Szczęśliwi, którzy nie muszą martwić się o demony! (Ale czy na pewno?)
W przeszłych czasach ludzie bardzo bali się demonów. Przyzwyczailiśmy się myśleć, że czasy przed epoką nowożytną charakteryzują się wiarą w Boga, ale może lepiej byłoby powiedzieć, że właściwy dla nich był strach przed demonami. Chociaż ludzie z różnych okresów i miejsc różnią się na wiele różnych sposobów, ogólnie rzecz biorąc, ludzie „niewspółcześni” spędzali mnóstwo czasu na obronie przed demonami i działaniu przeciwko nim. Nam, współczesnym ludziom, została zaoszczędzona ta kłopotliwa strata czasu i wysiłku.
Ale czy na pewno?
W następnych akapitach postaram się rozważyć pomysł, że wielu współczesnych ludzi – takich jak my – ciągle żyje w ciemności swoich demonów. Jeśli to jest prawdą, co to mówi o twierdzeniu, że „modernizacja” pociąga za sobą „sekularyzację”? I co powinniśmy z tymi demonami uczynić?
Po pierwsze, chcę opisać, co mam na myśli pisząc o działaniu przeciwko demonom. Mój opis może wyglądać jak przednowożytna demonologia żydowska, ponieważ niepokój Żydów co do lilith i innych demonów jest mi najbardziej bliski. Do opisu będę jednak włączał również inne elementy.
Walka rozpoczyna się w domu. Będziesz potrzebował ciężkiej baterii amuletów, w szczególności na drzwiach i ponad łóżkami dzieci. Twoje ciało także musi być chronione. Bransoletki lub naszyjniki z czarami ochronnymi mogą być pomocne. Możesz sobie również przyszyć do ubrania kawałek tkaniny z inkantacją przeciwdemoniczną.
Ostatni punkt jest najważniejszy. Nie jest dobrze myśleć o demonach jak o jednostkach. Niektóre mogą nimi być: możesz go sobie wyobrażać jak czerwonoskórą istotę z rogami i widłami. Częściej demony są jak siła lub moc. Są zaraźliwymi mocami, które zanieczyszczają wszystko, czego się dotkną. Są okropnymi i przenikającymi zarazami, które zawsze niosą ze sobą zagrożenie. Demony to nieczystość, zagrożenie, spersonifikowane zło.
W wielu dzisiejszych społeczeństwach, nowoczesnych i nie, niektórzy ludzie są traktowani jak demony: geje, lesbijski, transwestyci, transseksualiści, czarni, Żydzi, kobiety, albinosi, muzułmanie, ludzie fizycznie i umysłowo niepełnosprawni, biedni, obcokrajowcy, otyli i wielu innych.
Naukowcy mówią, że ludzi ci noszą „piętno”. Jednak sądzę, że to „piętno” jest kwintesencją demonów i współczesnym, redukcjonistycznym sposobem nazywania ich.
Jeśli tak jest, wydaje się najbardziej właściwie przyjąć fenomenologiczne podejście do demonologii. Znaczy to, że winniśmy skoncentrować się raczej na strachu, obrzydzeniu i metodach obrony tych, których demony prześladują, niż na demonach per se.
Jasne jest, nie ma żadnej zgody co do tego, kim są lub czym są demony w naszym świecie. Jestem Żydem i nie uważam się za demona. „Obcokrajowcy” to określenie całkowicie względne, jednak osoba taka często wywołuje strach, obrzydzenie; podejmuje się wobec niej środki, których celem jest uniknięcie zarażenia. Z drugiej strony, szczury bez wątpienia są demonami, obrzydliwymi, włochatymi, ze świdrującymi oczkami, prawda?
Jednak, możesz myśleć, że jest pewna różnica między tym, jak piętnujący współcześnie odnoszą się do piętnowanych a tym, jak ludzie średniowieczni odnosili się do demonów. W końcu, kiedyś ludzie naprawdę wierzyli w siły nadprzyrodzone.
