Dlaczego się śmiejemy i z czego się śmiejemy
W 2002 roku, profesor psychologii Richard Wiseman postanowił wskazać, który dowcip jest najzabawniejszy na świecie. Stworzył więc LaughLab, stronę internetową, na której ludzie mogą dodawać i oceniać dowcipy. Wiseman i jego zespół zebrali ponad 40 tysięcy dowcipów i 2 miliony ocen w ciągu kilku miesięcy. Po zliczeniu głosów wskazali na najlepszy dowcip, który wstawił Gurpal Gosall, 31-letni psychiatra z Manchesteru. Oto on:
Kilku myśliwych z New Jersey chodzi po lesie i jeden z nich pada na ziemię. Wydaje się, że nie oddycha, oczy wywróciły się do góry. Któryś z myśliwych wyjmuje telefon, dzwoni na pogotowie i krzyczy do słuchawki:
- Mój kolega padł martwy! Co robić?
Operator odpowiada:
- Spokojnie, pomogę. Najpierw proszę się upewnić, że nie żyje.
Zapada cisza i następuje odgłos strzału. Po chwili myśliwy mówi:
- Dobra, i co teraz?
W dowcipie tym uwidacznia się koncepcja niezgodności i istotna rola, jaką pełni ona w humorze. Dobry dowcip prowadzi narrację, która wytwarza pewne oczekiwania i w ostatnim momencie je burzy; nasuwa X i dostarcza Y. Dowcip ten jest zabawny, bo wytwarza oczekiwanie, że myśliwy będzie sprawdzał puls kolegi. Humor powstaje z niezgodności między oczekiwaniami oraz tym, co się w końcu odbywa.
Oto inny przykład, również pojawiający się w badaniu Wisemana, ale zaczerpnięty z artykułu ze stycznia 2002 roku napisanego przez Dave’a Barry’ego, kiedy autor poprosił czytelników o nadsyłanie dowcipów kończących się zdaniem: „There’s a weasel chomping on my privates”. Zwycięski dowcip został wybrany spośród 1500 zgłoszeń:
W czasie parady pułkownik zauważa coś dziwnego i pyta majora:
- Majorze Barry, co się u licha dzieje z plutonem sierżanta Jonesa? Wszyscy trzęsą się i podskakują.
- No cóż sir – odpowiada major Barry po chwili obserwacji – Wydaje się, że łasica obżera się jego [szeregowymi / genitaliami].
Puenta jest zabawna, ponieważ wykorzystuje podwójne znaczenie słowa privates w formie kalamburu słownego. Powyższe dwa dowcipy najlepiej tłumaczy najpowszechniejsza z teorii dotyczących humoru, teoria niezgodności-rozwiązania (ang. incongruity-resolution theory). Jej podstawową koncepcją jest to, że humor powstaje z niezgodności między założeniami i rzeczywistością, natomiast śmiech następuje, gdy ta niezgodność zostaje rozwiązana.
Teorie humory były obecne od czasów antycznej Grecji, ale większość nie przyjęła się. Jak piszą Matthew Hurley, Dan Dennett i Reginald Adams w niedawnej książce Inside Jokes: Using Humor to Reverse Engineer the Mind, „Wiele teorii humoru było przestawianych na przestrzeni wieków i każda z nich wydaje się być słuszna w przypadku pewnego typu humoru jednocześnie pomijając lub osądzając błędnie resztę typów”.
Co jest ciekawe, to to, że teorie humoru ignorują przedmiot śmiechu. Zakładamy, że niemożliwe jest rozdzielenie śmiechu i dowcipów, ale badania Roberta Provine’a dają inny obraz. Aby wskazać na to, co wywołuje śmiech, Provine zgromadził zespół badaczy, którego zadaniem było podsłuchiwanie setek konwersacji między studentami na kampusie uniwersyteckim. Po zanalizowaniu danych, które Provine przytacza w swojej książce Laughter: A Scientific Investigation, on i jego zespół stwierdzili, że to nie puenty wywoływały najwięcej śmiechu, lecz zwykła koleżeńska rozmowa studentów, taka jak: „Zobaczę się z wami później”. „Odłóż te papierosy”. „Mam nadzieję, że wszystkim pójdzie dobrze”. „Ciebie też było miło spotkać”. „Poradzimy sobie”. „Rozumiem, co chcesz powiedzieć”. „Powinienem to zrobić, ale jestem zbyt leniwy”. Jak zauważa Provine, „częsty śmiech na tłumnych spotkaniach towarzyskich nie bierze się z dużej ilości dowcipów opowiadanych przez ludzi. Większość przedśmiechowego dialogu jest jakby z niekończącego się widowiska telewizyjnego, do którego scenariusz pisał wyjątkowo nieutalentowany autor”.
Kontrintuicyjna konkluzja badań Provine’a sprowadza się do tego, że większość śmiechu nie jest odpowiedzią na dowcip lub humor. Z 1200 „epizodów śmiechu”, które przebadał jego zespół, jedynie 10-20% było wywoływanych przez dowcipy. Mniej zaskakujący wniosek jest taki, że śmiech jest rzeczą wybitnie społeczną. Śmiech pomaga nam podtrzymać przyjaźń i odróżnić „nas” od „nich” – każdy lubi śmiać się z innych, ale nikt nie lubi, żeby z niego się śmiano.
Mając na uwadze uniwersalność śmiechu i jego zdolność do zadzierzgania i podtrzymywania grup społecznych, można stwierdzić, że darwinowska selekcja naturalna odegrała rolę w ewolucji śmiechu. Czy śmiech jest powstałym ewolucyjnie zjawiskiem? To właśnie twierdzą w swojej pracy Pedro C. Marijuán oraz Jorge Navarro. Naukowcy rozpoczęli od hipotezy mózgu społecznego, która głosi, że mózg wyewoluował nie po to, aby rozwiązywać skomplikowane problemy środowiskowego, ale by lepiej radzić sobie z wymaganiami społecznymi w dużych kręgach społecznych. Ta hipoteza wyrasta z obserwacji Robina Dunbara, że istnieje limit ilości ludzi, z którymi możemy utrzymywać stabilną więź społeczną, oraz że im większy krąg społeczny, tym trudniej jest utrzymać jego spójność. Duży mózg mógł wyewoluować u człowieka, aby radzić sobie z ciężarem poznawczym podtrzymywania dużego kręgu społecznego – z czym inne naczelne nie radzą sobie zbyt dobrze.
Marijuán i Navarro wierzą, że śmiech wspomaga ten proces służąc jako klej społeczny, który pomógł ludziom utworzyć i utrzymać tożsamości grupowe:
W głośnym środowisku rozmownych ludzi, odgłosy zróżnicowanych ludzkich śmiechów mogą być znacznie lepiej rozpoznawalne z odległości niż dowolne inne okrzyki tej samej jednostki. Ponadto, śmiech jest znamieniem dobrobytu, sygnałem tworzenia więzi, a posiadanie własnego znaku charakterystycznego może być korzystne w kontekście funkcjonowania wewnątrzgrupowego, współpracy i rywalizacji w różnych etapach indywidualnego cyklu życia (np. specyficzność stosunków rodzic-dziecko).
A zatem, w śmiechu nie chodzi o dowcipy z zabawnymi puentami – ale o ludzi.
Sam McNerney, 25 lipca 2012