Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Choroba o różnych obliczach

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 7-8

Od kilku ładnych lat noszę przy sobie, a raczej na sobie
wielbłąda - znaczek symbolizujący 24-godzinny program zdrowienia
z uzależnienia od alkoholu. Podobno wielbłąd może nie pić wody
przez 24 dni, a ja mam plan, aby przez najbliższe 24 godziny nie pić
alkoholu, nie palić papierosów, marihuany, nie nadużywać leków,
nie ulegać obsesji seksualnej, miłosnej, samobójczej, nie wybuchać złością
i nie obżerać się. Dlaczego? Bo jestem chory na uzależnienie.
Jest we mnie coś, co sprawia, że nie jestem w stanie kontrolować używania różnych substancji i zachowań zmieniających moje samopoczucie i świadomość. Moja choroba uaktywnia się, kiedy wpadam w pułapkę obsesyjnych i przymusowych działań, które wpływają na mnie fizycznie, umysłowo, duchowo i emocjonalnie.
Podsumowując dotychczasowe postępy w dziedzinie neurochemii uzależnień Milkman i Sunderwirth [1] opisują trzy podstawowe grupy uzależnień:
 uzależnienia oparte na pobudzaniu - należą do nich: hazard, używanie narkotyków pobudzających, jak amfetamina czy kokaina, szukanie ryzyka oraz seks (w formie miłosnych zauroczeń);
 uzależnienia oparte na uśmierzaniu - należą do nich: obżarstwo, picie alkoholu, używanie narkotyków znieczulających, jak morfina czy heroina, oraz seks (w formie kopulacji, zwłaszcza przeżywanie orgazmów);
 uzależnienia oparte na fantazjowaniu - należą do nich: używanie środków psychodelicznych, narkotyków halucynogennych, jak LSD czy marihuana, twórczość artystyczna, przeżycia mistyczne oraz seks (w formie snucia fantazji).
Odkrycie podstawowe dla nauki o uzależnieniach jest takie: różne zachowania uruchamiają te same ścieżki neurochemiczne w mózgu. Trzeba podkreślić, że ich najpotężniejszym wyzwalaczem jest seks oraz że zamiana jednych nałogowych zachowań na inne łączy się z odpowiednią zamianą wzorców neurochemicznych. Na przykład ekshibicjonista, który doświadcza wysokiego poziomu podniecenia wskutek ryzyka, często używa równolegle alkoholu jako środka znoszącego wstyd oraz erotycznego fantazjowania jako sposobu umożliwiającego ucieczkę. Wielość uzależnień oznacza wielość sposobów regulowania swojego życia emocjonalnego.
Kiedy pierwszy raz przyszedłem do Wspólnoty Anonimowych Alkoholików, moim problemem był alkohol. Znacznie później odkryłem, że moje uzależnienie dotyczy nie tylko picia alkoholu i że objawia się na różne sposoby. Dzisiaj korzystam również z programu zdrowienia Anonimowych Narkomanów, Anonimowych Uzależnionych od Seksu i Miłości oraz Anonimowych Żarłoków. Uważam, że jestem uzależniony nie z tego powodu, że częściej niż inni chciałem lub używałem substancji odurzających, jedzenia, seksu i miłosnych uniesień lub furii, ale z innego powodu - szukałem tych doznań po to, żeby zmniejszyć cierpienie pochodzące z innych sfer życia: kłopotów w szkole, w pracy, w rodzinie. Oczywiście, także i nie uzależnionym osobom zdarza się nieraz szukać ucieczki czy sposobu przeskoczenia ponad problemami życiowymi. Różnica polega na tym, że ja straciłem kontrolę i nie mogłem zaprzestać tych zachowań. Poprzez "haj", jaki dawały mi środki chemiczne, jedzenie, seks, zauroczenia, furia, próbowałem radzić sobie z osamotnieniem, napięciami, poczuciem winy, wstydem, lękiem czy złością. Czułem przymus robienia rzeczy, których potem gorzko żałowałem, nie mogąc żyć tak, jak bym chciał.
