampanie

Fundacja realizuje cele statutowe w trojaki sposób - są to działania medialno-lobbingowe, prewencyjno-edukacyjne i pomoc ofiarom. Po pierwsze informuje opinię publiczną o zjawisku międzynarodowego handlu kobietami i prowadzi działania na rzecz korzystnych zmian prawnych. Jest też aktywna na polu międzynarodowym. Zajmowała się m.in. monitorowaniem nowej Konwencji ONZ przeciwko zorganizowanej przestępczości i Protokołu dodatkowego dotyczącego handlu ludźmi. Wystąpienie przedstawicielki Fundacji na szczycie OBWE w 1999 r. uznane zostało za doskonałe i wciąż jest komentowane wśród absolwentów Helsińskiej Szkoły Praw Człowieka oraz w samej Fundacji Helsińskiej.
Przedstawicielki La Strady uczestniczą w wielu konferencjach w charakterze prelegentek i trenerek, a także same organizują takie imprezy. Parę lat temu zorganizowały na przykład seminarium ekspertów w dziedzinie handlu kobietami, w którym uczestniczyli specjaliści z Czech, Holandii, Niemiec, Białorusi, Ukrainy, jak również Specjalna Sprawozdawczyni ONZ do Spraw Przemocy Wobec Kobiet.
Prewencja ma na celu informowanie potencjalnych ofiar o skutkach, jakie może nieść za sobą nieprzemyślana decyzja o wyjeździe do pracy za granicę. Pracownicy Fundacji prowadzą wiele spotkań z młodzieżą w szkołach, internatach, domach dziecka. Rozprowadzają też ulotki zawierające informacje dla osób mających zamiar pracować za granicą. Poza tym szkolą grupy profesjonalistów - policjantów, funkcjonariuszy straży granicznej, psychologów, pedagogów, pracowników socjalnych, nauczycieli, wychowawców, kuratorów sądowych, przedstawicieli organizacji pozarządowych.
Głośne i świetnie zorganizowane były szczególnie dwie kampanie Fundacji. Pierwsza, pod nazwą "Masz prawo marzyć, masz prawo wiedzieć", została sfinansowana ze środków Unii Europejskiej. Elementem kampanii był trzyminutowy film o losach dziewczyny sprzedanej do niemieckiego domu publicznego, emitowany w stacjach telewizyjnych i w kinach. Film niósł przesłanie: "Masz prawo marzyć, masz prawo wiedzieć. Oczywiście może być cudownie. Ale często tak nie jest. Może się udać, jeśli będziesz wiedzieć, jak sobie radzić. Marzenia są ważne. Ale Ty jesteś ważniejsza".
Druga kampania, pod nazwą "Inna strona Słońca", była kontynuacją poprzedniej i miała na celu przestrzec przed "inną stroną" Zachodu oraz wyborem złej drogi do realizacji marzeń. Została przygotowana we współpracy z British Council, ambasadą brytyjską i Centrum Badania Opinii Społecznej. W jej ramach La Strada przygotowała dwie płyty CD. Jedna z nich, przeznaczona dla nauczycieli i osób zajmujących się poradnictwem, zawiera scenariusz zajęć kierowanych do najbardziej zagrożonej grupy dziewcząt w wieku 14-20 lat oraz informacje o przepisach prawnych obowiązujących za granicą, adresy konsulatów i organizacji pozarządowych. Są tam też przykłady legalnych i nielegalnych kontraktów o pracę, film prezentowany w ramach poprzedniej kampanii i gra "Przygody Moniki". Druga płyta skierowana jest do osób, które z problemem handlu ludźmi stykają się w swojej pracy - funkcjonariuszy straży granicznej, policjantów, prawników. Są to porady z różnych krajów o postępowaniu z ofiarami handlu i specjalistyczne artykuły z tego zakresu.
Fundacja zrealizowała również program pod nazwą "Żony zaufania", w ramach którego przeszkoliła kilkadziesiąt kobiet, z reguły przedstawicielek organizacji pozarządowych z różnych stron kraju. Osoby te wspomagają teraz działania La Strady w swoich regionach.
Kto nas wspiera?

Organizacje i instytucje wspierające i współfinansujące La Stradę od początku jej działalności to m.in. Ambasada Królestwa Niderlandów w Polsce, Ambasada Królestwa Danii w Polsce, Ambasada Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej w Polsce, Fundacja im. Stefana Batorego w Polsce, Fundacja im. Friedricha Eberta - przedstawicielstwo w Polsce, Dutch Foundation against Traffic in Women STV Niderlandy, G A A T W (Globalne Porozumienie przeciwko Handlowi Kobietami z Tajlandii), The Global Fund For Women USA, OBWE/ODIHR w Polsce, Open Society Institute, Program Matra Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Spraw Zagranicznych Królestwa Niderlandów, Programy Unii Europejskiej: TACIS, PHARE, oraz Program Komisji Europejskiej Dialog Społeczny.


La Strada - Fundacja Przeciwko Handlowi Kobietami
Skrytka pocztowa 5, PL 00-956 Warszawa 10
Telefon/fax +48 (0 prefiks 22) 625-73-27
Telefon zaufania: +48 (0 prefiks 22) 628-99-99
www.free.ngo.pl/lastrada
e-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

A.S.




logo-z-napisem-białe