Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Chcemy zmieniać świat? Zacznijmy od siebie. O terenowych szkoleniach dla sprzedawców napojów alkoholowych

Marta Rutkowska

Rok: 2006
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 3/158

Od kilku lat zajmuję się profilaktyką uzależnień i - oprócz programów profilaktycznych dla dzieci i młodzieży - szkolę również sprzedawców napojów alkoholowych. Szkolenia te mają dwie formy, stacjonarną oraz terenową, którą miałam okazję realizować ostatnio. Postanowiłam bliżej przyjrzeć się tej specyficznej formie pracy: zwykle sami zainteresowani przychodzą na szkolenie, w tym wypadku ja trafiam do nich z określonym przekazem profilaktycznym.

Szkolenia terenowe wzbogacają o taki rodzaj doświadczeń i przygód, które nieznane są profilaktykom zajmującym się szkoleniami stacjonarnymi. Ciekawe są już pierwsze reakcje sprzedawców: są zaskoczeni, ponieważ spodziewają się "pogadanki", a okazuje się, że to oni mają odpowiadać na pytania ankietowe. Oczywiście pytania są tak skonstruowane, aby przy okazji przekazać jak najwięcej informacji.
W ankiecie skupiamy się na zakazie sprzedaży alkoholu nieletnim. Pytamy sprzedawców m.in. o najmłodszych klientów, jacy prosili o alkohol, i o to, czy zdarzyła się interwencja dorosłych w celu sprawdzenia wieku młodych kupujących. Pytamy także, jak w tych sytuacjach sprzedawcy się czuli, przedstawiając im listę uczuć do wyboru. Oni też wyrażają swoje opinie na temat zakazu sprzedaży alkoholu nieletnim, m.in. czy chcieliby, aby wszyscy sprzedający w Polsce przestrzegali prawa. Prosimy także o szacunkowe określenie odsetka przestrzegających prawa (podajemy im później prawdziwe dane z ostatnich badań na ten temat). Zwracamy uwagę na przepisy prawne przy pytaniach dotyczących odebrania koncesji jako konsekwencji sprzedaży alkoholu nieletnim. Podkreślamy aspekt rodzicielski oraz społeczny, pytamy sprzedawców, czy mają dzieci - chcąc przypomnieć o odpowiedzialności za nieletnich - a także o propozycje rozwiązania problemu picia młodzieży, aby skłonić ich do myślenia też o innych aspektach niż tylko o zysku ze sprzedaży.
Wypełniając ankietę mam okazję obserwować zachowanie nie tylko pytanych: często pojawiają się klienci, więc trzeba przerwać szkolenie. Bywa, że jest to moment, kiedy prawda wychodzi na jaw, bo na przykład do sklepu wbiega stały (czasem podchmielony) klient, kupuje piwo i wypija je na miejscu. Nierzadko pojawiają się nastolatki, a kiedy trafiają na odmowę sprzedaży alkoholu czy papierosów, otwierają szeroko oczy - nietrudno wtedy o przypuszczenie, że dotychczas ten sprzedawca bez mrugnięcia okiem podawał chłopcom i dziewczynkom zarówno trunki, jak i tytoń.
Szkolenie terenowe jest o tyle cenne, że mamy okazję przyjrzeć się, jak przestrzeganie prawa wygląda w praktyce. Zdarza się, że sprzedawcy nie mają lub nie wywieszają tabliczek informujących o zakazie sprzedaży alkoholu nieletnim, stawiają wódkę czy piwo obok napojów dla dzieci - również obok bezalkoholowego szampana Piccolo czy Trele Morele - albo obok denaturatu, który powinien stać na półce z artykułami chemicznymi. Zdarza się również, iż są przekonani, że piwo bezalkoholowe nie zawiera alkoholu i na przykład piwo Karmi można sprzedawać dzieciom.
W indywidualnych rozmowach czasem otwarcie przyznają, że sprzedają napoje alkoholowe nieletnim. Część z nich uważa, że można byłoby obniżyć granicę wieku i sprzedawać piwo młodszym niż dotychczas klientom. Słyszę na przykład, że w Niemczech piwo piją nawet dzieci, że "jedno piwko nikomu jeszcze nie zaszkodziło" i - niestety wciąż bardzo często - że "piwo to nie alkohol".