Najbardziej trafne wydaje mi się określenie uzależnienia, jakie stworzył Rich M., współzałożyciel Wspólnoty Augustyńskiej Anonimowi Uzależnieni od Seksu i Miłości: "Uzależnienie to używanie substancji lub zachowań po to, aby zmniejszyć ból albo zwiększyć przyjemność i uzyskać «haj», co prowadzi do utraty kontroli nad częstotliwością, natężeniem i czasem trwania tych praktyk, a w konsekwencji do rosnącej niezdolności do kierowania własnym życiem" [2]. Im więcej dziedzin życia znajduje się poza kontrolą, tym głębsze jest poczucie bezsilności. Jak na ironię współzałożyciel ruchu Anonimowych Alkoholików ewidentnie borykał się z podwójnym nałogiem. Dla Billa Willsona było to źródłem wielkich cierpień, szczególnie w okresie jego 35 lat trzeźwości od alkoholu. Bill aż do śmierci był kompulsywnym kobieciarzem. Jego flirty, romanse i cudzołóstwa obarczały go wielkim poczuciem winy, a mimo to uciekał przed narzuceniem sobie restrykcji [3].
Wzorzec podwójnego uzależnienia wcale nie ogranicza się tylko do seksu i alkoholu. W badaniach wśród uzależnionych od seksu udział innych nałogów przedstawia się następująco [4]:
- uzależnienia chemicznie 42%,
- zaburzenia pokarmowe 38%,
- kompulsywna praca 28%,
- kompulsywne zakupy 26%,
- hazard 5%.
Wiele osób, zanim zaczęło zdrowieć z uzależnienia od seksu, trafiło najpierw na programy leczenia któregoś z uzależnień chemicznych.
Któregoś ranka, już w czasie zdrowienia, dotarło do mnie, że jako uzależniony jestem w pułapce - tak jak Syzyf. Przyszło mi wtedy na myśl, że obsesyjny, kompulsywny seks i/lub miłość (podobnie jak alkohol, narkotyk czy leki) uzależnia ludzi od substancji chemicznych, jakie organizm człowieka produkuje przeżywając seks i miłość. Uzależnienie dotyczy także zachowań oraz fantazji z tym wszystkim związanych. Uzależniony obraca się wśród swoich nałogowych wzorców i tak jak SyZyF, legendarny założyciel Koryntu, pragnąc osiągnąć szczyt, czyli "haj" uczuciowy (Substancje), podejmuje wysiłek zdobycia obiektu swego pożądania (Zachowania). Jak wiadomo, trud Syzyfa jest bezowocny, tak samo jest z uzależnionym: ponieważ jest on nienasycony, nie zaspokoi swego apetytu seksualnego lub pragnienia uczuciowego. Znajdując się znowu na początku drogi (Fantazje) wyobraża sobie, że osiągnie to, czego pożąda. Obsesja powoduje, że to wszystko powtarza się bez końca - samotna, beznadziejna wędrówka w piekle uzależnienia. Myślę, że w tym szaleństwie jest metoda: aby cierpieć coraz bardziej, pogrążając się w samotności. Jak wiadomo, uzależnienie to choroba samotności.
Lee Jampolsky napisał w swojej książce Leczenie uzależnionego umysłu, że "niestety wielu ludzi (ja sam nie byłem wyjątkiem) zamienia jedno uzależnienie na inne nazywając to wyzwoleniem z nałogu, podczas gdy jest to spychanie miłości głębiej w cień. Żeby uniknąć osamotnienia człowiek zwraca się na zewnątrz, popadając w ten sposób w uzależnienie. Otwarcie swego serca na miłość jest najgłębszym ludzkim doświadczeniem i jednocześnie jedynym sposobem pozbycia się uzależnienia, które jest grą w «jeżeli... to...». Jeżeli się zachowam tak a tak, to będę czuł się kochany. Gdy spróbujemy stłumić nieustanne trajkotanie «jeżeli... to...», gotowość do miłości powraca" [5].
Całkowicie zgadzam się również z jego zdaniem, że stopień rozliczenia się z podstawowymi przekonaniami o nas samych i o świecie decyduje o tym, czy przebudzimy się do miłości, czy też zamienimy jedne nałogi na inne. Mnie osobiście nie interesuje szaleństwo polegające na przesiadaniu się z jednego wagonika do drugiego na diabelskim młynie. Nie mam zamiaru całe życie uciekać od obrazu świata oraz samego siebie i niepożądanych emocji, jakie produkuje mój uzależniony umysł.
jma

[1] Za Patrick Carnes: Od nałogu do miłości. Jak wyzwolić się z uzależnienia od seksu i odnaleźć prawdziwe uczucie. Media Rodzina of Poznań 2001, s.86-87.
[2] Wstęp do SLAA - ulotka SLAA (Wspólnoty Augustyńskiej Anonimowi Uzależnieni od Seksu i Miłości).
[3] Patrick Carnes, jw., s.45.
[4] j.w., s.46.
[5] Lee Jampolsky: Leczenie uzależnionego umysłu. Warszawa 1992, s.11,17.



logo-z-napisem-białe