Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Najlepiej nie zaczynać palić

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 12

Rozmowa z prof. dr. hab. Witoldem Zatońskim

 Od kilkunastu lat prowadzi się w Polsce różnorodne działania antynikotynowe. Jaka jest ich skuteczność?

- Jednym ze sposobów oceny skuteczności jest mierzenie spożycia tytoniu. W ostatnim dziesięcioleciu sprze-daż papierosów zmniejszyła się o 10% - to znaczny spadek, zwłaszcza jeśli pamiętać, że ten nałóg rzeczywiście jest narkotycznym uzależnieniem. Dzisiaj większość palaczy w Polsce stanowią osoby mocno uzależnione od tytoniu. Zahamowanie trendu zaczęło się już wcześniej, w połowie lat 80., natomiast szczyt palenia przypadł na koniec lat 70. i początek 80., kiedy to w Polsce paliło 70% dorosłych mężczyzn i 30% dorosłych kobiet. Ocenia się, że dzisiaj jest to odpowiednio 40% i ponad 20%.
Ważnym wskaźnikiem, ilustrującym trendy w paleniu, jest odsetek tych, którzy nigdy nie palili codziennie przez czas dłuższy niż sześć miesięcy. O ile w końcu lat 80. w niektórych rocznikach było ich mniej niż 10%, to w tej chwili niepalących mężczyzn jest już około 30%. Wśród kobiet odsetek niepalących zawsze był znacznie wyższy (stąd różnice w skutkach zdrowotnych między kobietami a mężczyznami) i stale oscyluje wokół 60-70%.
Bardzo ważnym zjawiskiem jest zmiana stosunku do palenia, zwłaszcza większa świadomość jego szkodliwości wśród młodych kobiet. Na początku lat 90. prawie połowa kobiet w wieku 20-29 lat paliła papierosy, teraz wskaźnik ten spadł do 25%, co świadczy o tym, że nowa generacja wchodzi w dorosłe życie ze świadomością, jak niebezpieczne jest inhalowanie dymu tytoniowego. Do kobiet dotarła informacja, jak ogromne powoduje to kłopoty, zresztą nie tylko zdrowotne i nie tylko dotyczące ich własnego losu: większość kobiet, zaczynających wcześnie palić, nie potrafi rzucić palenia na okres ciąży. Dzisiaj coraz więcej młodych kobiet w ogóle nie zaczyna palić.
Jednocześnie niezwykle spotęgowały się problemy z rzucaniem palenia tytoniu przez osoby, które robią to od wielu lat. W tej chwili w Polsce mamy około czterech milionów ludzi, u których już występują objawy chorób odtytoniowych, a jeśli jeszcze nie, to wkrótce wystąpią. Jeżeli nie uda się nam ich wyleczyć, znaczna część Polaków będzie miała ogromne problemy zdrowotne. Wiemy, że około 700 tysięcy takich długoletnich palaczy ponad 10 razy próbowało rzucić palenie. Są to więc ludzie głęboko uzależnieni, którzy wymagają specjalistycznego leczenia i pomocy terapeutycznej. Powoli dochodzimy do sytuacji, kiedy zmniejszanie częstości palenia będzie coraz trudniejsze i bardziej mozolne. To jest wyzwanie na następne 10 lat, stojące przed środowiskiem terapeutów, lekarzy, pielęgniarek.
Musi to być leczenie wykorzystujące jednocześnie metody behawioralne i farmakologiczne. W tej chwili są już leki, które mniej lub bardziej skutecznie pomagają odejść od palenia papierosów, a lekarze w Polsce szybko uczą się leczyć uzależnienie od nikotyny. Wiele zależy od stworzenia warunków, w których palenie przestanie być łatwe: zakaz palenia w miejscach publicznych, narastający krytycyzm wobec osób, które palą. Coraz więcej z nich wstydzi się swojego nałogu i jest pod stałą presją, żeby jednak rzucić.