Bywa jednak inaczej. Niektórzy sprzedający mówią na przykład: "Przecież ja sama mam dziecko, to wiem, jak alkohol może na nie podziałać", "Mam w rodzinie osobę uzależnioną, więc wiem, co alkohol robi z człowiekiem" albo "Młodzież często pije z nudów, przychodzą do sklepu po alkohol, bo nie mają na wsi co robić, brakuje perspektyw".
Pojawiają się również istotne kwestie i wątpliwości związane ze sprzedażą alkoholu osobom nietrzeźwym, a także spożywaniem napojów alkoholowych w sklepie. Sprzedawcy - zwłaszcza w małych sklepikach we wsiach i miasteczkach - narzekają, że nie sposób opędzić się od znajomych, którzy zbierają się pod sklepem. Problem tkwi często w tym, że mały wiejski sklep bywa jedynym miejscem spotkań lokalnej społeczności. Kiedy pytam sprzedawców o propozycje rozwiązań dla danej gminy problemu picia alkoholu przez młodzież, najczęściej mówią: "Trzeba stworzyć miejsce, gdzie można by spędzać pożytecznie wolny czas - sport, koła zainteresowań - a tu u nas nic nie ma". Coraz częściej zwraca się uwagę na sprawy finansowe: wszelkie rozrywki to dodatkowy koszt dla rodziców, bezpłatne zajęcia dla dzieci i młodzieży należą do rzadkości. Natomiast masowe imprezy w większych miejscowościach często stanowią kolejny pretekst do picia alkoholu. Młodzież pije, jeśli się nudzi i nie ma możliwości spędzenia wolnego czasu w konstruktywny sposób. Przecież, jak to zgrabnie ujęła jedna ze szkolonych przeze mnie sprzedawczyń, bardziej się opłaca kupić piwo za 5 złotych i przez jakiś czas "dobrze się bawić", niż wydać 15 zł na godzinne zajęcia zorganizowane na przykład w domu kultury.
Od pierwszych minut sprzedawcy intuicyjnie wykorzystują znane sobie sposoby, aby rozpoznać sytuację oraz jakoś się w niej odnaleźć. Po licznych kontaktach ze sprzedawcami na terenie całego kraju doszłam do wniosku, że ich zachowania i prezentowane postawy można uporządkować i nadać im nazwy odwołujące się do psychologii.
Postawa obronna, którą nazwałam też malkontenctwem - w miarę wypełniania ankiety sprzedawca stara się odwrócić uwagę od swoich problemów związanych z nielegalnym dostępem dzieci do alkoholu za pomocą kierowanie rozmowy na zupełnie inne tory. Kiedy pytam o to, ile lat miał najmłodszy klient, który chciał kupić alkoholu, od razu zauważa: "Nawet jak ja nie sprzedam, to pójdzie taki młody do starszych klientów i da im pieniądze na alkohol" albo "Rodzice często dzieciom alkohol kupują". Kiedy zwracam uwagę na przepisy prawne, sprzedawca narzeka, że tylko w Polsce obowiązuje zakaz sprzedaży do lat 18 i że przepisy są zbyt surowe, bo przecież każdemu może się zdarzyć, że przez pomyłkę sprzeda nieletniemu [*].
Taka osoba odbiega od tematu, zaczyna narzekać na rząd, gospodarkę i na rozpitą młodzież oraz nieodpowiedzialnych rodziców. W ten sposób zwalnia się z odpowiedzialności za własne postępowanie, mówi często: "Jak ja nie sprzedam, to ktoś inny sprzeda". Z ostatnich badań dotyczących sprzedaży alkoholu nieletnim wynika, że w pełni przepisów przestrzega tylko 15% sprzedawców, a 25% zawsze sprzedaje alkohol nieletnim. Jednak największa grupa (60%) uważa, że nie wolno łamać prawa i generalnie tego nie robi, ale czasem odstępuje od zasady i sprzedaje alkohol nieletnim (na przykład dzieciom, które przychodzą z karteczką od rodzica, albo sprzedawca ocenia "na oko" wiek klienta i nie sprawdza dowodu osobistego). Sprzedawcy z tej grupy interpretują wyniki badań na swój sposób: "Sama pani widzi, prawie nikt prawa nie przestrzega!".