Czy tak jest?
Nie jestem pewien. W zamierzchłych czasach, kiedy czujność wobec demonów była stałą częścią życia, nie przyjmowano za pewnik dychotomii między przyrodą a tym, co nadprzyrodzone. Demony nie były „nadprzyrodzonymi” siłami, które należało odróżnić od przyrodniczych sił, takich jak np. grawitacja.
Warto przypomnieć sobie, co John Maynard Keynes powiedział kiedyś o Izaaku Newtonie (1643-1727), któremu przypisujemy autorstwo obrazu przyrody mechanicystycznej i pozbawionej magii: „Newton nie otwiera wieku rozumu. Był ostatnim z magików, ostatnim Babilończykiem i Sumerem, ostatnim wielkim umysłem, który patrzył na widzialny i rozumowy świat tak samo, jak ci, którzy rozpoczęli gromadzenie całego dorobku intelektualnego około 10 tysięcy lat temu”. Ten sam Newton, który myślał o grawitacji, myślał również o alchemii, apokalipsie i okultyzmie.
Dawni ludzie nie wierzyli w demony, lecz ukrywali się przed nimi i walczyli z nimi. Wiara w nie była ukryta, cicha. Podejście do tej sprawy było praktyczne („Jak się przed nimi bronić?”), a nie epistemologiczne („Skąd wiemy, że demony istnieją?”).
Tak samo wielu z nas boi się chorób i podejmuje odpowiednie środki, aby się nie zarazić. Byłoby dziwne, gdybyśmy mówili: „Ludzie tacy jak my wierzą w choroby”. To prawda. Zakładamy, że choroby istnieją, nawet jeśli niektórzy spośród nas mają na tyle wiedzy z biologii i patologii, aby rozumieć, czym choroby właściwie są. Jednak w głównej mierze podchodzimy do chorób w sposób praktyczny, a nie epistemologiczny.
Wielu ludzi podchodzi do innych praktycznie, jak do demonów. Kiedy demon jest w pobliżu, sztywniejemy i zwiększamy ostrożność. One są ohydne i obrzydliwe („Nie mam nic przeciwko nim, ale nie chcę ich koło siebie”). Nie dopuszczamy ich do naszych dzieci. Nie dopuszczamy ich do bliskiego sąsiedztwa. Nie chcemy, aby dotykały naszego jedzenia. Nie chcemy, aby stawali się członkami naszych rodzin.
Jeśli modernizacja pociąga za sobą sekularyzację, a sekularyzacja pociąga za sobą „odczarowanie”, to odczarowanie oznacza, że ludzie już nie żyją w strachu przed demonami, to być może nie jesteśmy tacy „współcześni”, jak nam się wydaje. Albo słowa „współczesny” i „świecki” są jedynie sposobami na opisanie przemiany, a nie odrzucenia demonów.
To nie jest zbyt dobre pod względem moralnym – nikt nie zasługuje na to, aby być traktowanym jak demon.
Być może możemy czerpać otuchę z zaskakującego źródła. Zauważcie, że horror jako gatunek jest wizytówką branży rozrywkowej, dokładnie kiedy już nikt się nie boi w codziennym życiu wampirów, zombich i innych stworów (generalnie zakładamy, ze one nie istnieją).
Horror jest sposobem na skonfrontowanie się z tym „nienaturalnym”, które wywołuje strach, ale który koniec końców ma dawać rozrywkę. Komedia również pozwala nam skonfrontować się w sposób rozrywkowy z czymś, co inaczej niosłoby niepokój. Może popularność komedii, które grają na stereotypach i piętnach – pomyślcie o komedii stand-upowej Sary Silverman, albo nawet o widowisku telewizyjnym Glee – pokazuje, że demonizacja „typów ludzi” traci wiarygodność.
Jeśli tak, zastanawiam się, jakie nowe demony wyzierają zza rogu.
Jeffrey Israel, 6 lipca 2012