 Wszyscy znamy tę prawdę ogólną, że palenie szkodzi, ale jakie są najpoważniejsze zagrożenia?

- Właściwie trudno znaleźć schorzenia, na które inhalowanie dymu tytoniowego nie ma żadnego wpływu. Osoba, która wypala 20 papierosów dziennie, wdycha w tym czasie 240 porcji dymu tytoniowego, w których jest 4000 związków chemicznych, wiele z nich trujących, w tym 40 rakotwórczych. A to oznacza, że w ciągu 10-20 lat wprowadza do swojego organizmu miliony porcji szkodliwych substancji, które działają na wszystkie układy. Są trzy główne kompleksy chorobowe związane z dymem tytoniowym.
Po pierwsze - nowotwory, których umiejscowienia mogą być różne. Wdychanie wspomnianych substancji rakotwórczych prowadzi do tego, że częstość występowania raka wśród palących jest wielokrotnie wyższa niż wśród tych, którzy nigdy nie palili. Inhalowanie dymu tytoniowego jest przyczyną 60% nowotworów u mężczyzn przed 70. rokiem życia.
Po drugie - najliczniejsza grupa schorzeń, czyli choroby układu krążenia. Wiemy na pewno, że substancje chemiczne zawarte w dymie tytoniowym przyspieszają zmiany miażdżycowe. Palenie wpływa na sam mięsień sercowy, na wszystkie bardzo skomplikowane procesy biochemiczne w nim zachodzące, ale największym problemem jest uszkodzenie naczyń, nie tylko serca, lecz także mózgowych i innych.
Po trzecie - schorzenia układu oddechowego, najłatwiejsze do zrozumienia, bo każdy zdaje sobie sprawę, że wprowadzanie dymu tytoniowego do układu oddechowego prowadzi do jego uszkodzenia. Płuca osoby palącej znacznie szybciej zużywają się biologicznie: jeżeli ktoś zaczął palić mając 20 lat, to w wieku 40 lat jego płuca są dwu-trzykrotnie starsze niż u osób, które nigdy nie paliły, a sprawność oddechowa jest znacznie gorsza. Przy rosnącej długości życia będziemy mieli w Polsce coraz więcej palaczy z niewydolnym układem oddechowym, wymagającym wspomagania tlenem i różnymi środkami, które pozwolą im przeżyć, ale już jako inwalidom.
Stale pojawiają się nowe, coraz głębsze badania, ukazujące tragiczne skutki palenia. Kilka tygodni temu została opublikowana praca, która wykazuje, że kiedy zaczyna się kształtować gruczoł mlekowy, czyli w okresie rozwoju hormonalnego kobiety, jego struktura jest szczególnie podatna na trucizny zawarte w dymie tytoniowym. Okazuje się, że częstość występowania wczesnego raka sutka jest dwukrotnie większa u kobiet, które paliły, kiedy zaczynało się ich dojrzewanie hormonalne, niż u tych, które nigdy nie paliły. To jeszcze jeden powód, żeby nastolatki wystrzegały się dymu tytoniowego.
Wymuszone bierne palenie jest równie groźne. Efekt inhalowania dymu tytoniowego zależy od dawki szkodliwych substancji, które dostają się do organizmu. Niezwykle dramatyczny jest tu przykład rozwoju organizmu dziecka w łonie palącej matki, gdzie te związki są ogromnie uszkadzające i zmniejszają szansę prawidłowego rozwoju dziecka. Jeśli matka paliła w ciąży, dziecko rodzi się mniejsze, słabiej rozwinięte i gorzej przystosowane do życia.
W późniejszym wieku skutki zdrowotne biernego palenia są mniejsze, ale również istotne. Jeżeli kochający rodzice wymuszają na małym dziecku, które jeszcze nie umie chodzić, aby inhalowało dym tytoniowy i w ten sposób uszkadzają jego układ oddechowy, jest to nie tylko problem zdrowotny, ale działanie na pograniczu przestępstwa. Nie istnieje bezpieczna dawka dymu tytoniowego. Jeżeli palę i zmuszam mojego partnera do wdychania szkodliwych substancji, to narażam go na uszkodzenie układu oddechowego, układu krążenia i chorobę nowotworową.
Jest jeszcze inny aspekt tej sprawy. W tej chwili toczy się wielka dyskusja na temat wprowadzenia w Nowym Jorku zakazu palenia we wszystkich miejscach publicznych, takich jak bary, restauracje, lokale rozrywkowe. Argumentem jest już nie tylko ochrona klientów, ale i osób, które w tych miejscach pracują. W Polsce są tysiące małych lokali, pracownicy przebywający tam kilka lub kilkanaście godzin wdychają tyle dymu, jakby sami wypalili kilkanaście papierosów. Klient ma wybór - może nie wejść, ale dla kogoś jest to też miejsce pracy, z którego nie tak łatwo zrezygnować.
To jest pytanie etyczne: czy mam prawo wymuszać na innych bierne palenie i być może powodować szkody zdrowotne? W Polsce jesteśmy po pierwszym procesie wygranym przez pracownika, który pozwał swojego pracodawcę, ponieważ był skazany na wymuszone bierne palenie, co spowodowało uszczerbek na zdrowiu. Może już wkrótce pracodawcy będą musieli bardziej zadbać, żebyśmy nie oddychali powietrzem zanieczyszczonym substancjami rakotwórczymi.