Postawa wspólnika - ten, kto ją reprezentuje, w trakcie wypełniania ankiety i rozmowy stara się zwrócić uwagę szkolącego na swoją trudną sytuację: "A co ja mam zrobić z tymi nietrzeźwymi, sama pani wie, że na wsi wszyscy się znają i jak ja mam im powiedzieć, żeby sobie poszli do domu?". Stawia się także w pozycji ofiary nieletnich osiłków, którzy obrażają go, kiedy żąda dowodu osobistego. Przywołuje sytuacje, kiedy błędnie ocenił wiek klienta, a ten z drwiną lub agresywnie manifestował swoją pełnoletność. Generalnie wspólnik stara się wzbudzić pozytywne odczucia u szkolącego, "chcąc wywołać litość czy współczucie dla swojej trudnej sytuacji. Nierzadko przy tym jest bardzo uprzejmy: "Pani pewnie zmęczona, proszę usiąść, a może się pani czegoś napije?", po czym proponuje siedzisko na zapleczu sklepu. Taka sytuacja występuje często, gdy przy szkoleniu jest obecny właściciel sklepu. Nie traci się wtedy klientów oraz uniemożliwia szkolącemu zauważenie klienta pijanego czy spożywającego alkohol w sklepie.
Wspólnicy starają się odwrócić uwagę od problemów. Sprzedawca czasem nie umie sobie poradzić z wyegzekwowaniem dowodu osobistego albo nie potrafi odmówić dziecku sprzedaży alkoholu, ponieważ boi się reakcji jego rodziców. Przywołuje takie sytuacje, kiedy na przykład odmawia sprzedaży alkoholu nieletniemu, a po chwili do sklepu wpada rozzłoszczony rodzic z pretensjami.
Jedna ze sprzedawczyń wpadła na pomysł, który zamierzamy zrealizować: marzy jej się sytuacja, w której dziecko przychodzące do sklepu z karteczką od rodzica zamiast alkoholu otrzyma kartkę od niej. Byłaby to ulotką ośrodka profilaktyki i zawierałaby informacje uświadamiające straty, jakie ponosi młody człowiek po spożyciu alkoholu. Dorośli często nie wiedzą, że nieletni może się uzależnić od alkoholu już w ciągu trzech miesięcy.
Postawa biernego oporu lub agresja. Zdarza się, że sprzedawcy w ogóle nie chcą być szkoleni. Bierny opór ujawnia się zwykle w sposób niewerbalny w trakcie wypełniania ankiety: szkolony co prawda odpowiada, ale w sposób zdawkowy, ma niechętną minę, zamyka się, a pytania interpretuje na swój sposób. Kiedy pytam, jaki był wiek najmłodszego klienta, który prosił o alkohol, od razu zastrzega, że on nieletnim nie sprzedaje.
Agresja przyjmuje zwykle charakter werbalny i polega na odwracaniu uwagi od problemu poprzez oskarżanie wszelkich możliwych osób i instytucji o trudną sytuację sprzedawcy i właściciela sklepu: "Koncesja jest strasznie droga, nawet nie zarabiam na tym alkoholu tyle, ile wydam na zezwolenie", "Urząd nic nie robi, a młodzież rozpita!" albo wręcz: "A kto pani płaci za te szkolenia i ile? Skąd pani ma samochód? To pewnie z naszych podatków!".
Taka postawa wynika ze strachu przed zdemaskowaniem. Dlatego zawsze, zanim zacznę przeprowadzać ankietę, uprzedzam fakty i mówię, że jestem profilaktykiem i nie przyszłam na kontrolę, ale na szkolenie. Niestety czasem to nie pomaga i sprzedawcy oraz właściciele sklepów czują się zagrożeni.
Opisane przeze mnie sytuacje oraz próba charakterystyki postaw sprzedawców wobec szkolenia to wynik licznych obserwacji. Niestety, muszę stwierdzić, że podczas szkoleń potwierdzają się wyniki badań: wielu sprzedawców nie przestrzega prawa i sprzedaje alkohol nieletnim. Czasem jest to chęć zysku, brak refleksji, często niewiedza. To właśnie z nią próbuje walczyć nasze szkolenie. W społeczeństwie nadal funkcjonuje wiele mitów: że piwo to nie alkohol, że można je dawać dzieciom na apetyt i na lepsze trawienie oraz że alkoholizm to choroba marginesu. I wreszcie najgorszy z nich wszystkich: że nie mamy wpływu na to, co się dzieje. A przecież gdyby każdy umiał spojrzeć krytycznie na siebie i od siebie zaczął zmienianie świata, może byśmy wspólnie uchronili młodych przed okropnymi konsekwencjami nałogów.

[*] Rzeczywiście są kraje, gdzie granica wieku jest niższa, ale w wielu innych, na przykład w USA, alkohol sprzedaje się osobom powyżej 21 lat, a szkolenia dla sprzedawców mają charakter obowiązkowy.



logo-z-napisem-białe