 A jak wygląda sytuacja w Polsce na tle innych krajów?

- To zależy, z kim się porównujemy. W Polsce pali się nie więcej niż na przykład w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi są dla nas niedościgłym wzorem w wielu dziedzinach, ale dla nich dobrym przykładem może być nasz poziom świadomości, jak szanować własne zdrowie, jak być tolerancyjnym dla niepalących i nie wymuszać biernego palenia. Świadomość szkodliwości palenia, zwłaszcza przez kobiety w ciąży, jest w Polsce wyższa niż w Niemczech i zaczynamy powoli osiągać światowe standardy. Wymaga to jednak ogromnej pracy organicznej, która musi być prowadzona w społecznościach lokalnych, codziennym wysiłkiem, z udziałem lekarzy i wszystkich tych, którzy są adwokatami zdrowego stylu życia.

 W spotach telewizyjnych o corocznej akcji "Rzuć palenie razem z nami" pojawia się napis: "Profesor Zatoński radzi".

- Ważne jest przede wszystkim szerzenie kultury niepalenia. Sam nigdy nie walczyłem z palaczami. Dzisiejsi wieloletni palacze to osoby, które zostały uwikłane w nikotynę w latach 70., kiedy nie mówiło się o szkodliwości palenia. Nie chcę się nad nimi litować i mówić, że są biedni - to wspaniali ludzie, tylko jest im bardzo trudno odejść od wdychania dymu tytoniowego. Dlatego potrzebna jest atmosfera zrozumienia. Przecież w sytuacji, kiedy pali około 30% społeczności, jest to problem niemal każdej rodziny: pali dziadek, którego wszyscy chcą odzwyczaić od palenia, ale po papierosy sięga też 12-letni wnuk. Trzeba tworzyć taki klimat, żebyśmy nie zaczynali palić, a jeśli już palimy, żebyśmy robili wszystko, aby od tego odejść i zmniejszyć skutki zdrowotne inhalowania dymu tytoniowego.
Jest też płaszczyzna indywidualna. Rzucanie palenia to przedsięwzięcie osobiste, proces wymagający ogromnej cierpliwości. Każdy powinien być przygotowany, że nie zawsze udaje się za pierwszym razem - większość palaczy robi to pięć, sześć, siedem razy. Ale to jedyna droga: właśnie cierpliwe uczenie się, ponawianie prób. Wielu palaczy, którym się udało, mówi, że jest to nie tylko kwestia zwycięstwa nad uzależnieniem, ale że przy okazji wiele się nauczyli o sobie, stali się innymi ludźmi.
Z rzucaniem palenia wiąże się też wiele niebezpieczeństw, takich jak choćby przybieranie na wadze. I dlatego oprócz motywacji i entuzjazmu potrzebna jest wiedza, jak to robić. Jestem pod wrażeniem rozmowy z pewną panią, która paliła wiele lat, rzuciła palenie, ale dobrze się do tego przygotowała i nie tylko nie przytyła, lecz straciła na wadze pięć kilogramów. Bo do rzucenia palenia trzeba się przygotować, wiedzieć, że metabolizm się zmieni i może być ciężko. I zawsze powtarzam, że najlepszym sposobem na to, żeby nie mieć kłopotów z paleniem, jest po prostu nigdy nie zaczynać palić.

 Rzucanie palenia to nie tylko walka z biochemicznym uzależnieniem od nikotyny, ale również z nawykowymi zachowaniami. To drugie jest chyba nie mniej trudne.

- Prawie każdy palacz twierdzi, że nie jest narkomanem, a jego palenie to tylko przyjemny nawyk. Niestety, natura uzależnienia nikotynowego jest identyczna z uzależnieniem od heroiny i niczym się nie różni od innych głębokich chemicznych uzależnień. W Polsce około 7% palących mężczyzn nie potrafi przespać całej nocy bez podania sobie dawki nikotyny - budzą się, wypalają papierosa i dopiero wtedy mogą spać dalej.
Każdy palacz, nawet jeśli prześpi całą noc, po ośmiu godzinach ma obniżony poziom nikotyny w organizmie i wtedy może przeprowadzić na sobie eksperyment, żeby zobaczyć, czy rzeczywiście jest biologicznie uzależniony od niej. Trzeba mianowicie sprawdzić, kiedy zapala się pierwszego papierosa: jeżeli ktoś robi to w ciągu pierwszych kilkunastu minut po przebudzeniu, to znaczy, że nie chodzi mu o żadne miłe przeżycie. Przecież nie siedzi w wygodnym fotelu, w ciekawym towarzystwie, prowadząc interesującą konwersację przy kawie, lecz zwykle robi to w toalecie, podczas pierwszych porannych czynności, na czczo. Po prostu pali, bo musi. Może się też przekonać, co się dzieje, jeśli odmówi sobie tego narkotyku. Czy ma wtedy ogromną ochotę na papierosa, czy obsesyjne myślenie o zapaleniu przeszkadza mu normalnie funkcjonować, czy zdoła się ogolić? Takie doświadczenie zwraca uwagę, jak mocny jest ten element biologiczny, który u większości palaczy zaczyna wybijać się na pierwszy plan.
Na szczęście istnieje wiele dzielnych leków, przydatnych w okresie przejściowym, które mogą osłabić nieprzyjemne objawy. W żadnym razie nie lekceważę sfery zachowań i przyzwyczajeń związanych z paleniem tytoniu, ale można je zastąpić innymi zachowaniami - człowiek jest istotą kreatywną i potrafi sobie znaleźć tysiące innych zajęć, które zastąpią palenie tytoniu. Jest też mnóstwo korzyści wynikających z niepalenia (nie mówiąc już o pieniądzach, które zostają w kieszeni): nie śmierdzimy dymem papierosowym, nie obsypujemy wszystkiego popiołem, powraca apetyt i smak, znajdujemy się nagle w świecie wspaniałych zapachów. Odejście od palenia jest znacznie trudniejsze, jeżeli pracujemy w otoczeniu palaczy lub ktoś w naszej rodzinie pali, ale przypominam, że to środowisko stale się zmniejsza: z 15 milionów w połowie lat 70. do 9 milionów.

Rozmawiała Ewa Jastrun



logo-z-napisem-białe